Tadeusz Lubelski
Nocą na cmentarz podmiejski,
W porze, gdy księżyc już lśni,
Biedne beznogie maleństwo
Pełznie po ścieżkach co sił.
W dzień po rynsztokach się błąka,
Cicho się żali bez słów,
W nocy cmentarna ją łąka
Tuli wśród mogił do snu.
Z nieba, przez kręte drożyny
Których wśród grobów tu moc,
Bóg dobrotliwy, uczynny,
Zszedł do Beznóżki w tę noc.
Nogi wytworne i nowe
Zaraz obiecał jej dać,
Przy czym dzwoneczki liliowe
Nie przestawały Mu grać...
„Boziu serdeczny i drogi,
Cóż kosztowałoby Cię
Głupiej dziecinie beznogiej
Nogi przykleić we śnie?"
Nocą na cmentarz podmiejski,
W porze, gdy księżyc już lśni,
Biedne beznogie maleństwo
Pełznie po ścieżkach co sił.
W dzień po rynsztokach się błąka,
Cicho się żali bez słów,
W nocy cmentarna ją łąka
Tuli wśród mogił do snu.
Z nieba, przez kręte drożyny
Których wśród grobów tu moc,
Bóg dobrotliwy, uczynny,
Zszedł do Beznóżki w tę noc.
Nogi wytworne i nowe
Zaraz obiecał jej dać,
Przy czym dzwoneczki liliowe
Nie przestawały Mu grać...
„Boziu serdeczny i drogi,
Cóż kosztowałoby Cię
Głupiej dziecinie beznogiej
Nogi przykleić we śnie?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz