Nie mam ojca ni matki
ani męża wiernego,
jeno tego małego,
jeno krzesnego.
Nie mam domu ni chatki,
Bóg nade mną nie westchnął,
ja mam jedną na świecie krzesną.
A może ty byś miły
szewczykiem został dzielnym,
ze skóry szyłbyś buciki i fiki-miki,
nie znałbyś twardej niedoli.
To jak mateczka krzesna pozwoli,
krzesna pozwoli.
A może ty byś chłopcze
w operze śpiewał basem,
kochałyby cię kobietki,
cudne kokietki
od których serce nie boli.
To jak mateczka krzesna pozwoli,
krzesna pozwoli.
A może ty byś dziecko
na mojej piersi bujnej
główeczkę swoją ułożył,
serca nie trwożył,
po świecie się nie mozolił.
To jak mateczka krzesna pozwoli,
krzesna pozwoli.
A może ty byś miła
dała mi stópkę białą,
gorączkę słodką uczuła,
duszy nie truła,
zerwała wianek z kąkolem.
To już jak Jasna Panna pozwoli,
panna pozwoli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz