Na Majorce - Wojciech Młynarski


Adrianna Godlewska
Irena Santor
- Na Majorce

Wojciech Młynarski

Na Majorce sądny dzień,
wszystko się układa źle,
pani chodzi blada,
cała służba biada,
mleko się nie zsiada,
choć pan lubi je.
Pani chodzi blada,
cała służba biada,
wszystko się układa źle...

Od tygodnia deszczyk mży,
co tu robić w takie dni,
pani ma migrenę,
bo pana Szopena
znowu twórcza wena
ogarnęła dziś.
Pani ma migrenę,
bo pana Szopena
wena ogarnęła dziś...

Łyka słone łzy George Sand,
przecież pojechała tam,
żeby z nim być sam na sam,
a nie słuchać gam.
A on od pierwszego dnia
nic nie robi, tylko gra,
nic nie robi, tylko gra:
tra-la-la-la-la...

Na Majorce sądny dzień,
wszystko się układa źle,
cała służba biada,
pani chodzi blada,
lecz jej nie wypada
przerwać panu w grze.
Pani chodzi blada,
lecz jej nie wypada,
żeby panu przerwać grę...

Na Majorce sądny dzień,
wszystko nie układa się,
służba już od świtu
milczy jak zabita,
pani pali tytoń
i się czuje źle.
Służba już od świtu
milczy jak zabita,
wszystko się układa źle...

Słonko wyszło spoza mgły,
można by na spacer iść,
ale trwa migrena,
bo pana Szopena
wciąż ta sama wena
nie opuszcza dziś,
ale trwa migrena,
bo pana Szopena
wena nie opuszcza dziś...

Łyka słone łzy George Sand...

Gdybym ci ja była, hej,
tam na miejscu pani tej,
to by się pan Szopen
cieszył tym urlopem,
lecz preludiów chyba
by napisał mniej...
To by się pan Szopen
cieszył tym urlopem,
ale komponował mniej!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz