Marian Hemar
Kanegiryki i elegie o prawdziwych pieskach
Snobi
Snobik był całkiem nieznośny.
Ale każdy najbardziej go lubił.
Nie było w domu nikogo, co nie płakał głośno,
Kiedy Snobik się zgubił.
Właśnie nie wiedzieć jak - zawsze był taki niegrzeczny!
Może gdzie pognał i sam już nie umiał wrócić?
Może uciekł, bo zląkł się, że znów co przeskrobał?
Może go zabrał kto - bo wszystkim się przecie podobał...?
Dosyć, że zniknął. O mój Boże serdeczny!
Jakżeśmy go szukali!
Na Wołówce, na Kercelaku -
A nigdzie ani znaku!
Jak myśmy się nalatali,
- o rakarza, do wszystkich handlarzy psów,
Żeby znaleźć, żeby odkupić, żeby w domu był znów!
Wszyscyśmy potem po sobie patrzyli z wyrzutem,
Każdy miał żal do drugiego, że nie pilnował Snobika.
każdy siadał do stołu z sercem żałością strutem,
Ze zabrakło nieznośnego promyka.
Daliśmy kilka ogłoszeń w "Kurierze", potem coraz to jakieś
kobiety dzwoniły,
Przyprowadzano nam różne pieski zgubione,
(Smutny ruch w domu się zrobił).
Niektóre miłe... właściwie każdy piesek jest miły.
Ale co Snobi, to Snobi.
A długo potem - już nawet zaczął przycichać żal -
Znalazła Snobika jakaś dobra wróżka-staruszka.
Snobi był bardzo znędzniały. (Wałęsał się koło Hal).
Był schudły i brudny.
Ach - nikt nie zna psiego serduszka -
Kiedy pierwszy raz znowu zobaczył panią -
Pani zbladła ze wzruszenia - siedziała na brzeżku kanapy -
Piesek rzucił się ku niej, nie dał się tknąć, wtulił się w nią,
Wyprężył łapy
I tylko dygotał. I po tym poznać było, że w ogóle żyje.
I tak jakoś mówił: Już jestem! Już jestem.
Już jestem - bezpieczny.
Już nie otworzę oczu. Bo jeśli to nie jest prawda,
To chyba mnie rozpacz zabije!
Ale na drugi dzień już był znowu okropnie niegrzeczny.
Kanegiryki i elegie o prawdziwych pieskach
Snobi
Snobik był całkiem nieznośny.
Ale każdy najbardziej go lubił.
Nie było w domu nikogo, co nie płakał głośno,
Kiedy Snobik się zgubił.
Właśnie nie wiedzieć jak - zawsze był taki niegrzeczny!
Może gdzie pognał i sam już nie umiał wrócić?
Może uciekł, bo zląkł się, że znów co przeskrobał?
Może go zabrał kto - bo wszystkim się przecie podobał...?
Dosyć, że zniknął. O mój Boże serdeczny!
Jakżeśmy go szukali!
Na Wołówce, na Kercelaku -
A nigdzie ani znaku!
Jak myśmy się nalatali,
- o rakarza, do wszystkich handlarzy psów,
Żeby znaleźć, żeby odkupić, żeby w domu był znów!
Wszyscyśmy potem po sobie patrzyli z wyrzutem,
Każdy miał żal do drugiego, że nie pilnował Snobika.
każdy siadał do stołu z sercem żałością strutem,
Ze zabrakło nieznośnego promyka.
Daliśmy kilka ogłoszeń w "Kurierze", potem coraz to jakieś
kobiety dzwoniły,
Przyprowadzano nam różne pieski zgubione,
(Smutny ruch w domu się zrobił).
Niektóre miłe... właściwie każdy piesek jest miły.
Ale co Snobi, to Snobi.
A długo potem - już nawet zaczął przycichać żal -
Znalazła Snobika jakaś dobra wróżka-staruszka.
Snobi był bardzo znędzniały. (Wałęsał się koło Hal).
Był schudły i brudny.
Ach - nikt nie zna psiego serduszka -
Kiedy pierwszy raz znowu zobaczył panią -
Pani zbladła ze wzruszenia - siedziała na brzeżku kanapy -
Piesek rzucił się ku niej, nie dał się tknąć, wtulił się w nią,
Wyprężył łapy
I tylko dygotał. I po tym poznać było, że w ogóle żyje.
I tak jakoś mówił: Już jestem! Już jestem.
Już jestem - bezpieczny.
Już nie otworzę oczu. Bo jeśli to nie jest prawda,
To chyba mnie rozpacz zabije!
Ale na drugi dzień już był znowu okropnie niegrzeczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz