Wojciech Młynarski
Tango Carewicz
Raz pewien bojar, jak chojar dorodny
Co od Ruryka hymn, ród wiódł
W poranek chłodny się poczuł głodny
A specyficzny dość był to głód
Całego więc użył był prestiżu
By z zimnych nizin, gdzie szczęścia brak
Znaleźć się chyżo w mieście Paryżu
Gdzie mu damulki śpiewały tak
Mój ty carewiczu
Miłość twa nie dym
O to się drżąca zbliżam, byś ty czuł
Swe czółko przy czół-
Przy czółku mym
Mój ty carewiczu
Wtul się we mnie, wtul
Niech błyśnie łuna
Na twem abliczu
I niech to tango, ole
Twój ukoi ból
Że bojar ów silny był szaławiła
I choć patrycjusz, utracjusz był
Więc go mamusia wydziedziczyła
A on sam przywiądł i opadł z sił
W Paryżu zaś pewien dorobkiewicz
Jak mówi pismo, miełki bourjois
Otworzył wkrótce lokal „Carewicz”
Gdzie brzmi do dzisiaj melodia ta
Mój ty carewiczu…
W utworze tym winna być jeszcze puenta
W trzecim kuplecie, au troisieme couplet
Dla mnie to mięta, niech to pamięta
Kto kiedykolwiek mnie słuchać chce
Jeżeli wątła twa delegacyjka
Na to zezwoli, suń bracie tam
Gdzie ci bestyjka, białogwardyjka
Zanuci z chórem innych dam
Mój ty carewiczu…
Odrobina kiczu
Ma czarowną moc
Niech błyśnie łuna
Na twem abliczu
I carewiczem i ty
Bądź przez jedną noc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz