Samotność boli cię, trudno z nią żyć
Wieczorem pusty dom i po nim ślad
Kolejny raz odszedł ktoś
Zapewniał, że będzie twój
Taki pech, znowu pech
Nie możesz przestać myśleć ciągle, bo
Wciąż pytasz - czemu ja, dlaczego mnie
I martwisz się patrząc w noc
A w sercu pulsuje żal
Po co żyć, w oczach łzy
Korali sznur na szyję włóż
Umaluj twarz i z domu wyjdź
I w niebo spójrz, ucałuj świt
Opadnie z twego serca ból
Być może tam już czeka ktoś
Kto tak jak ty boi się żyć
Pogadasz z nim, otworzysz się
I już nie będzie więcej źle
Bo człowiek rodzi się by z ludźmi żyć
Rozmawiać, spacerować, marzyć, śnić
Pomagać i pomoc brać
Przy bliskim w nieszczęściu trwać
Dobrze jest takim być...
Ty władasz mocą tajemną
Ty wiesz, co stanie się ze mną
Los przyjmę jaki wyznaczysz
Z wiarą, nadzieją – nie chcę inaczej
Oczyść Panie serce moje – niech kochać umie
Oddal wszelkie niepokoje – pozwól zrozumieć
Co zostawić, a co zmienić, co pożegnać, co rozpocząć
Proszę, pomóż mi, mój Boże, zanim usnę ciemną nocą
Jesteś samotny w swojej wielkości
Tak bardzo pragniesz mojej miłości
Chcę tobie służyć w szczęściu, rozpaczy
Ufając zawsze – nie chcę inaczej...
Jeszcze trwa maskarada
Słyszysz pochlebców szum
Maski zdjąć nie wypada
Kłamstwa domaga się tłum
Serce bije na trwogę
Głuszy je natrętny bal
Wbijasz w serce ostrogę
Tak hartuje się stal
Tańcz, tańcz, jak tego chcą inni
Śmiej się, śmiej, wykrzywiaj swą twarz
Nie myśl, że oni są winni
To ty w obłudzie maski trwasz
Wiedz, że ich nie obchodzi
Co z tobą, gdy skończy się bal
Samotnie wracasz do domu
Przed tobą noc zimna i dal
Jeszcze stroisz się w szaty
Wieniec zdobi twą skroń
Masz być silny, bogaty
Chociaż drży spocona dłoń
Ile jeszcze pozorów
Jak długo ma trwać ten bal
Boisz się wypaść z toru
Myślisz, że będzie ci żal...
Powiedziałeś mi dwa słowa
Tak stare, jak stary jest świat
Wszystko stało się nowe
Ubyło mi kilka lat
Nie martwi mnie już pogoda
Mam wszystko, co potrzeba
Czuję się lekka i młoda
Bo w sercu kawałek nieba
Słońce niosę w ramionach
Idę przez świat
Do ludzi się uśmiecham
Bo trzymam taki skarb
Chętnie się nim podzielę
Gdy poprosi mnie ktoś
Bo wiem jak trudno
Nieść swój los
Powtarzaj mi często te słowa
Tak stare, jak stary jest świat
Wtedy śmiało otwieram
Bramę każdego dnia
Te słowa są jak klucze
Powiedz je teraz, nie zwlekaj
Nie jutro, nie pojutrze
Pojutrze jest tak daleko...
Stanisława Celińska Mija raz dwa Dorota Czupkiewicz
Mówisz: nie kocham cię
A ja uśmiecham się
Dziwisz się, lecz
Nie wiem czy wiesz
Jakiej miłości chcę
Czy kochasz mnie, czy nie
Ziemia wciąż kręci się
Widocznie ty to nie mój typ
Kim jesteś? Nie znam cię
Mija raz dwa, nie burzy krwi
Miłość jak ta, co z zimna drży
W tym właśnie rzecz - miłość już wiem
Jeżeli jest, nie kończy się
Mija raz dwa, nie burzy krwi
Miłość jak ta, co z zimna drży
W tym właśnie rzecz - miłość już wiem
Jeżeli jest nie kończy się...
Oddycham głębiej, gdy
W końcu zamykasz drzwi
Łóżko i stół pękły na pół
Znów nie mam prawie nic
Nie mam, lecz wszystko gra
Z ust ścieram gorzki smak
Myślałam, że świat skończy się
Na przekór tobie trwa...
Polskie drogi (instr.) Igram wciąż - C. K. Norwid
Taniec dworski, Romeo, Julia, Pojedynek (instr.) Pieśń XXIV - Zegar, słyszę wybija - J. Kochanowski
Motet - Eritis Sicut Deus (instr.)
Te wieczory fosforyczne i w powietrzu zapach siarki pachnie piekłem, spalinami i dziewczęce z puszkiem karki koło kiosku mężczyzn wianek to wieczory niekochanych Strzelasz piwko raz i drugi i już bracie masz kopytka jeden, który piwko sączy mówi: tak, ta jest niebrzydka więc podchodzisz roześmiany to jest salon niekochanych I pomimo żeś jest diabeł i że diable sączysz słówka to już na nią ktoś tam czeka mowa twoja bardzo krótka facet pięknie jest ubrany to wieczory niekochanych Znikły szybko twe kopytka znowu człapiesz buciorami w ustach cierpko, cierpko w ustach pachnie kurzem, spalinami i neony są jak rany to wędrówki niekochanych Gasisz światło i zasypiasz sen twój muszlą z szumem głosów z kobietami różowymi idziesz z jakąś w dal gdzieś szosą i jest dobrze jak u mamy to są noce niekochanych
Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego!
Nie jesteś ty zwyczajów starosty naszego.
Ciebie czasem pochmurne obłoki zasłonią,
Ale ich prędko wiatry pogodne rozgonią,
A naszemu staroście nie patrz w oczy śmiele,
Zawsze u niego chmura i kozieł na czele.
Ty rosę hojną dajesz po ranu wstawając
I drugą także dajesz wieczór zapadając,
U nas post do wieczora zawsze od zarania,
Nie pytaj podwieczorku, nie pytaj śniadania.
Starosto, ty nie będziesz słoneczkiem na niebie!
Ni panienka, ni wdowa nie pójdzie za ciebie!
Wszędzie cię, bo nas bijąsz, wszędzie osławiemy,
Babę, boś tego godzien, babę-ć narajemy,
Babę o czterech zębach. Miło będzie patrzeć
Na cię, gdy przy niej siędziesz jako w majestacie,
A ona cię nadobnie będzie całowała,
Jakoby cię też żaba chropawa lizała.
Zapytaj niewiast, gdy same na drodze,
Gdy rozrzewnione gubią się w płakaniu...
Zapytaj mędrców, albo na podłodze
Leżących prochów, bo skorsze w uznaniu!
Albo zapytaj siebie, ale w chwili,
Gdy pod stopami glob ci się zakręci,
I cudza w tobie waga się przesili,
I w swojej mierze staniesz, bez pamięci:
Pojechał w obce strony
Paź na koniku wronym
O jak ciężkie od smutku ma serce
Koń niesie go gdzie zechce
Zatrzymał się u źródła
Jak z tym smutkiem na sercu żyć trudno
Na jesionowej korze
Wyrył jej imię nożem
O, jak ciężko się rozstać z dziewczyną
Po twarzy łzy mu płyną
Gdy król u źródła staje
Smutek ciąży na sercu jak kamień
Pyta królowa pani
Kto go tak w serce zranił
Po rozłące, kto smutek wypowie
Będziesz paziem królowej
Potem z dworką wesele
Jedno serce, a smutku tak wiele
Pojechał w obce strony
Paź na koniku wronym
O jak ciężkie od smutku ma serce.
Koń niesie go gdzie zechce
Zatrzymał się u źródła.
Jak z tym smutkiem na sercu żyć trudno
Czarnych myśli zaniechaj
Królu racz sam odjechać
W śmierci moja jedyna pociecha
I Nad Kapuletich i Montekich domem, Spłukane deszczem, poruszone gromem, Łagodne oko błękitu. II Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów, Na rozwalone bramy do ogrodów -- I gwiazdę zrzuca ze szczytu; III Cyprysy mówią, że to dla Julietty, Że dla Romea -- ta łza znad planety Spada... i groby przecieka; IV A ludzie mówią, i mówią uczenie, Że to nie łzy są, ale że kamienie, I -- że nikt na nie... nie czeka!
Taka głęboka przy fontannach cisza,
Tak ciemne mirty i tak liściem szumią
Nad fontannami, jak pacierz derwisza.
Cały ten smutek błękitami tłumią
Wody Lepantu i z czystego nieba
Patrzące czoło (jestem w Grecyi) Feba.
Ani po drogach bawiącej się dziatwy,
Ani człowieka w polu, ni na drodze,
Czasem szumiącym lotem kuropatwy
Porwą się w stado, tuż przy konia nodze
I padną blisko - i znów cisza wielka.
Jaskółek żadna nie wyśle ci belka.
Niebo tych czarnych gwiazdek pozbawione -
Wdzięcznie błękitne... zda się, że nad smętnym
Krajem przeszłości - leży zamyślone
Jakim obrazem dawnym i pamiętnym
Tylko samemu Bogu, co w niem duma.
Kraj ten zniszczyła tak wolności dżuma...
Ząbek się lasu dopiero wyrzyna;
Małe sosenki, jako pszczoły, brzęczą
Jedwabnym kolcem... Jeżeli masz syna,
A tego kraju ludzie nie zamęczą,
Może zobaczy Grecją pełną krasy,
Ubraną w ludzi szczęśliwych - i w lasy.
Ale my, dzieci nieszczęścia, stąpamy
Po głazach, chwastach i ruinach - głuchych;
My się przez wielkie pustynie wołamy
W ciszy bezludnej, my przy źródłach suchych
Szukamy wody, spaleni zarzewiem.
Gdzie będą szukać naszych mogił? – Nie wiem
Maryj rozlicznych (a tych nigdy dosyć!),
Jasnych Magdalen z bujnymi włosami,
Roztropnych Zofii - i genialnych Teres,
I dnie, i noce nie ustawam prosić,
Żeby raz skończyć świat z interesami!...
*
Ta jest modlitwa, a i ten interes,
Żeby raz ludzkość weszła do okresu,
Który jej z dawna należy się logicznie,
Gdzie już żadnego nie ma interesu
I gdzie już nic się nie robi praktycznie.
*
I o to święte proszę, które noszą
Grzebień z promieni i łzę mają w oku,
I z Weroniką od łkań się zanoszą
Na purpurowym obłoku - -
Dobranoc! już dziś więcej nie będziem bawili,
Niech snu anioł modrymi skrzydły cię otoczy,
Dobranoc, niech odpoczną po łzach twoje oczy,
Dobranoc, niech się serce pokojem zasili.
Dobranoc, z każdej ze mną przemówionej chwili
Niech zostanie dźwięk jakiś cichy i uroczy,
Niechaj gra w twoim uchu; a gdy myśl zamroczy,
Niech się mój obraz sennym źrenicom przymili.
Dobranoc, obróć jeszcze raz na mnie oczęta,
Pozwól lica. - Dobranoc - chcesz na sługi klasnąć?
Daj mi pierś ucałować. - Dobranoc, zapięta.
Dobranoc, już uciekłaś i drzwi chcesz zatrzasnąć.
Dobranoc ci przez klamkę - niestety! zamknięta!
Powtarzając: dobranoc, nie dałbym ci zasnąć.
Ja napoję
Usta twoje
Dźwiękiem i potęgą,
Czoło twoje przyozdobię
Jasności wstęgą
I matki miłością
Obudzę w tobie
Wszystko, co ludzie na ziemi,
a anieli w niebie
Nazwali pięknością -
O synku mój,
By ojciec twój,
Kochał ciebie.
Igram wciąż, twardą kratę z całej siły trzymam,
I coraz wyżej biegnę - wkrótce naokoło
Księżyc osypię kwiatem.
Chwytam już
Promienie blade, co się snopem trzęsą,
Jako zbielałe kłosy, kiedy długą rzęsą
Mrugają na żniwiarza. Ach, i gdyby jeszcze
Ten nudny, mdławy wietrzyk uprzykrzonym wianem
Nie targał splotów moich...
Halina Poświatowska jeszcze jeden minął dzień jeszcze jeden list pofrunął pasmem dymu jakże mocno krzyczał płomień jakże palił teraz skrzętnie na kolanach zbieram okruszyny prochu by na środę popielcową było dość
Czy w radości, czy w tęsknocie - zakochany,
Chodzę sobie, w waszą mowę zasłuchany.
Dobre deszcze, deszcze dobre, złotem dziane,
Smugi jasne, krople drobne, ukochane.
Marianna Wróblewska Wymarzony domek za wsią Andrzej Tylczyński
Ja jestem snem, marzeniem, dniem
I nocą słodką tak jak miód
Szukałeś mnie, znalazłeś mnie
Dziś co mężczyzna to już wróg
Ozłocisz mnie i szczęście dasz
Bo jestem tak jak słońca promień
Odwrócisz smutek przeszłych dni
Bo z tobą dobrze będzie mi
Kupisz...
Wymarzony domek za wsią
Masz go w swej pamięci jakby za mgłą
Jutro będzie to nasz zamek ze szkła
Nasz maleńki świat
Wymarzony domek za wsią
Stoi wolny dla tych, co jeszcze śnią
O tym, że się szczęście zbudować da
I nie tylko w snach
Więc jestem snem, marzeniem, dniem
I nocą - ale czy jak miód
Szukałeś mnie i masz już mnie
Dziś co mężczyzna to twój wróg
Ozłacasz mnie - czy szczęście mam
Choć jestem tak jak słońca promień
Odwracasz smutek przeszłych dni
Czy z tobą dobrze będzie mi
Wątpię...
Wymarzony domek za wsią
Ciągle w twej pamięci jakby za mgłą
Kiedy będzie to nasz zamek ze szkła
Nasz maleńki świat
Wymarzony domek za wsią
Stoi wolny dla tych, co jeszcze śnią
O tym, że się szczęście zbudować da
Ale tylko w snach
A teraz już nie jestem snem
Nie jestem nocą ani dniem
Nie szukasz mnie i nie chcesz mieć
Każdemu mógłbyś oddać mnie
Odarłeś mnie ze złudzeń też
Zabrałeś każdy słońca promień
Przywracasz smutek dawnych dni
Beze mnie lepiej będzie ci
Spróbuj...
Wymarzony domek za wsią
Został w mej pamięci jakby za mgłą
Wczoraj miał to być nasz zamek ze szkła
Nasz maleńki świat
Wymarzony domek za wsią
Został wolny dla tych, co jeszcze śnią
O tym, że się szczęście napotkać da
Tak jak w pięknych w snach…