Pożegnalna kolacja - Aleksander Wertyński


Aleksander Wertyński
Прощальный ужин
Pożegnalna kolacja

Tadeusz Lubelski

Dziś księżyc ma posępną twarz
Królewny uwięzionej,
Co próżno chce przebłagać straż,
Z miłości posiwiała aż.
I muzyka jest chora dziś,
Ledwie ją słyszeć można...
Kapryśna, rozzłoszczona czymś,
To czuła, to znów trwożna.

To dzisiaj nasz ostatni dzień
W nadmorskiej restauracji...
Nasz taras nagle pokrył cień,
Jak w taniej dekoracji...
Leniwy odpływ przybrał dno
W malarstwo figuralne.
Milczenie siadło z nami do
Kolacji pożegnalnej.

To dzięki Pani czułem znów
Smak schadzek potajemnych,
Dziękuję za szaleństwo słów,
Za wyznań szept płomiennych.
Ich pamięć będzie barwić mi
Szarzyznę codzienności...
Dziękuję za cudowne dni
Skradzionej tej miłości!

Dziękuję Pani, miła ma,
Za patos niedorzeczny,
Za szczęście, które krótko trwa,
Za ból rozstania wieczny,
Za ten nieporównany czar
Poznawanego ciała,
Za namiętności boski żar,
Co w nas obojgu pałał.

Podnoszę zatem kielich swój
Za nieuchronność zmiany,
Za Pani przyszły nowy ból,
Wciąż jeszcze nie zaznany.
Nie, nie zazdroszczę temu, kto
Tęsknotą teraz żyje.
Za Pani rychły powrót doń
Bez słowa wino piję!

Wiem przecież, że nie jestem tym,
Kto szczęście w życiu daje.
Zupełnie inna sprawa z nim,
Lecz dziś niech sam się naje!
Wiem przecież, nawet okręt ma
Tę jedną, swoją przystań.
Lecz nigdy taki typ jak ja,
Włóczęga i artysta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz