Mickey - Marian Hemar

Marian Hemar
Kanegiryki i elegie o prawdziwych pieskach
Mickey

Czy poznałabyś mnie jeszcze mała Miki?
Ja za wzór cię zawsze stawiam wszystkim psom!
W czarnych oczkach miałaś złote płomyki
I biegałaś, taka ruchliwa,
Zwinna, wścibska, zapobiegliwa,
Taka niezbędna, choć mała,
Jak gdybyś pracować musiała.
Tym bieganiem na cały dom!
A czasami - nieruchomy niezgrabiasz,
Śmiesznym zezem patrzałaś z ukosa,
Sztywnołapa i ostrowłosa -

Jak wyglądasz teraz? Co porabiasz?

Po śmierci Jacusia przyniosłem cię, drżącą pod połą płaszcza -
Miałaś cztery tygodnie, a może i tyle nie -
I przed drzwiami zdjęła nas trwoga oboje, a zwłaszcza
Mnie.

Jak nas przyjmą? Czy zaczną znów po Jacusiu szlochać?

Bałem się więcej niż ty, bo tak się jakoś złożyło,
Że ciebie jednak nie można było nie kochać.
A mnie można było.

Jakże ten wieczór jest wciąż niedaleki, jakże jest bliski,
Kiedy pięcioro pierwszych urodziłaś dzieci!
Piszczały cieniutko ślepe, żałosne łyski.
Chodziliśmy wszyscy wzruszeni,
Tacy dumni, tacy twoim zmęczeniem zmęczeni,
Tacy krewni wszyscy...
Ach, jak czas leci!

Pierwszy twój synek nazywał się Snobi.

Obrazy: Louise Brown, Hazel Morgan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz