Ballada o sześciu lustrach - Aleksander Wertyński

Rafał Olbiński

Aleksander Wertyński
Ballada o sześciu lustrach
О шести зеркалах

Tadeusz Lubelski

Przyjaciółkę zdobyłem: mam myszkę u siebie,
W tym pokoju, co wprost przypomina mi grób.
Z nudy gryzie mi krepę, we wieńcach mych grzebie,
Po czym pada, pijana od perfum jak trup.

Mieszka sobie pod łóżkiem i wzrokiem przejętym
Wodzi za mną co dzień, zamiast spać albo jeść.
Widzi, że wiecznie tęsknię jak książę zaklęty,
A z tęsknoty mej kpi luster sześć.

Więc co wieczór, zza rogu komody brzozowej,
Powiernica jedyna mych bólów i trwóg
Delikatnie wysuwa swój pyszczek różowy,
Po czym wzdycha taktycznie i wraca za róg.

Karmię myszkę biszkoptem, jak również bredniami
O palaczach haszyszu i pięknej Renée,
Lub po prostu, ot tak, dzielę się wrażeniami
Z paryskiego letniego marnego tournee.

Kiedy śpię — wtedy mysz się na okno wdrapuje
I wciąż czyta ze wstążek i ścian wszystko to,
Co mi tłum wielbicieli co dnia wypisuje:
Miłe głupstwa, że świetnie, że mistrz ten Pierrot.

Oprócz niej nie wie nikt, że tęsknota uwiera
Że samotny jak wiatr, który niesie złą wieść,
Przez złośliwą kobietę – powoli umieram,
A ze śmierci mej kpi luster sześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz