Irena Kwiatkowska
Ballada jarzynowa
Jeremi Przybora
W pewnym sklepie MHD-JARZYNY
Sprzedawały dwie młode dziewczyny.
Jedna klęła i czosnek lubiła,
a ta druga - pachnąca i miła.
Wiec tę pierwszą odłóżmy na bok,
a o drugiej niech toczy się tok.
Dwóch ich weszło do sklepu w zapusty –
jeden sok pił na kaca z kapusty.
A jak wypił to zniknął za progiem –
więc na drogę powiedzmy mu: „Z Bogiem”.
A ten drugi w tę drugą wbił wzrok –
będzie kochał okrągły ją rok.
I tak stali przez chwilę nad ladą –
ona z twarzą jak seler pobladłą –
on z marchwianym wypiekiem na licu
i pachniało szczypioru donicą.
Aż powiedział jej wszystko, co czuł –
w tych trzech słowach: „Buraków bym z pół…”.
Wykradała klucz od tej komórki,
gdzie śpiewały kiszone ogórki,
majeranku mrok wonie rozniecał,
pomidory tętniły jak serca.
Tam szczęśliwa z nim była co noc
i warzywa niszczyła z nim moc.
Lecz gdy kwitnie ta miłość w jarzynie –
czas przypomnieć o drugiej dziewczynie –
tej, co gryzie ten czosnek co raz to.
A ją gryzie o szczęście ich zazdrość.
To zalewa się łzami, to klnie –
aż do świństwa ta zazdrość ją pchnie
I na twarzy się nawet nie zmarszczy,
gdy zaprosi oboje na barszczyk –
w barszczu będą trujące dwa grzyby
i otruje niechcący ich niby.
Zwłaszcza drugi trujący był grzyb.
Ale typ z tej dziewczyny, oj typ!
Odtąd w mroku sklepowej komórki
płaczą po nich jesienne ogórki,
żal dogłąbny kapustę przewierca,
pomidory pękają jak serca.
Więc, przechodniu, w MHD ty kup
bukiet z jarzyn i rzuć im na grób!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz