W Kuncewiczówce - Leszek Długosz

Leszek Długosz
W Kuncewiczówce

Cóż to za miejsce?
Dom otworem stoi
Pół ogrodowy salon, a pół wokoło uroczysko
Błękitna tli się przy ścieżce hortensja
Lampa tu zostawiona dla turystów?

Po białym kamieniu kolumny
Na tarasie
Liszka się wspina miedzianozłota
Przystaje i zawraca
Więc kluczy, dąży?
Więc z rozmysłem?

Na biurku parę fotografii
Jakiś niewieści bibelocik
Kajet przeciągiem targany zaszeleści
W dawnym stylu westchnie.
Pan Jerzy wyjechał
Już ostatecznie.
Pisarka słała listy
Do niego
Lecz już nie za nim.
Za trochę sama, swoją koleją
Udała się w wieczność.

Dom otworem stoi
Co jest, co było, wszystko się jednoczy
W trwaniu realnym i z kart powieści
Pożyczonym
Natura i Fantomy.

Po latach drzewko widzę
„Bez poniemiecki”.
Przy schodach jak stał, stoi
I cudzoziemska trzyma się na ścianie chusta
Z Taganrogu.

Na horyzoncie po odrzutowcu
Ślad pisma wznosi się… Gdzieś dąży?
I widzę z progu, jak się rozwiewa
W przestworzu ginie
Poza widzeniem już stąd
I ponad domysłem…

Fot. Maria Kuncewiczowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz