Facet i pies - Andrzej Brzeski


Facet i pies

Andrzej Brzeski


Pod sklepem siedział jakiś gość
Na krawężniku wino pił
Może wszystkiego miał już dość
I już nie wiedział po co żył
Listopad to jest pora zła
Bezdomny pies pod murem szedł
Wziął facet na kolana psa
I patrząc w oczy tak mu rzekł

Słotna jesień to nie siostra ni dziewczyna
Kapitalizm to nie kumpel ani brat
Komu trzeba szczyty ostre, nam dolina
Komu trzeba koktajl z ostryg, a nam wiatr
Słotna jesień to nie żona ni kochanka
Kapitalizm nie brat łata ani druh
Czasem starczy pożyczona jedna szklanka
Byle można było wypić z niej we dwóch

Do domu człowiek kundla wziął
Dał mu do miski co tam miał
Choć z pustych puszek to był dom
I gdzieś pod wysypiskiem stał
Później otworzył z dykty drzwi
Choć był listopad, pora zła
Przestało padać psie, więc idź
Wszak jesteś wolny tak jak ja

Słotna jesień...

A kiedy życia przyszedł kres
W listopadowej siwej mgle
Na cmentarz wbiegł kulawy pies
Na grobie pana zwinął się
Smutna historia jakich sto
I krucha jak zdeptany liść
Że nawet jak się widzi dno
Zawsze dla kogoś warto żyć

Słotna jesień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz