Charleston - Jacek Korczakowski


Jan Danek - Charleston
Philippe Clay - Le danseur de charleston

Jacek Korczakowski

Już pusty jest nocny bar
Ucichł wieczorny już gwar
W szkle łamie się światło lamp
Przy barze tkwi starszy pan
Dziewczyna doń śmieje się
Pan utkwił wzrok w pustym szkle
Jakby zobaczył na dnie
Wspomnienia swe

Miałem kiedyś, wiesz, trzydzieści lat
Do mnie kiedyś, wiesz, też śmiał się świat
Za jeden uśmiech mój, zaręczam ci
W ogień chętnie by kobiety szły
Popatrz na mnie, no – co myślisz, mów
No tak, już wiem co, nie szukaj słów
A czy ty wiesz, jak ja tańczyłem kiedyś to
To, co grają – znasz? To charleston

Szkło strącił nagle za bar
Wstał, ciężko na nim się wsparł
Pieniądze rzucił na stół
Barman się zgiął przed nim wpół
W melodię wsłuchał się, aż
Uśmiech rozjaśnił mu twarz
"Pianisto, skąd ty to znasz?
To stara rzecz – to, co grasz."

La la la la-a, la la la. Titina, ach, Titina...
Nie Titina, nazywała się Totoche, Totoche.
To było w Cannes, nigdy tam pewno nie będziesz.
Któregoś dnia wyjechała. Ech, Totoche.
Nawet mi ją trochę przypominasz.
Miała taki pieprzyk, un grain de beauté
Też masz ten pieprzyk.
Całymi nocami tańczyło się charlestona.
Ja i Totoche w 1925.
Byłem czasem sauté, bez grosza
Ale czarny, smukły, błyszczący.
Piękny chłopak byłem, miałem 30 lat. Rozumiesz? 30 lat.
Pianisto, tempo!
Charleston to nie serenada dla księżniczki nieboszczki.
Głośniej graj!
Poczekaj, poczekaj, pokażę ci.

Popatrz na mnie, a – to jest ten rytm
Kto dziś zna ten krok? Na pewno nikt
A czy ty wiesz, jak ja tańczyłem kiedyś to
To był mody krzyk, to charleston

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz