Miłość handlarki obwoźnej... - Marek Koterski


Marlena Drozdowska
Miłość handlarki obwoźnej
do pirata kasetowego

Marek Koterski


Wiosna przyszła przeważnie mroźna
Wiatr wiał raczej nie do ustania
Ona była handlarka obwoźna
On sprzedawał pirackie nagrania

Czułam się już jak taśma zdarta
Od uczenia tych głupków w szkole
Dość już mam Kierkegaarda i Sartre'a
Ja państwową posadę chromolę

Zakochałam się jak idiotka
Wprost formalnie straciłam głowę
Ja trzymałam swój towar na schodkach
On rozłożył swe łóżko polowe

Zakochałam się jak idiotka
On zakochał się jak idiota
Gryzłam Marsa i byłam słodka
On na szyi miał kilo złota

Teraz słonko nam zaświeci
Będziemy mieć forsy jak śmieci
Jak się podstawi, to naleci
I będziemy mieć tłuste dzieci

Będziemy mieć kupę szmalu
W życiu sobie każdy kowalem
Złapię wszystko, co podleci
Zgarniem cały szmal, jak leci

Będziemy mieć fury kurzu
I w ogóle wszystkiego dużo

Minął czerwiec, lipiec upalny
Już rządziliśmy razem ulicą
Aż tu nadszedł ten dzień fatalny
Obok tamta stanęła z pizzą

On był odtąd przeważnie bania
O mnie przestał czynić starania
Ja czekałam jego wyznania
A on tylko z kasety - niestety

Przyszła jesień - czas opadania
Jemu miłość przeszła od stania
Wiatr i deszcz chłostały ulicę
On napalił się na tę pizzę

Coraz dalej stawał od mych schodów
Łóżko bliżej rozkładał hot dogów
I zostawił mnie tak na ulicy
A sam odszedł z łóżkiem do tej pizzy

Jej pirackie puszcza nagrania
A ja chrypię jak taśma zdarta
Nogi cierpną od zimna i stania
Lecz chromolę już uczyć w szkole
Ja Forsytha już wolę niż Sartre'a
I handlarką obwoźną być wolę

Jej pirackie puszcza nagrania
A ja chrypię jak taśma zdarta...

M. Koterski, M. Drozdowska, A. Korzyński (komp.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz