Rodzice - Leszek Długosz

Leszek Długosz - Rodzice

Przestali się śnić
Przeprowadzili się pewnie
Do kręgów jeszcze dalszej nieobecności.
Coraz bardziej rozdzielają nas
Lata nieodwiedzin
Milczenie telefonów
Brak zasiadania przy wspólnym stole
Wszystko to nie sprzyja.
Przydałaby się raz na jakiś czas
Chwila na progu
Szczypta wspólnej soli
To kiedyś do znudzenia:
No, jak tam sobie radzisz?…
Przydałoby się…

Gasną obrazy
Rozchodzą się głosy
Nieużywane łącza - zwoje pamięci
Korodują w bujniejszej z każdą wiosną
Trawie
I coraz im trudniej stamtąd przedostawać się
W pogranicze snu i jawy…

Ale zaprogramowani mocno
Ponad niepamięć
Raz i na zawsze - ponad śmiertelne
Złączeni ciała
Wrócą
Pojawią się
Jak na domowym kiedyś podwórku.
Zostałbyś jeszcze. Wiemy, wiemy
(Będą się niemal usprawiedliwiać)
Ale już późno i trzeba, żebyś wracał…

Po tego
Przy wieczornej lampce
Ze staroświeckim wiecznym piórem w dłoni
Pochylonego nad wpółzapisaną kartką
(Pobojowisko skreśleń i ocalałych światów)
Po tego siwiejącego już mężczyznę
Wrócą…
Wrócą jak po swoje...
Na żadnym ze światów
Nie ma takiego stogu
W którym ta igła
Mogłaby się im zgubić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz