Wiersz napisany przez Jerzego Jurandota w latach międzywojennych. Po II wojnie światowej autor przypomniał tekst (bez nut) w Dziejach śmiechu wydanych w 1959 i 1965 r. oraz w zbiorze satyr "Moja tfurczość" w 1966 r. W obozie jeńców wojennych w Woldenbergu, por. Leon Rzewuski skomponował do Walczyka muzykę. Rzewuski nie był zawodowym muzykiem, na fortepianie grał z amatorstwa, ze słuchu, nut i kompozycji uczył się dopiero w obozie jenieckim. Walczyka Warszawy napisał z okazji przygotowywania dla obozowego teatru Rewii, wystawionej w noc sylwestrową z 1941/1942 r. Pierwszym wykonawcą był ppor. rez. Jerzy Michałowski. Akompaniował mu kompozytor. Solista śpiewał piosenkę na tle papierowej dekoracji przedstawiającej fragment Warszawy z Kolumną Zygmunta. Piosenka z miejsca zdobyła sobie ogromną popularność wśród jeńców wojennych... (Źródło: Biblioteka Polskiej Piosenki)
Walczyk Warszawy
Jerzy Jurandot
Wszystkie walce śpiewają
O błękitnym Dunaju,
O Praterze, Grinzingu i winie,
Sentymentem wiedeńskim
Oddychają i łkają
I cesarska krew w żyłach ich płynie.
A ten walczyk się wyrzekł
Wszystkich węzłów rodzinnych
I dostojnych swych przodków C.K.,
A ten walczyk jest inny
I sentyment ma inny,
Chociaż walczyk i choć na trzy pas.
Ten walczyk to walczyk Warszawy,
Ten walc się urodził w Warszawie,
Po Łazienkach się włóczył
I Warszawy się uczył
Od królewskich łabędzi na stawie.
Zadumał się w sercu Warszawy
Nad dawnych jej dziejów pamięcią,
Westchnął cicho a szczerze
Przed Nieznanym Żołnierzem
I niziutko pokłonił się Księciu.
Melodyjnym zaklęciem
Zmarłe echa rozdzwonił,
Zbierał nuty na Tamce,
Kercelaku, Kanonii,
A na moście Kierbedzia
Cztery noce przesiedział,
Zasłuchany w wiślaną harmonię...
I słuchał ten walczyk Warszawy,
Upajał się każdym jej dźwiękiem,
Modlitewny dźwięk dzwonów
Z synkopami klaksonów
Splatał w jedną serdeczną piosenkę.
Po ulicach i placach
W piruetach wirował,
Pośród ludzi przemykał na palcach,
Zbierał tony i dźwięki
I ubierał je w słowa,
W proste słowa ulicy i walca.
Czasem z wiatrem biegł naprzód,
Czasem kręcił się w kółko,
Czasem zajrzał po cichu w czyjś dom,
I uśmiechy swe rzucał
Najbiedniejszym zaułkom,
Starym ludziom i dzieciom i psom.
Nauczył się walczyk Warszawy
Od Placu Saskiego do krańców,
U Fukiera pił wino,
Aż na Pragę popłynął,
Po Bielanach zataczał się w tańcu.
Nasłuchał się walczyk Warszawy,
Rozwijał się, dźwięczniał, dojrzewał,
Z każdą chwilą radośniej,
Z każdą chwilą donośniej
Melodyjną piosenkę swą śpiewał.
Aż zabłądził raz walczyk
W kąt zaciszny Łazienek
I na pomnik Szopena
Długo patrzył przez liście,
I - nie wiedział sam czemu -
Chciał zaśpiewać i nie mógł,
I rozpłakał się walczyk perliście.
I zdobył tam walczyk ton jeden,
Swój ton najpiękniejszy, choć łzawy,
Jakaś piosnka do echa
Poprzez łzy się uśmiecha...
Czy słyszycie?
To walczyk Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz