Agnieszka Osiecka - Przedmioty
Nie chciałam jechać, Bóg mi świadkiem,
nie chciałam, chociaż lipiec wrzał.
Robiłam wszystko, by ukradkiem
z mazurskiej szosy zbiec na aut.
Lecz znam tę drogę i na ślepo
na pamięć znam ją, niech to szlag,
więc mnie przygnało z Bógwiekąd,
więc mnie przywiało nie wiem jak...
Bezradnie znów do domu wracam,
gdzie mi przeminął czasu szmat,
i w przerażeniu klucz obracam
od czterech zim i pięciu lat.
I widzę w kącie piec zielony
i puszkę kawy Maxwell House
strzępy wakacji oddalonych
jak odgłos dzwonka z wielkich pauz.
Nad łóżkiem jeleń, choć umarły
niezmiennie patrzy w szary koc
na półkach kubki złe jak karły
pod oknem stolik – drzewa kloc.
Przy lampie ćma się tłucze wściekle
prawnuczka ćmy co znała mnie,
a ja już nie wiem, czy mi w piekle
tak gorzko będzie i tak źle.
Na sprzęty patrzę zbyt znajome
i widzę jak tu wszystko gra,
jakie to świetnie uzbrojone,
jakie to mocne zęby ma!
Nic nie umarło, hejże ha,
przedmioty skaczą mi do gardła
i nic nie wiedzą, że to ja,
że tylko ja – umarłam.
„Przekrój” 40/1967
Nie chciałam jechać, Bóg mi świadkiem,
nie chciałam, chociaż lipiec wrzał.
Robiłam wszystko, by ukradkiem
z mazurskiej szosy zbiec na aut.
Lecz znam tę drogę i na ślepo
na pamięć znam ją, niech to szlag,
więc mnie przygnało z Bógwiekąd,
więc mnie przywiało nie wiem jak...
Bezradnie znów do domu wracam,
gdzie mi przeminął czasu szmat,
i w przerażeniu klucz obracam
od czterech zim i pięciu lat.
I widzę w kącie piec zielony
i puszkę kawy Maxwell House
strzępy wakacji oddalonych
jak odgłos dzwonka z wielkich pauz.
Nad łóżkiem jeleń, choć umarły
niezmiennie patrzy w szary koc
na półkach kubki złe jak karły
pod oknem stolik – drzewa kloc.
Przy lampie ćma się tłucze wściekle
prawnuczka ćmy co znała mnie,
a ja już nie wiem, czy mi w piekle
tak gorzko będzie i tak źle.
Na sprzęty patrzę zbyt znajome
i widzę jak tu wszystko gra,
jakie to świetnie uzbrojone,
jakie to mocne zęby ma!
Nic nie umarło, hejże ha,
przedmioty skaczą mi do gardła
i nic nie wiedzą, że to ja,
że tylko ja – umarłam.
„Przekrój” 40/1967
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz