Na Czerniakowskiej - Konrad Tom

Ludwik Sempoliński
Na Czerniakowskiej

Konrad Tom

Choć ojca nie znał, matki też
Uchował się bez troski
Żył - toć najmniejsza żyje wesz
Nikt go nie pytał: „Jak się zwiesz?"
Na Czerniakowskiej

Z ogrodów latem kwiaty kradł
I czepiał się dorożki
"Niech jaśnie książę kupi kwiat!"
Przepijał dychy potem rad
Na Czerniakowskiej

„Poranny!" - zimą w głos się darł
Lub z szopką szedł krakowską
Raz świsnął nakryć kilka par
I Czarnej Mańce zaniósł w dar
Na Czerniakowską

Po Mańce Franka przyszła znów
Co jasne miała włoski
Niemało o nią natłukł łbów
Gdy chciał ją odbić ten i ów
Na Czerniakowskiej

Pawiaka potem przeszedł chrzest
Gdzie czuł się wcale bosko
I tylko czasem - co to jest
Tak mu się jakoś cniło fest
Za Czerniakowską

Po wyjściu z ula żył, jak mógł
Jak dziedzic, choć bez wioski
Posyłał Felkę swą na róg
Odbierał flotę, w zęby tłukł
Na Czerniakowskiej

W sakpalcie jasnym chadzał szyk
I w czapce cyklistowskiej
Majcherkiem władał - jeno myk
Pan Ignac - znał go każdy smyk
Na Czerniakowskiej

A teraz będzie koniec już
Historii andrusowskiej
Jak zwykle nocą: zemsta, nóż
Nikt nie zapłacze, bo i któż
Na Czerniakowskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz