Le pianiste de Varsovie, czyli wspomnienie o Warszawie

Warszawa. Pokochałam to miasto od pierwszego wejrzenia, a było to w latach 50. ub. wieku, kiedy wokół Pałacu Kultury można było jeszcze zobaczyć ruiny i napisy „MIN NIET”. Byłam wtedy dzieckiem, ale dobrze to zapamiętałam. Potem etos Powstania, „Kanał” i „Kolumbowie”. Ukochani Skamandryci. Czar przedwojennych kabaretów.  Agnieszka Osiecka i Wojciech Młynarski. Bernes i Okudżawa. Wyjazdy do teatrów, ostatnie spektakle STS-u, włóczęgi po Starym Mieście, spacery w Łazienkach, Bazar Różyckiego i „Zły” Tyrmanda, nadwiślańskie plaże. Ile jeszcze skojarzeń? (to już tak, do rymu). Byłam krakuską, ale wolałam Warszawę od mojego Krakowa, którego urody wtedy nie doceniałam. Po prostu sobie był. W Warszawie oddychało się pełną piersią, w „zapyziałym” Krakowie chorowało. Tamta Warszawa pozostała jeszcze we śnie Niemena, dzisiejsza jest już odległa, ale nadal pociągająca. A Kraków?... Stał mi się bliski. Co z tym wszystkim wspólnego ma Gilbert Becaud? Znowu musiałabym zacząć od Warszawy.


Gilbert Becaud - Le pianiste de Varsovie
Jan Danek - Warszawski pianista

Henryk Rostworowski

Zamyślony zmierzch
Wspomnienie tych odległych lat
Przyniósł mi w uśpionych ciszą bzach
Szopena scherzo gra
Ten sam warszawski wiatr

Dalekie dni młodości
Widzę znów jak przez sen
Jak z albumu kart
Wychodzi w mgle minionych lat
Warszawski dzień

Bramy cień, schody, jakieś drzwi
I na poddaszu siwy pan
Przy fortepianie co czernią lśni
Tak to on, profesor mój

Nad klawiaturą chyli skroń
Piano, mój chłopcze, uderzaj lżej
Później Szopena nauczył mnie grać
I ufność zamknął w moją dłoń

I nagle nocy mrok się wdarł
Grzmot licznych braw
Gwar wielkich sal
A na warszawski szary dzień
Spadł cicho zapomnienia cień
I gdyby dzisiaj nie ten wiatr

Tysiące bomb, motorów ryk
Zwalony dom, rozpaczy krzyk
Żołdaków krok, na murze krew
Bezsilny wzrok, bezsilny gniew
Modlitwy szept, ręce bez sił
Księżyca sierp, czerwony pył
Serce jak młot, za rogiem czołg
A w górze nieba niemy strop

To z albumu kart
Powstaje w mgle minionych lat
Warszawski dzień

Bramy mrok, schody, jakieś drzwi
A na poddaszu przy fortepianie
Tak, to on, mój profesor

Dalej trochę pięknych zdjęć Warszawy z początku XX w. znalezionych
podczas internetowych wędrówek



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz