W Kazimierzu... - Leszek Długosz

Leszek Długosz
W Kazimierzu,
czyli o kolejności westchnień


Kawałeczek świata, gdzie tak wszystkim
Bogu, ludziom i roślinom
Pięknie wyszło
(I Historii gdzie się trochę ocaliło…)
Góra, wąwóz, baszta, fara
I chałupki, i attyki
Co za czasu ostalina?
Renesansu nadwiślański odprysk
Cudny
Że się Wisła w łuk wygięła
(To z zachwytu)
Wysrebrzyła się wiklina.

Siąść w wiosenne przedpołudnie
Na ryneczku, gdy świat cichy
Stolik, kawa — o Madonno, nie do wiary
Jak tu wszystko umajone!
Rozsupływać w tej oprawie
Malowidło
Wśród zieleni i błękitu
Kłębowisko bezszelestne
W stronę rzeki z wiatrem mknące
Ponad wzgórzem, nad dachami
Flakon perfum rozpylony:
Primavera in Casimir.

Oczy przymknąć
Tak przez chwilę w oddaleniu
Za plecami mieć świat cały
Co uwiera, serce mroczy
To zapomnieć i pominąć…
Potem smugą światła tknięte
Unieść znów powieki
I ujrzawszy, że jest jawą
Co zdawało się przyśnione
Nie do wiary — westchnąć.
I potrzeby, i ochoty nie mieć innej
Jak znów westchnąć
I z uśmiechem
Z przypomnienia jakby, szepnąć:
„A obłoki”?
A obłoki?
Samą górą, w Kazimierzu, białą pianą
Piano, pianissimo płyną…

Obrazy:
Krzysztof Michalski (1,3)
Maciej B. Kaczmarczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz