W Peru - Jonasz Kofta


Hanna Banaszak - W Peru

Jonasz Kofta

Uroczystości karnawałowe w Limie
Zakłóciło gwałtowne trzęsienie ziemi
W wielkiej sali balowej hotelu "Alwarez"
Około północy pękła posadzka
Tworząc szczelinę tektoniczną o głębokości
Kilkudziesięciu metrów

W sennym Peru pod wulkanami
Czarnej lawy ukryty wąż
Zbudził się w karnawale
Bym musiała oszaleć
Bym do końca wiedziała wciąż
To było w Peru!

W sali żółte lustra się jarzą
Walc na topaz szlifuje bal
Oczy, usta na twarzach
W rytmie snu rozkojarza
Wiolonczeli gorący alt

Zbliżenie - oddalenie
Pragnienie - odrzucenie
Jak zwinnie, jak płynnie, jak lekko
Jak nam wszystko jedno
Powieki ci bledną
Szaleństwo, szaleństwo, szaleństwo!
To było w Peru!

Szkarłat, zieleń, fiolet i czerwień
Luster złoto, roztapia walc
Tak już znam twoje lęki
Wiem, że smagłość twej reki
Z relikwiarza dziś muszę skraść
To było w Peru!

Nagle ziemia ziemia zadrżała
Jak zielony pancerny gad
Popielate masz usta
Rozprysnęły się lustra
Na miliony nieszczęścia lat

Zbliżenie – oddalenie…

W sennym Peru pod wulkanami
Rośnie przepaść do piekła w głąb
Walc trwa głuchy i niemy
My giniemy, giniemy
Nasza miłość straciła ląd

Zbliżenie – oddalenie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz