Gina Gieysztor
Mroźne słońce. Z defilady
Płynie, płynie wojska rzeka.
Dzień styczniowy niesie radość,
Nawet trwoga moja lekka.
Była tutaj gałąź klonu,
Każdy zarys poznam łatwo.
Przez puszystą siatkę szronu
Malinowe kapie światło.
Dom ten biały, taki ładny,
Miał oszklony ganek.
Ileż razy dłoń bezwładna
Ciągnęła tam dzwonek!
Ileż razy... Grzmijcie, trąby,
Ja mój dom odnajdę biały,
Poznam go po dachu stromym
I po bluszczu wiecznotrwałym.
Ale ktoś ten dom przemieścił
Gdzieś do miast dalekich
Lub z pamięci mej wykreślił
Drogę doń na wieki.
W dali kobzy głos zamiera,
Śnieg jak płatki wiśni leci...
Że białego domu nie ma,
Pewnie nie wie nikt na świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz