Sufler-poliglota - Wojciech Młynarski


Wiesław Gołas

Sufler-poliglota

Wojciech Młynarski

Inny z robotą swą się mota,
psioczy i klnie po całych dniach,
ja jestem sufler-poliglota
i kocham swój niełatwy fach.
Od lat mnie angażuje w ciemno
wytwórni licznych wielka sieć,
bo wiedzą, że pracować ze mną,
to znaczy pewny sukces mieć.
Ot, choćby ten... od Borsalina,
bożyszcze pań, Alain Delon,
przy nim blondyna pierś wypina,
on się w uścisku łączy z nią.
I nagle klops! W pamięci dziurka,
słów panu Delonowi brak!
I ja w tę dziurkę daję nurka
i po francusku sunę tak...
fraza po francusku

Tu dodam, że się ostatecznie
ugruntowała sława ma,
kiedy mnie zaproszono grzecznie,
abym suflował w USA.
Na planie, spod czarnego ronda,
z dyskretną skrą na oka dnie,
spoglądał na mnie Henry Fonda,
tu miał armatę – a tu dwie!
W głęboką się rzuciłem toń ja,
pragnąc pokazać, żem nie śmieć,
musiałem rżeć za Fondy konia,
kiedy foń Kondy... – koń Fondy przestał rżeć.
A potem kolt sześć razy puknął,
spadł z konia na łeb jakiś drań
i się pan Fonda w roli cuknął,
i tak musiałem zagrać zań...
wstawka westernowa

Przyszło kolejne doświadczenie,
konkretne jak obuchem w łeb,
dostałem oto zaproszenie,
żeby pofrunąć hen na step.
W krąg, jak step długi i szeroki,
szabelki błyszczą, konie rżą,
ja to lustruję jednym okiem,
a drugim czytam rolę mą.
Reżyser, orzeł Kaukazu,
nieczuły na pocisków huk,
bezbłędnie wyczuł mnie od razu,
w czym bym się był wykazać mógł.
I rzekł mi: „Ech, ty... oczajdusza...
Ruń mi ty na stepową ruń
i kiedy zatnie się katiusza,
ty z egzemplarza tego suń!”.
motyw „stepowy”

I zawsze kiedy wypełniałem
kolejną z pamięciowych luk,
wzdychałem, czemu są tak małe,
ja bym suflować dłużej mógł.
Ja sam bym zagrał kawał roli,
miast z egzemplarzem z boku tkwić,
ach, nie od dziś mnie serce boli,
że los mi każe w cieniu żyć.
Często z emocji drżą mi ręce,
że przyjdzie wreszcie chwila ta,
że ktoś zapomni tekstu więcej,
że ktoś mi dłużej pograć da!
Raz mi przytrafił się samuraj,
zdumiewał mnie sklerozą swą,
lecz i on zapominał góra
trzy, cztery słowa. Proszę o...
motyw japoński

Aż gdy mnie brała rozpacz czysta,
że się nie spełnią plany me,
przytrafił mi się raz artysta,
o którym wam powiedzieć chcę.
Film był... nieważne, mniejsza o to,
ważne, że mi gdzieś z duszy dna
głos rzekł: „Suflerze-poligloto,
to jest największa szansa twa!
Odłóż egzemplarz swój – powoli
i czekaj, bo artysta ów
zapomni zaraz całej roli,
nie jakichś głupich paru słów!”.
Tu rozejrzałem się dokoła
i jąłem w stronę planu iść,
artysta się nazywał.... GOŁAS
i gram za niego aż do dziś!

1988

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz