Niedziela z aniołami - Andrzej Sikorowski


Maryla Rodowicz
Niedziela z aniołami


Andrzej Sikorowski

Ballada będzie o tym
jak którejś tam niedzieli
podeszli do mych okien anieli
Lakierki mieli czarne
smokingi mieli złote
i chyba jeszcze na mnie ochotę
Ochota moi złoci
to rzecz normalna zgoła
lecz ta trafiła w locie anioła

Mówią chodźmy razem do miasta
jesteś przecież z wirem niewiasta
W mieście będzie ubaw i basta
forsą chcemy trochę poszastać
Mamy tego więcej niż trzeba
za bilety lewe do nieba
Tobie przecież się nie przelewa
chociaż ciągle śpiewasz i śpiewasz

Zgodziłam się nareszcie
i nieśli mnie na rękach
i grała mi na wietrze sukienka
Aż księżyc się rozchmurzył
zerkając na to wszystko
a ponoć jest on dużym artystą
Artysta moje złotka
to rzecz normalna zgoła
lecz gorzej jeśli spotka anioła

Potem poszło już na całego
szampan, kawior, czardasz Montiego
Do grosika, do ostatniego
i do rana bieluteńkiego.
Wreszcie w parku świt nas obudził
i szaleństwo całe ostudził
Pomyślałam nieźle wśród ludzi
tu się nawet anioł nie nudzi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz