Leszek Długosz
Żydy kazimierskie
Zobaczyć ich s p r z e d
Ujrzeć ich — t a m t y c h
Z tamtego i przynależnych
Do tamtego jeszcze świata.
W dzień szabasowy, tak by było lepiej
Lecz niechby i w zwyczajny.
Kadr — w środę, ot, przez chwilę
Znów na Małym Rynku
Ujrzeć hałastrę handlującą
Pod Celejowską?
Albo na Lubelskiej?
Co za powaga w chałatach i w surdutach czarnych
W białych pończochach kroczy?
Te adwokackie kamizelki
Niecierpliwe trzaski kopert szwajcarskich patków
Kontrolujących wedle studni w Rynku
Spóźnienia autobusów od Lublina.
Zobaczyć ich — letników
Kolonie leżaków, tobołki, siatki pełne
Papierówek
Te stada sfruwające tu na sezon
Miriamy czarnookie
Błonkoskrzydłe
Na imion wiele rozpisane i przeznaczeń
Po werandach
Przy sztalugach
Likier na nóżce
Literatura na stoliku
Prekursorki nadwiślańskiego nudyzmu…
Zobaczyć ich — wczesnowieczornych
W migocie chanukowych świeczek
Noski i pukle za szybami
Josków, Chaj, małych Icków
Na progach domów piersiaste mamełe
Huśtające dziecka i żelazka
(Wrzask w niebo — równo wrzask, wiązki iskier).
Zobaczyć ich w bożnicy — te rozmodlone
Na płask, a jednak w uniesieniu — mycki?
Tałesy rozpostarte
W święto namiotów
Lisiury czuwające wśród zieleni
Nad ówczesną Wisłą.
Zobaczyć ich tak znów…
Jak do czeluści
Przez uchylony zajrzeć lufcik
Do tamtego świata
Bo potem nie.
Zasłonić oczy, uszy
Głosy z powrotem tam odrzucić
Bo potem nie.
Krzyk
Strzały, psy
Krzyk, strzały, szyn, kół stukot
Ach, niedaleko tak, to Lublin
Bełżec
Treblinka, tak
Bo potem nie.
Bo potem jak zasłona — kadr.
W tym kłębowisku
Napis z dymu
To słowo z dymu pośród dymów
Gdzie zwykle — koniec
Światu nieznane przedtem słowo — Shoah
W dymach i z dymu — co się objawiło
I oni — Żydy kazimierskie
W tym słowie, za tym słowem
Za tą zasłoną odtąd.
Benedykt Jerzy Dorys
Obrazy z cyklu „Kazimierz nad Wisłą”
(lata 30. ub. wieku)
Żydy kazimierskie
Zobaczyć ich s p r z e d
Ujrzeć ich — t a m t y c h
Z tamtego i przynależnych
Do tamtego jeszcze świata.
W dzień szabasowy, tak by było lepiej
Lecz niechby i w zwyczajny.
Kadr — w środę, ot, przez chwilę
Znów na Małym Rynku
Ujrzeć hałastrę handlującą
Pod Celejowską?
Albo na Lubelskiej?
Co za powaga w chałatach i w surdutach czarnych
W białych pończochach kroczy?
Te adwokackie kamizelki
Niecierpliwe trzaski kopert szwajcarskich patków
Kontrolujących wedle studni w Rynku
Spóźnienia autobusów od Lublina.
Zobaczyć ich — letników
Kolonie leżaków, tobołki, siatki pełne
Papierówek
Te stada sfruwające tu na sezon
Miriamy czarnookie
Błonkoskrzydłe
Na imion wiele rozpisane i przeznaczeń
Po werandach
Przy sztalugach
Likier na nóżce
Literatura na stoliku
Prekursorki nadwiślańskiego nudyzmu…
Zobaczyć ich — wczesnowieczornych
W migocie chanukowych świeczek
Noski i pukle za szybami
Josków, Chaj, małych Icków
Na progach domów piersiaste mamełe
Huśtające dziecka i żelazka
(Wrzask w niebo — równo wrzask, wiązki iskier).
Zobaczyć ich w bożnicy — te rozmodlone
Na płask, a jednak w uniesieniu — mycki?
Tałesy rozpostarte
W święto namiotów
Lisiury czuwające wśród zieleni
Nad ówczesną Wisłą.
Zobaczyć ich tak znów…
Jak do czeluści
Przez uchylony zajrzeć lufcik
Do tamtego świata
Bo potem nie.
Zasłonić oczy, uszy
Głosy z powrotem tam odrzucić
Bo potem nie.
Krzyk
Strzały, psy
Krzyk, strzały, szyn, kół stukot
Ach, niedaleko tak, to Lublin
Bełżec
Treblinka, tak
Bo potem nie.
Bo potem jak zasłona — kadr.
W tym kłębowisku
Napis z dymu
To słowo z dymu pośród dymów
Gdzie zwykle — koniec
Światu nieznane przedtem słowo — Shoah
W dymach i z dymu — co się objawiło
I oni — Żydy kazimierskie
W tym słowie, za tym słowem
Za tą zasłoną odtąd.
Benedykt Jerzy Dorys
Obrazy z cyklu „Kazimierz nad Wisłą”
(lata 30. ub. wieku)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz