Marian Hemar
Trzej żołnierze z Salamanki
Trzej żołnierze z Salamanki osuszali w karczmie dzbanki.
Pili ostro, bez przelewek, pili zdrowie swoich dziewek.
Pierwszy w górę podniósł szklankę, złoty płomień wypił z niej:
- Cudny dzieciak mój, Anita, jak wiosenny kwiat rozkwita,
Piję duszkiem za kochankę!
Krzyknął drugi: - Carmencita samą siarką jest nabita,
Piję duszkiem zdrowie jej!
A trzeci wziął się wpół i pięścią palnął w stół,
I zaśmiał się: - Do kata! Jak mam dwadzieścia lat,
Wypiłbym własną krwią za Juanitę mą,
To jest największa szmata na cały boży świat!
A wtem ich przejął ziąb i mróz po serca głąb,
I dusza w nich zadrżała, i dreszcz obleciał pierś -
Spojrzeli się - bez krwi - po sobie i na drzwi,
A w drzwiach milcząca stała kostucha, czarna śmierć...
Trzej żołnierze z Salamanki upuścili z brzękiem szklanki
I porwali się zza stoła, zimny pot im okrył czoła.
- Co ci po nas, kościotrupie? Winoś rozlał, to już idź!
- Ha! Umierać niewygoda? Ale dziw, że wam tak szkoda
Głupich dni, chłopaki głupie!
- Ani głupie, ni rozumne, ale czas nam jeszcze w trumnę,
Ale pozwól jeszcze żyć!
- Pozwolę - rzekła śmierć - godzinę wam i ćwierć,
Niech każdy z was, niecnota, do dziewki gna co tchu,
A która z gachem w grób pójść zechce jak na ślub,
Daruję mu żywota! - Wypadli więc za próg...
A w pustej karczmie tam została sama śmierć,
Usiadła bez pośpiechu i odstawiła żerdź.
I w dzbanie, wedle dna, znalazła łyki dwa,
I trzęsła się ze śmiechu kostucha, czarna śmierć...
Trzej żołnierze z Salamanki wpadli, każdy, do kochanki:
- Podziel ze mną grób, nieboże, jak dzieliłaś ze mną łoże!
Rozpłakała się Anita: - Więc się trzeba rozstać nam?!
Jakżeż pójść bym z tobą miała - jeszczem życia nie zaznała –
Moje życie ledwie świta!
Rzekła druga, Carmencita: - Chcę przed śmiercią żyć do syta,
Nie zapomnę cię - idź sam!
A Juanita zła - zaśmiała się: - Ha, ha!
Zostanę już przy tobie, chociażbyś nie chciał sam!
Nas złączyć nie mógł ślub - niech ślubem będzie grób!
Przytulisz mnie i w grobie - to wszystko, o co dbam!
Dwa razy spadła żerdź, a potem rzekła śmierć:
- Już wiele głupstw widziałam, takiego jeszcze nie!
Znam świat od tylu lat - lecz tu się kończy świat,
Ze dziewka zakochana silniejsza jest niż ja!
Trzej żołnierze z Salamanki
Trzej żołnierze z Salamanki osuszali w karczmie dzbanki.
Pili ostro, bez przelewek, pili zdrowie swoich dziewek.
Pierwszy w górę podniósł szklankę, złoty płomień wypił z niej:
- Cudny dzieciak mój, Anita, jak wiosenny kwiat rozkwita,
Piję duszkiem za kochankę!
Krzyknął drugi: - Carmencita samą siarką jest nabita,
Piję duszkiem zdrowie jej!
A trzeci wziął się wpół i pięścią palnął w stół,
I zaśmiał się: - Do kata! Jak mam dwadzieścia lat,
Wypiłbym własną krwią za Juanitę mą,
To jest największa szmata na cały boży świat!
A wtem ich przejął ziąb i mróz po serca głąb,
I dusza w nich zadrżała, i dreszcz obleciał pierś -
Spojrzeli się - bez krwi - po sobie i na drzwi,
A w drzwiach milcząca stała kostucha, czarna śmierć...
Trzej żołnierze z Salamanki upuścili z brzękiem szklanki
I porwali się zza stoła, zimny pot im okrył czoła.
- Co ci po nas, kościotrupie? Winoś rozlał, to już idź!
- Ha! Umierać niewygoda? Ale dziw, że wam tak szkoda
Głupich dni, chłopaki głupie!
- Ani głupie, ni rozumne, ale czas nam jeszcze w trumnę,
Ale pozwól jeszcze żyć!
- Pozwolę - rzekła śmierć - godzinę wam i ćwierć,
Niech każdy z was, niecnota, do dziewki gna co tchu,
A która z gachem w grób pójść zechce jak na ślub,
Daruję mu żywota! - Wypadli więc za próg...
A w pustej karczmie tam została sama śmierć,
Usiadła bez pośpiechu i odstawiła żerdź.
I w dzbanie, wedle dna, znalazła łyki dwa,
I trzęsła się ze śmiechu kostucha, czarna śmierć...
Trzej żołnierze z Salamanki wpadli, każdy, do kochanki:
- Podziel ze mną grób, nieboże, jak dzieliłaś ze mną łoże!
Rozpłakała się Anita: - Więc się trzeba rozstać nam?!
Jakżeż pójść bym z tobą miała - jeszczem życia nie zaznała –
Moje życie ledwie świta!
Rzekła druga, Carmencita: - Chcę przed śmiercią żyć do syta,
Nie zapomnę cię - idź sam!
A Juanita zła - zaśmiała się: - Ha, ha!
Zostanę już przy tobie, chociażbyś nie chciał sam!
Nas złączyć nie mógł ślub - niech ślubem będzie grób!
Przytulisz mnie i w grobie - to wszystko, o co dbam!
Dwa razy spadła żerdź, a potem rzekła śmierć:
- Już wiele głupstw widziałam, takiego jeszcze nie!
Znam świat od tylu lat - lecz tu się kończy świat,
Ze dziewka zakochana silniejsza jest niż ja!
świetne, celne, dowcipne - wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, za ten humor i urok jego wierszy.
OdpowiedzUsuń