Zamęt - Anna Achmatowa


Anna Achmatowa - Смятение
Zamęt

Leopold Lewin

1

Było od światła ostrego duszno,
I jego wzrok jak promienne zorze.
Drgnęłam: takiemu będę posłuszna,
Tylko on ugłaskać mnie może.
Schylił się - zaraz o coś zapyta...
Odpłynęła z twarzy krew cała.
Gdybyż legła jak nagrobna płyta,
Na mym życiu miłość i - trwała.

2

Nie kochasz, patrzeć już nie możesz?
Przeklęty,twa piękność to sidła!
Nie mogę unieść się w przestworze,
Chociaż od dziecka miałam skrzydła.
Spojrzenie me - zza mgieł zasłony,
Rzeczy i ludzie mącą serce,
I tylko tulipan czerwony,
Tulipan w twej butonierce.

3


Jak dyktuje uprzejmość prawdziwa,
Uśmiechając się podszedł w ustroni,
Opieszale na wpół, na wpół tkliwie
Pocałunkiem dotknął mojej dłoni.
Zagadkowych dawnych twarzy szereg,
Na mnie oczy ich patrzą w pomroce.
Dziesięć lat omdleń, rozterek,
I bezsenne wszystkie moje noce
I włożyłam w jedno ciche słowo,
I na próżno wyrzekły je usta.
Ty odszedłeś i stała się znowu
Moja dusza jasna, i pusta.

Popłoch


1 Leonard Podhorski-Okołów

Było duszno od świateł potopu,
A oczy jego – jak blaski…
Jenom zadrżała. Ten oto
Zdoła mnie wreszcie ugłaskać.
Schylił się. Wnet padnie słowo.
Krew mi od twarzy odbiegła.
O, gdybyż płyta grobową
Miłość na życiu mym legła.

2 Gina Gieysztor

Nie kochasz? Nie patrzysz już na mnie?
Przeklęty! Twa piękność zdradziecka!
Nie mogę ulecieć jak dawniej,
A skrzydlatą byłam od dziecka.
Na oczach mych mgłę położono,
Zlewają się twarze w rozterce,
I tylko tulipan, tulipan czerwony,
Tulipan w twej butonierce.

3 Leonard Podhorski-Okołów

Jak zwyczajna uprzejmość wymaga,
Podszedł do mnie. Powoli. Z uśmiechem.
Na wpół czule, na wpół z powagą
Dotknął ręki gorącym oddechem.
I wejrzeniem sfinksowych pomników
Jego oczy spojrzały bezdenne…

Dziesięć lat głuchych westchnień i krzyków,
Wszystkie moje noce bezsenne
W jedno ciche włożyłam to słowo
I wyrzekłam je, widać, daremno.
Zostawiłeś mnie samą. I znowu
Było w duszy mej pusto i ciemno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz