Powrót Odysa - Marian Hemar

Marian Hemar - Powrót Odysa

Żegnaj, lube bogactwo, zamożności miła.
Ledwiem cię w życiu poznał, jużeś mnie puściła.

Rozeszłaś się po kościach, po gościach, po trunkach,
Saksofonach, bananach, nocach, pocałunkach.

Po różach i podróżach, po świtach, kobitach,
Impasach nieudanych i złamanych streetach.

Przewiało mgłą lawendy i kolońskiej wody,
Zalśniły świetnym lakiem smukłe samochody,

Furknęły siną smużką i poszły za wiraż,
I roztopił się w oczach kolorowy miraż,

Barwne mięsa krawatów, tęgie skóry waliz...
Łzy mi ciekną po licu. Ach, sralis mazgalis!

Złote lampy i krepy, co się gamą pstrą trą...
Szlemy licytowane z kontrą i rekontrą...

Jedna, druga, dziesiąta... spotkamy się jutro?
I podaje mi usta za kupione futro.

Uleciała z bilonu szarym, drobnym ptactwem
Młodość moja, co była drugim mym bogactwem.

Przyjaciele zamknęli przede mną pałace —
Widzą, żem stary, biedny i długów nie płacę.

Śnieg pada na skroń siwą, wicher dmie złowrogo
I przenika mą odzież wiotką, lecz chędogą.

Łoże nie prześciełane, w piecu czeluść pusta,
Gwóźdź w ścianie, kubeł w kącie, w dzbanku woda tłusta,

Chleb suchy, krawat zdarty, dziwki — trzy za złoty.
Tak wypluwa rozbitków Ocean Tęsknoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz