Do Boga na bal - Aleksander Wertyński


Aleksander Wertyński
Бал Господень


Tadeusz Lubelski
Do Boga na bal

Do miasteczka, gdzie była Pani małym dziewczątkiem
Nadszedł wiosną z Paryża dla Pani cadeau.
Wydawała się Pani, w smutnej sukni, orlątkiem,
Bladą śpiącą królewną z bajeczki Perrault...

W tej mieścinie zapadłej wiecznie Pani marzyła,
Że karety, że Wersal, że bale co dnia,
I że nocą, gdy suknię swą Pani włożyła,
Martwy książę unosi ją w rytmie trzech pas.

W tej mieścinie zapadłej nie widziano karety,
Nie bywało tu bali, nie znano tu fet.
Mijał czas. Pani zwiędła, jak i suknia niestety,
Pani suknia dziwaczna z „Maison Lavalette".

Lecz ziściły się wreszcie te marzenia szalone,
I w sam raz była suknia, w sam raz światła świec,
I specjalnie dla Pani petit milieu zgromadzone,
Żeby na katafalku przez miasto ją wlec.

Ślepe szkapy wytwornie potrząsały grzywami.
Stary pop grzecznie kadził, wgapiając się w dal...
I tak wiosną, w zabawnej teatralnej kompanii,
Wpadła Pani do Boga na bal.

Бал Господень

В пыльный маленький город,
где Вы жили ребёнком,
Из Парижа весной к Вам пришёл туалет.
В этом платье печальном
Вы казались Орлёнком,
Бледным маленьким герцогом сказочных лет.

В этом городе сонном Вы вечно мечтали
О балах, о пажах, и вереницах карет
И о том, как ночами в горящем Версале
С мёртвым принцем танцуете Вы менуэт…

В этом городе сонном балов не бывало,
Даже не было просто приличных карет.
Шли года. Вы поблекли, и платье увяло,
Ваше дивное платье "Maison Lavalette".

И однажды сбылися мечты сумасшедшие,
Платье было надето, фиалки цвели,
И какие-то люди, за Вами пришедшие,
В катафалке по городу Вас повезли.

На слепых лошадях колыхались плюмажики,
Старый попик любезно кадилом махал…
Так весной в бутафорском смешном экипажике
Вы поехали к Богу на бал.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz