Jacuś-Malutek - Marian Hemar

Maud Earl
Marian Hemar
Kanegiryki i elegie o prawdziwych pieskach
Jacuś-Malutek

A Jacuś znowuż był hardy,
I aroganta kawał.
Nie, żeby państwa nie lubił.
Lubił.
Tylko się głaskać nie dawał.

Gdy się go chciało pogłaskać,
To za karę uciekał.
Kiedy pani wracała do domu
Trochę tam zawsze poskakał
Z radości.
Ale nie szczekał.

Czasem, gdyśmy siedzieli w kącie
I szeptali o swoich strapieniach,
Przybiegał
Niby zupełnie przypadkiem -
I kładł się u twoich nóg.
A myśmy szept przerywali
I mrugali na siebie ukradkiem,
Że tak przyszedł. Żeby nie spostrzegł.
Boby zawstydzić się mógł.

A pewnego dnia, od rana -
Jakby go odmienili!
Gramolił się sam na kolana,
Weselił się, czulił się, milił,
Pantofle żartem obgryzał,
Do lustra sztywnie się wdzięczył,
Aż się okropnie zmęczył

I nagle - pamiętasz kochana?
Po ręku cię nawet polizał!
Cóż to była za radość!
Jaka w domu pociecha!
I tego dnia, wieczorem,
Samochód go przejechał.
Pochowałeś go w nocy,
Pod krzakiem w ogródku.
Mało jest ludzi, o których myślę tak często,
Jak o Jacusiu-Malutku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz