**** |
Dzisiaj zimno, ale w moim Wspmnieniowie pogodna wiosenna niedziela, więc jak zwykle wybieram się z Tatą na majówkę, tę sprzed ponad pół wieku. Pakujemy do torby kilka kanapek, jajka na twardo, pomidory, truskawki lub czereśnie, dużą butlę schłodzonej herbaty (ach, jak smakowała) i jedziemy, przeważnie do Lasku Wolskiego, nad Rudawę lub pod Kopiec Kraka, czasami dalej, aż pod Skałę Kmity. W niedzielnych wyprawach zawsze towarzyszy nam Szarotka, moja wierna przyjaciółka z dziecinnych lat. Siadamy sobie gdzieś nad wodą albo na łące, słuchamy zapewne akordeonistów pana Wesołowskiego, a może kapeli pana Dzierżanowskiego, co to w radiu grywała "co niedziela" i podśpiewujemy. Gdy jest gorsza pogoda wstępujemy na Szczepańską, do tajemniczego fotoplastykonu, a potem do Sukiennic, aby w muzeum obejrzeć po raz nie wiem który „Śmierć Ellenai”. Możemy też pójść do kina, np. do „Wandy” na „Szatana z siódmej klasy”, do „Wolności” na „Wesołą orkiestrę” lub do „Mikro” na „Skarby króla Salomona”. Jest jeszcze Park Jordana i pobliski Park Krakowski z łabędziami, a w upalne dni basen Wisły lub Cracovii. Możliwości jest mnóstwo, a każda niedziela jest wielką przygodą.
Jacek Malczewski - Śmierć Ellenai - 1883 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz