Wiesław Michnikowski
Mężczyzna na kryzys
Wojciech Młynarski
Spójrzcie państwo na miłą mą fizys
Na ten uśmiech co w oku mym drga
Jeśli jest gdzieś mężczyzna na kryzys
Ten mężczyzna na kryzys – to ja
Inni wierzą w przeróżne siurpryzy
W wyjście z dołka i w złej passy kres
Jam założył, że zawsze jest kryzys
Że to spécialité polonais
Kryzys na mnie wytrzeszczał swe gały
W świątek, piątek czy miasto czy wieś
Jakby chciał mi powiedzieć
Ty, mały! Ty się do mnie przystosuj i cześć
Więc się wziąłem i przystosowałem
Jeszcze zanim mą skroń pokrył szron
Odtąd samopoczucie wspaniałe
Płuca miechy i serce jak dzwon
Obce były mi medykamenty
Polfa, Ciba czy Hoffmann -La Roche
Chateaubriand zostawiałem nietknięty
Wojujący ja byłem jarosz
A gdy mięsne kłopoty nierzadko
W stan amoku wprawiały mą brać
Jam zieloną obywał się natką
Wielki Gatsby, warzywna go nać
Jeśli chodzi w kryzysie o panie
Powodzenie się miało aż strach
Niedogrzane zimowe mieszkanie
Me westchnienia tak grzały, że ach
A gdy westchnień mych ciepły aksamit
Sprawiał, że serca pań jęły drżeć
Ostry bankiet puszczałem czasami
Chrzan, herbata, petit beurre'y i śledź
Więc jeżeli nastąpić ma przerwa
W tym kryzysie, w tej bryndzy, w tym dnie
Proszę dla mnie zbudować rezerwat
W Białowieży nie byłoby źle
Gdybym odtąd w kolejkach już nie stał
Gdybym wkoło w bród wszystkich miał dóbr
Wtedy mózg by pracować mi przestał
Wolę być traktowany jak żubr
Pośród jodeł i buków i cisów
Suchej natki podsypcie mi garść
Zróbcie dla mnie rezerwat kryzysu
Żebym mógł w nim spokojnie się paść
Społeczeństwo mi na to odjęczy
Pan nas, panie, rozśmiesza do łez
Ten rezerwat jest jakby ciut większy
Między Bugiem i Odrą on jest
Ukoiło mnie to momentalnie
Wokół znów pojawiła się skra
Nienormalnie jest, czyli normalnie
A mężczyzna na kryzys - to ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz