Мишка Шифман - Miszka Szyfman - Artur Barciś
Włodzimierz Wysocki - Michał B. Jagiełło
Miszka Szyfman, równy gość,
Mówi do mnie: Wiesz ty co,
Ja chromolę taki los -
Nudy, w telewizji dno,
Człowiek żyje z dnia na dzień,
Łazi z kąta w kąt,
Ja do Izraela chcę,
Chodź, wyemigrujmy stąd!
Miszka to, wiadomo, Żyd,
On tam od ZSRR
Woli izraelski wikt
I tę ichnią Goldę Meir,
Opowiadał, jak tam jest,
Tak barwnie i żywo,
Że i mnie wciągnęły też
Szpony Tel-Aviwu.
Miałem w czubie, ale tu
Nie zgodziłem ja się z nim,
Mosze Dajan - mówię mu -
To jest wredny sukinsyn.
Agresywny gość i zły,
Jakby giez go gryzł,
Razem powinniśmy my
Dać łachudrze w pysk!
Miszka jednak popadł w trans
Po wypiciu dwustu gram:
A z Egiptu wygnał nas - mówi
Ramzes któryś tam,
Takich, kurczę, trzeba bić,
Ja to pomścić muszę,
Czas też hańbę naszą zmyć
Z tej grandy z Chrystusem.
Tutaj Miszka zmarszczył brwi
I powiada: Wiesz, mam myśl:
Jedźmy razem, ja i ty,
No co, nie pojechałbyś?
Jesteś kumpel albo nie?
Tak? To grabę daj.
Razem wyprawimy się
W izraelski kraj!
Miszka - mówię - daj ty żyć,
Chcesz, to sobie jedź,
Ja do Żydów nie mam nic,
Bo co mógłbym mieć?
Ale ja nie jestem Żyd,
Ja jestem Rosjanin,
I w rodzinie mojej nikt
Nie był obrzezany!
Miszka, owszem, Żyd jak dąb,
Widać to na parę wiorst,
Nieskażony obcą krwią,
Okaz ewidentny wprost.
Dziadek siedział dziesięć lat -
Lekarz i truciciel,
Mój zaś ojciec, stryj i brat -
To antysemici.
Miszka się podrapał w kark,
Chociaż lekarz też, mówi do mnie:
Kola, wiesz, w Izraelu ciężko jest.
Bezrobocie, pełny stres,
A lekarzy tam jak psów,
Takie ich tam krocie są,
Że dentyści - szkoda słów -
Sami sobie zęby rwą!
Tutaj się podrapał w kark,
Golnął szklankę aż do dna
I powiada: Tak czy siak,
Jakoś się tam radę da!
Pomyślałem: Żyd nie Żyd,
Ale kumpla szkoda!
Wychyliłem jeszcze łyk
I krzyknąłem: Zgoda!
Staliśmy przez noce dwie
W gęstym tłumie żądnym wiz,
Miszce powiedzieli „Nie",
A mnie: „Jedź pan choćby dziś!"
Miszka krzyczy: „No co jest?
Żyd to ja, nie on!"
Urząd na to: „Płaszcz pan bierz
I wy....dalaj stąd!"
Miszka chodzi teraz zły,
Kombinuje cały czas,
Gdzie odmowy powód tkwi
I skąd te szykany władz,
Wódkę pije, głośno klnie
I narzeka: „To już szczyt,
Oni nie puścili mnie,
Bo ja jestem Żyd!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz