Sztandar szczęśliwej drogi - Marek Grechuta

Marek Grechuta
Sztandar szczęśliwej drogi

Gdzie się cztery wiatry kłębią
Na rozdrożu drogi myląc
Stoi z duszą swą gołębią
Sztandar jak wierzba się chyląc

Sztandar przydrożny ma szaty
Co mogą okryć w noclegu
Jest też jak ręcznik puchaty
By otrzeć ci pot po biegu

Ślepiec pokaże ci drogę
Gdy ręką tej mapy dotknie
Opatrzy zbolałą nogę
Gdy zraniona we krwi moknie

Sztandar za obrus posłuży
Przydrożnych śniadań na trawie
Kiedy zmęczeni w podróży
Zamarzą o jakiejś strawie

Jak namiot niewielki bywa
W nim dziecko zaśnie przy drodze
I wartę przy nim odbywa
Jak strażnik na jednej nodze

Ale najbardziej potrzebny
Jest zagubionym na szlaku
Wtedy jak drogowskaz śpiewny
Służy za jeden ze znaków

Gdy noc nam senny pled rzuci
Co kolor ma granatowy
Sztandar wesołą pieśń nuci
I każe zadzierać głowy

Trzepocze na wietrze, klaszcząc
Tu jestem, mgły rozwiewając
To chwila, gdy bagaż taszcząc
Podróżni go podziwiają

Ruszają po dłuższej chwili
Stąd dotrą na domów progi
Nic już im drogi nie zmyli
To sztandar szczęśliwej drogi

Władysław Hasior

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz