Aleksander Wertyński - Актрисе
Aktorce
Tadeusz Lubelski
Annie Sten
Pani jest tym zgubionym chłopczykiem ze stron Andersena,
Co w lodowcach złej śnieżnej królowej zamrozić się dał.
Pani serce młodziutkie wciąż nie wie, co żar uniesienia,
Obrócone w kawałek granitu, w najtwardszą ze skał.
Ale śniły się Pani pieszczoty? Coś kłuło się w maju?
I raz Pani słyszała w kościele, jak Bach czysto brzmi?
No i czym jest ta „Miłość", o której tak ludzie gadają?
Za cóż zresztą ich kochać, tych głupców perfidnych bez czci?
Pani dotąd nie znała miłości? Lecz miłość — to zwykły brak siły,
Przecież zdaje się Pani na łaskę człowieka, co zdradza co krok.
To przez miłość aniołom się skrzydła jak wosk rozpuściły,
I to miłość, rzecz jasna, ze Światła strąciła je w Mrok!
Przyjaciółko jedyna, niewoli się trzeba wystrzegać...
Mało Pani sukcesu — tych cierni wiodących do gwiazd?
Pani dotąd nie znała miłości? Lecz na tym też szczęście polega!
Tak z ekranu uśmiechać się w mrok — do nikogo, nikogo
wśród nas.
Aktorce
Tadeusz Lubelski
Annie Sten
Pani jest tym zgubionym chłopczykiem ze stron Andersena,
Co w lodowcach złej śnieżnej królowej zamrozić się dał.
Pani serce młodziutkie wciąż nie wie, co żar uniesienia,
Obrócone w kawałek granitu, w najtwardszą ze skał.
Ale śniły się Pani pieszczoty? Coś kłuło się w maju?
I raz Pani słyszała w kościele, jak Bach czysto brzmi?
No i czym jest ta „Miłość", o której tak ludzie gadają?
Za cóż zresztą ich kochać, tych głupców perfidnych bez czci?
Pani dotąd nie znała miłości? Lecz miłość — to zwykły brak siły,
Przecież zdaje się Pani na łaskę człowieka, co zdradza co krok.
To przez miłość aniołom się skrzydła jak wosk rozpuściły,
I to miłość, rzecz jasna, ze Światła strąciła je w Mrok!
Przyjaciółko jedyna, niewoli się trzeba wystrzegać...
Mało Pani sukcesu — tych cierni wiodących do gwiazd?
Pani dotąd nie znała miłości? Lecz na tym też szczęście polega!
Tak z ekranu uśmiechać się w mrok — do nikogo, nikogo
wśród nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz