Spod fali spalin na ulicy,
gdzie uskrzydleni śmiertelnicy
dążą do raju, są już w drodze,
dźwięczy jakowaś struna drżąca,
Bóg raczy wiedzieć, kto ją trąca,
kto tu jest grajkiem - w to nie wchodzę.
Jakiś słowiczy głosik krzyczy,
nie liczy się, jak dzieciak, z niczym,
dufny, że prawdę w krzyku zawrze:
"Na świecie tym na przemian gości
władztwo ciemności i światłości.
A śmierci - nie ma. Tak jest zawsze."
Ptaszę, oschłego wieku dziecię,
słowik miast ludnych jak stulecie
pojmuje wszystko serio, szczerze:
To dom. To próg. A tam, za progiem,
tłum. Tłum się korzy przed prorokiem.
I prorok teraz głos zabierze.
Mrok. Światłość. Prosty spór tych potęg!
Przez rozum czy też przez głupotę
dobrze, że z dawna się nań godzę.
Choć, gdzie nie spojrzysz, gdzie nie staniesz -
proroctwa i prorokowanie.
Kto tu prorokiem - w to nie wchodzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz