Święto szmalu - Andrzej Brzeski
Święto szmalu
Andrzej Brzeski
Na giełdzie znowu święto szmalu
Tu wzrosły akcje, spadły tam
Białe skarpetki, lśniące glany
Wesołych biznesmenów klan
W Victorii aukcja jest antyków
Van Gogha kupił jakiś gość
On będzie trzymał go na strychu
Bo w domu ma Van Gogh’ów dość
A obok się z nerwicy leczą
Nocą podatki obliczają
Całkiem zwyczajni faceci
Którym się odbić nie udało...
Oni przywykli już do wiatru
Który im prosto w oczy wieje
Jak do ubrania w szarą kratkę
Które się wkłada na niedzielę
Do tych żoninych papilotów
I stołówkowych zimnych zup
Do piwa z setą przy sobocie
Po którym chwiejny mają chód
Czasem pogwiżdżą gdzieś na meczu
Nad Wisłę wezmą stary spinning
Co do pociągu nie zdążyli...
Nie rozpierają się w Bristolu
Jak właściciele trzeciej Polski
Schowani w betonowych domach
Zostali w swych startowych dołkach
Jak na stopklatce zatrzymani
Z zimną herbatką w klatkach biur
W ciasnych tramwajach, z gazetami
Pod niebem z ozonowych dziur
Czasem zagapią się na rzekę
Popularnego ciągnąc w lufce
Całkiem zwyczajni faceci
Co ciągle robią w budżetówce...
Gdy po whiskaczach leczą kaca
Chuchając na sygnety złote
Feudałowie w swych pałacach
Za elektrycznym żywopłotem
Oni wracają autobusem
Przez poszarzałe resztki dnia
Na szybie rozgniatają muchę
I tylko im powieka drga
A wieczorami swoim dzieciom
O pięknym życiu klecą bajki
Całkiem zwyczajni faceci
Co wciąż czekają w poczekalni...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz