Louis Icart |
Парижанка
Paryżanka
Tadeusz Lubelski
Taille ąuarante, ąuarante deux. Złoty środek — to zawsze wygodnie
Ale waga — cinąuante et trois, ponieważ charakter — cinquante
Cera z reklam „Caillou". Nogi — smukłe, wytworne i modne
I centure „Sens unique". Buty zawsze ze skóry „Serpente".
Spodnie w żadnym wypadku. To głupie, prostackie, wulgarne.
To pogrubia, a przy tym, mon Dieu, znika gdzieś sex appeal.
Kosmetyki „Guerlain". W oczach ogień wystygły już dawno,
Wargi bordo, jak kwiat, kąty w dół; „podniesione" zaś brwi.
Mąż — do kupna na kredyt. Przyjaciel — na droższe pomysły.
Un amant „pour sortir", drugi amant to „ame de ma vie".
Potem kłamstwa, tęsknota i gra. Cała reszta — „chichi".
Wozy dwa — do podróży niebieski, a beż na spacery.
Także dwa „chiens de luxe" — na cocktaile w Bois de Boulogne.
Psie menu: raz na rok po bagietce i resztki z deseru;
Litościwy kierowca czasami dorzuca coś doń.
Dwoje wątłych dzieciaków. „Kwiatuszki", „maleństwa kochane",
U mamuni w banlieue. A mamunia prowadzi „bistrot".
Dzieci zacne, to fakt, lubią lody, zabawki i mamę.
Macierzyństwo odmładza. I w ogóle, tak jest comme il faut.
Nie ma na co się skarżyć. To życie jest całkiem możliwe.
Prawda, lata mijają. Lecz wiek? Nic nie wprawi go w ruch.
Śmierć nadejdzie z zepsutym „Prunier", z ostrygami i piwem.
Ciało marne, no cóż... Za to wszak nieśmiertelny jest duch.
Paryż, 1934
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz