Stąd do Niepodległości - Wojciech Młynarski


Jarema Stępowski
Stąd do Niepodległości

Wojciech Młynarski

Posłuchajcie miłe panie,
co wam tutaj za psi grosz
powie pewien stary cwaniak
bywszy andrus i gawrosz.
Gdy Warszawę szkop naznaczał
krwią i ogniem – psia go mać,
to warszawiak jak rozpaczał
tak się z szkopa zaczął śmiać.
Czasem bywa gnasz do schronu
srogi nalot wokół trwa,
a tu facet podchmielony
z przeproszeniem państwa – czka.
Wyją bomby i sztukasy,
a on do mnie w słowa te:
– Panie, niech mnie pan przestraszy,
bo tak czkawka skręci mnie!

Stawało się w „Dziewiątce”,
w „Dziewiątce” na pomoście,
pytając konduktora,
co był jak łata–brat:
– Daleko, panie starszy,
stąd do Niepodległości?
Konduktor odpowiadał:
– Kochany… parę lat…

Choć futrzane macie gacie,
tam u Stalingradu bram
nigdy wojny nie wygracie,
dadzą Ruscy łupnia wam.
Nowe szkopskie odznaczenie
wyszło, nie wiem, czy pan wiesz,
z dębowego liścia wieniec
i brzozowy pod nim krzyż.
Tylko świnie siedzą w kinie
i uwaga, S.O.S,
poruszenie jest – w Berlinie
zginął pies, co zwie się Hess.
Odprowadzić sukinsyna,
estarira, rym cym cym,
za nagrodą do Berlina.
Hycler już potańczy z nim.

A potem znów w „Dziewiątce”,
w „Dziewiątce” na pomoście
pytałeś konduktora,
co pchał się poprzez tłok:
– Daleko, panie starszy,
stąd do Niepodległości?
Konduktor odpowiadał:
– Już bliżej... będzie z rok…

Patrz – dwa zera się mijają,
na co czekasz – zatkaj nos,
jadą szkopy zgraną zgrają,
ale marny już ich los.
Śmiech przywracał nam nadzieję,
naszą bronią był i jest,
z kogo się Warszawa śmieje,
tego marny czeka kres.
Póki żyją warszawiacy,
z najczarniejszych losu kart,
z ostatniego dna rozpaczy
dźwiga ich cwaniacki żart.
Nad wieloma krzyż brzozowy,
wielu z nich odeszło w cień,
aż podnieśli ludzie głowy
w tamten dzień – styczniowy dzień.

I tego dnia w „Dziewiątce”,
w „Dziewiątce” na pomoście
jechało Polskie Wojsko
z naręczem barwnych róż.
– Daleko, panie starszy,
stąd do Niepodległości?
Konduktor odrzekł: chłopcy...
kochani... toż to już…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz