Kto ich ręką okrutną wyprawił na śmierć.
Tak bezwzględnie, bezdusznie, tak oburzająco
Z tego świata kazano im zejść!
Otulili się w futra widzowie wygodni,
Tylko jakiejś kobiecie jak raz stężał wzrok —
W stronę popa obrączkę rzuciła gwałtownie
I przywarła ustami do sinych już zwłok.
Przywalili ich błotem, przykryli świerkami;
I wrócili do domów — nagadać się w bród,
Że już pora by skończyć raz z idiotyzmami,
Że i tak już niedługo rozpocznie się głód.
Nikt po prostu nie klęknął, by z tymi chłopcami
W ciszy przeżyć zły ból, że w ojczyźnie jak ta
Nawet czyny najczystsze są tylko stopniami
Do odwiecznej, koszmarnej przepaści bez dna!
Moskwa, październik 1917
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz