O Ani i gołębiach - Jerzy Jurandot

Adolf Echtler
Jerzy Jurandot
O Ani i gołębiach
(naśladowanie z Or-Ota)

Tam gdzie wieże katedry
Niebo niosą na barkach,
Na facjatce nad Piwną
Żyła Ania hafciarka.

Dzionek cały za igłą
Biegły palce dziewczęce,
A za oknem poddasza
Tylko błękit, nic więcej.

Lecz gdy w oknie stanęła,
Wnet z błękitów tych głębi
Jako obłok szumiący
Spadał szwadron gołębi.

Jako obłok szumiący,
Zawierucha srebrzysta,
Zlatywała do Ani
Jej skrzydlata asysta.

Trzepotały, gruchały,
Z rąk dziobały jej ziarnka,
Aż się na głos z radości
Śmiała Ania hafciarka.

Potem znowu robota
I tak co dzień od ranka -
Ot, obrazek z Or-Ota,
Staromiejska sielanka.


Aż raz niebo błękitne
Rudą łuną spłynęło,
W huku bomb, w błyskach ognia
Śmierć czyniła swe dzieło.

A w tym huku, w tej grozie,
W pełnym skier czarnym kłębie,
Kołowały nad Rynkiem
Oszalałe gołębie.

Przyszły lata okrutne,
Lata trudne i dziwne,
Jakich nie pamiętały
Stare domy na Piwnej.

Cichych łez na poddaszu
Popłynęło niemało,
Źle się działo gołębiom,
Krwawo ludziom się działo.

Aż znów sierpniem pogodnym,
Pełnym złotych okruchów,
Runął krzyk przez zaułki
Razem z gromem wybuchów.

I zmieniły się nagle
W niezdobyte fortece
Krzywe Koło i Piwna,
Wąski Dunaj, Zapiecek.

I zmieniło się rzewne,
Śniące baśń Stare Miasto
W nieugiętą Starówkę,
Wolnych serc dumny bastion.

Z nieba tak czerwonego,
Jakby krwią je obrębił,
Posypały się martwo
Białe piórka gołębi.

Zasię Ania hafciarka
Z okna swego poddasza
Haftowała tę czerwień
Ściegiem kul z rozpylacza.

Aż facjatkę nad Piwną
Zerwał pocisk armatni,
Na Aninych dni kanwie
Krzyżyk znacząc ostatni.

Krwią daremną nasiąkły
Stare ganki i sienie
I runęła Starówka
W gruz i pył, i zniszczenie.

Dość się w przeszłość wpatrywać,
Dość się żalić, nie czas to,
Z gruzów jeszcze piękniejsze
Wstaje znów Stare Miasto.

Już podnosi się, rośnie,
Dźwiga wzwyż zrąb po zrębie,
Coraz wyżej latają Staromiejskie gołębie.

Wstanie jeszcze piękniejsze
Wbrew biadaniom i skargom,
Żeby lepiej się żyło
Jego wiernym hafciarkom.

I gołębiom i ludziom
Nowy, wyższy wciąż lot!

Tak by wiersz dziś zakończył
Artur Oppman, Or-Ot

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz