Romans w słowniku - Marian Hemar

Marian Hemar - Romans w słowniku
(Ballada z epilogiem dla jednej pani)

Był raz uczony człek - czarownik,
Co czarodziejski miał ołówek
I czarodziejski gruby słownik,
A w nim zamknięte mnóstwo słówek.

W ogóle wszystkie słowa, które
Zna ludzki język: stare, płoche,
Radosne, smutne, złe, ponure -
Razem mniej więcej milion trochę.

I raz ołówkiem w słownik gruby
Stuknął i szepnął coś - Bóg wie co!
I rzekł do słówek - tak dla próby:
Możecie teraz przejść się nieco!

I w mig się ziścił czar przemiły,
(Czarownik nie był byle pacer!)
I wszystkie słówka się zbudziły,
Wszystkie wybrały się na spacer.

Powychylały mnóstwo główek,
Ruchomych, chybkich, szybkich szyjek,
Ze wszystkich linii i linijek
Wyległo milion trochę słówek.

Zaczęły szumieć, szemrzeć, szeptać,
Odmieniać się i koniugować,
I chodzić, szperać, szukać, deptać,
Witać się, łączyć i stopniować.

I pomieszane w tłum szły śmiele
Na wszystkie strony - i stronice -
Całkiem jak ludzie, gdy w niedzielę
W południe wyjdą na ulicę.

Przypadek chciał, że tuż przy rogu,
Tam, gdzie się kończy setna strona,
Natknęły na się idąc drogą
Dwa małe słówka: On i ona...

Ach! On był jednym z męskich imion,
I ona - femininum genus -
I on był piękny jak Endymion,
A ona - całkiem tak, jak Wenus!

I tak naprzeciw siebie stali
I słodkie czuli niepokoje -
Tak się oboje zamieszali -
Zaczerwienili się oboje -

Jak to się stało - on nie wiedział
I ona nie wiedziała czemu,
Że zaraz on się jej powiedział -
Ona się powiedziała jemu - -

A chociaż przedtem w alfabecie
Stali w zupełnie różnych słówkach,
Tak się zgadzali jakoś przecie
Przedziwnie pięknie w swych końcówkach. -

Choć każde inne miało imię.
Inną literę początkową -
Tworzyli razem, w jednym rymie.
Jak gdyby jedno nowe słowo -

Więc, choć się on na M zaczynał
A ona - ona - no - dyskrecja...
Ten był spotkania słodki finał:
Miłość... ach, cóż mam więcej rzec ja?

Postanowili rzucić słownik
I pójść zeń precz w daleki świat -
Lecz w czas ich przejrzał zły czarownik
(Sam nie wiem. jak on na to wpadł?!)

Od razu strasznie się rozgniewał.
Coś szepnął bardzo czarodziejsce:
"Tego się - krzyknął - wam zachciewa?!
Zaraz mi marsz na swoje miejsce!!"

Stanęli smutni, rozszlochani,
Żałość ich w swoje skręty wzięła,
On tylko zdążył szepnąć: "Pani!" -
ona już nic mu nie szepnęła...

I poszli. Ona w swoją stronę
lon tam, gdzie był przedtem domans.
Maleńkie, ciche łezki słone -
Na tym się skończył cały romans.

To wszystko dotąd była prawda,
Tak się też kończy - źle, rozpacznie,
Lecz teraz niech się bajka zacznie -
w niej zawsze wszystkim szczęście traf da.

Przyszedł możniejszy tam czarownik.
Co cudowniejszy miał ołówek,
Tak samo puknął w gruby słownik
I tak rzekł do obojga słówek:

Omega, alfa, gama, beta!
Nikt się miłować wam nie wzbrania!
Tam, gdzie jest miłość - do gadania
Mam tylko jeden ja - poeta.

Tam więcej znaczy moje słowo,
Niż wszystkich zaklęć czarny dym -
Wyjdźcie! Miłujcie się na nowo!
Ja z was na wieki czynię - rym!

Więc ręka w rękę już poszły w życie
Słówka i przeszły je wzdłuż i wszerz,
I kto je spotkał, stawał w zachwycie,
I mówił: Ach, co za udany wiersz!

Epilog

O pani - teraz chyba już przecie
Zgadłaś morału tej bajki zawiłość?
Więc - inne prawa są w alfabecie,
A znów ma inne prawa miłość!

Inne są tutaj i tam porządki
I nie ma na nie stanowczo wymówki:
Tam przede wszystkim chodzi o początki,
A tu - w miłości - raczej o końcówki...

Obrazy: Richard Geiger

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz