Na pięknej wyspie Niebywalencji - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Na pięknej wyspie Niebywalencji

Na pięknej wyspie Niebywalencji
jest najcudowniej, jeśli nie więcej.
Tam najpiękniejsze morze i palmy
i jeszcze parę rzeczy, ustalmy.
Życie upływa tam w obfitości
przygód i zabaw i bez przykrości.
Przykry tam tylko kwiatuszek „fu”.
Kto nos weń wetknie,
to tak go trzepnie,
że już kompletnie
nie złapie tchu.

Na pięknej wyspie Niebywalencji
jest mniej banału, a moc inwencji:
królik – dusiciel, pieszczotnik – boa,
jest pszczoła goła bardzo wesoła,
krowa, co dużo daje, jak ryczy,
rekin – brudojad pełen słodyczy,
wampir, co mdleje, gdy widzi krew,
skunks, który ślicznie
pachnie fizycznie
i identycznie
na każdy zew.

Na pięknej wyspie Niebywalencji
nie ma zupełnie inteligencji.
Inteligentni za to bywają
wszyscy co żyją, i tam się mają:
ludzie, zwierzęta, palmy i chmury…
Z jednym wyjątkiem – Bonawentury.
Bo tak nazywa się pewien płaz,
co wszystko kupi –
a gdy się skupi,
jest nadal głupi.
Martwi to nas.

Na pięknej wyspie Niebywalencji
często normalnych brak konsekwencji:
małpy, małpując Piotrusia, pieją
i trochę psieją, gdy się wypieją.
Gdy kogoś trzaśnie kto w coś z znienacka,
to coś nie puchnie, a trzask nie trzaska.
A gdy wre walka na śmierć i grób –
wiedzą i ryby,
a nawet grzyby,
że to na niby
walka i trup.

Na pięknej wyspie Niebywalencji
żyją Indianie czyści mniej więcej.
Są też korsarze gorsi w tym sporo,
bo brak im pralki i rzadko piorą…

Wyzwanie na pojedynek - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Wyzwanie na pojedynek

Hak
Jeżeliś zuch,
to w wodę buch,
przypływaj tu na skałę!
A ja ci łeb
natychmiast przep –
ołowię puginałem!

Piotruś
Głupawa pieśń,
bo coś za wcześ –
nie ryczysz o zwycięstwie.
Zamykaj dziób
i lepiej skup
się, bom niezwykły w męstwie!

Wendy
Co to będzie? Co to będzie?
Kto zwycięstwa laur posiędzie?
Piotruś przecież jest wspaniały,
chociaż dość zarozumiały.
Za Piotrusia trzymam kciuk,
Hak to bardzo groźny wróg.

Hak
Chłopaczku, chodź!
Pieszczoszku cioć,
za krzak się nie kryj wiotki!

Piotruś
Ty nie łżyj, Hak!
Gdzie tutaj krzak?
I nie mam żadnej ciotki.
Ja skaczę w toń,
więc szykuj broń
i zasłoń się twym hakiem!

Hak
Bogowie mórz!
Więc bliski już
kres udręk z tym szczeniakiem!

Wendy
Co to będzie? Co to będzie?
Kto zwycięski bój odbędzie?
Piotrze, orłem bądź – nie pawiem,
bo cię lubię, kocham prawie…
Zwycięż Haka, chociaż sam
twierdzisz – zły on, lecz nie cham

Uch, nienawidzę Piotra - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Uch, nienawidzę Piotra

Pieśń kapitana Haka


Uch, nienawidzę Piotra
za podły ów uczynek.
Dłoń odciął mi nóż łotra,
gdym miał z nim pojedynek.
Nakarmił krokodyla
tą dłonią, której brak.
A on co chwila
z fal się wychyla,
bo ma na resztę
smak.

Ten hak Piotrowi w gardziel
na oczach wepchnę zgrai.
Podnieca mnie to bardziej
niż skarby Surabai.
Jeśli na lewą stronę
go nie wywrócę – tak,
tom ja skowronek,
tom ja skowronek,
skowronek,
skowronek nie –
Hak!

Domek Wendy - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Domek Wendy

Wendy
Pragnę mieć maleńki domek,
byleby się zmieścić tam,
żeby ściany miał zielone
z liści, kiści i ze lian.

Chłopcy
Będzie domek, a w nim wanna,
kuchnia, łóżko, krzesła też
i niebieski dym, co z rana
będzie szedł przez komin beż.

Wendy
Przez czerwone okiennice
gwiazdy sypną się ze szpar,
gdy sen spłynie na źrenice,
a na uszy cykad gwar.

Chłopcy
Czarny kogut srebrnym głosem
będzie z dachu rano piał.
Ruda małpa weń kokosem
ciśnie, by jej pospać dał.

Wendy
Czy w marzeniach raczej tonę,
czy na serio mam to wziąć?

Chłopcy
My ci zbudujemy domek,
a ty naszą mamą bądź!

Wendy
Mamą? Świetnie! Tylko nie wiem,
jak okazać wdzięczność mam?
Wiem! Uszyję te kieszenie,
których los poskąpił wam!

Piosenka o kieszeni - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Piosenka o kieszeni

Wendy
Ach, jak się cieszę!
Jak się cieszę –
że każdy z was mieć będzie kieszeń!
Marzycie przecież o kieszeniach.
Więc nie ma chwili do stracenia –
uszyję wam kieszeni sześć.
A w każdej taka treść:
order żołnierza
ząb nietoperza
kłak ze lwiej grzywy
żuk obrzydliwy
korek od denka
pukiel Szopena
sznurek do worka
guzik rozporka
znaczek z Kolumbii
puszka po skumbrii
rurki dwa cale
krasnal brzydalek
kluczyk od skrzynki
lok Ernestynki
kapsel od piwa
mucha nieżywa
sprzączka od szelki
brzydkie muszelki
pędzla połowa
skórka wieprzowa
sztuczny ametyst
obcas kobiety
rudej nazwisko
i to już wszystko

Nie będę dorosły - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Nie będę dorosły

Śpiewa Piotruś

Niech mały osioł z osłem
wyrosną na dorosłe!
A ja przeciwnie, a ja to wcale
do tego się nie palę.

Czy po to być dorosłym,
by wąsy mi wyrosły?
Dla dzieci żebym oschły
lub opryskliwy stał się?
Czy po to mam być duży,
bym w armii dzielnie służył
lub w zadymionym biurze
codziennie szefa bał się?

Niech mały osioł…

Czy po to mam dorosnąć,
by z tego móc wyrosnąć,
co życie czyni wiosną,
zamienia w baśni kraje?
Czy mam się wyrzec wróżek
i lotu, co mnie urzekł,
ku gwieździe, która w górze
tajemne znaki daje?

Niech mały osioł…

Czy po to się wydłużyć,
by w nudzie się zanurzyć –
zestarzeć się i zużyć
w gonitwie do pieniędzy?
Czy sprawić zaklęć siłą,
by wciąż się dzieckiem było,
by nic się nie zmieniło
w dzieciństwie moim więcej?

Niech mały osioł…

Nie, nie dorosnę, Wendy.
Nie będzie ze mnie ględy,
nudziarza ani zrzędy.
Lecz nie załamuj dłoni.
Dopóki dzieckiem będziesz,
widoczny będę wszędzie:
w przelocie, w smudze, w pędzie…
A potem mnie zapomnisz.

Niech mały osioł…

Pieśń o muzie - Jeremi Przybora


Jeremi Przybora
Pieśń o muzie

Nawet gdyś nie tuzem –
też mieć musisz muzę.
Pióro bez jej skrzydeł
Ma coś z wideł.
Próżno dźgasz nim papier –
ono jeno drapie,
aż łkasz od utrapień
na kanapie.
Nawet gdyś nie tuzem –
też mieć musisz muzę.
Wyobraźnia gruzem
bez jej tchnień.
Za to gdy cię natchnie –
pióro aż zapachnie
i utworek machniesz
pełen lśnień.

Czamu mnie nie prześladujesz - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Czemu mnie nie prześladujesz?

Czemu mnie nie prześladujesz -
dni ni nocy mych nie trujesz -
nie ustosunko - się - wujesz,
prześladowczy sącząc wdzięk?
Już nie działasz mi na tętno
persekucją twą namiętną.
Czemu twoja obojętność
cudny mój zabiła lęk?

Tak się bałam, tak się bałam
cudownie,
że dogonisz, dopadniesz
że - ach!
A twa postać mi się staje
przechodniem
jednym z tłumu. Czy ładnie
to tak?

Czemu mnie nie prześladujesz -
czemu za mną się nie snujesz
ani mnie okutywujesz
w lodowatej trwogi płaszcz?
Czemu na mnie już nie dybiesz,
nie odzwier - się - ciedlasz w szybie,
w którą patrząc - w nagłym trybie -
nagle twą zobaczę twarz?

Ja nie wierzę, ja nie wierzę
kompletnie,
by dobrego mi życzył
coś ktoś.
Ale to mnie - mówiąc szczerze -
podetnie,
że mi robisz bez przyczyn
na złość.

Czemu mnie nie prześladujesz -
zmorą w snach nie fascynujesz -
czemu burzysz i rujnujesz
ten kryminał cudny mi?
Już nadeszły puste noce,
w których serce nie łomoce -
ale jak drewniany klocek
snem drewnianym w piersi tkwi.

Modlitwa Barnaby - Jeremi Przybora

Edward Dziewoński
Edward Dziewoński
Modlitwa Barnaby

Jeremi Przybora

Czyś Ty Bóg -
czyś ty los -
czyś ty traf,
Ty, co masz
w ręku ster
naszych spraw -
co - gdy chcesz -
szczęścia łut
dajesz nieraz -
a odbierasz
- cały świat.
Jużeś wziął
z moich rąk
ciężką dań -
jużeś dłoń
nieraz kładł
na mą krtań!
Bata świst
twego znam
koło ucha -
więc wysłuchaj
teraz mnie!...

Sypnij mi
- jeśli chcesz -
jeszcze plag!
Wcześniej niech
mnie, niż chcę,
trafi szlag!
Lecz nim o-
prawisz mnie
w dąb z mosiądzem -
choć pieniądze
zostaw mi!
Dosyć mam
czarnych i
jasnych wróżb!
Krzyżyk na
większość spraw
kładę już -
lecz nim kwit
wręczy mi
dłoń Poborcy -
trochę forsy
zostaw mi!...

Pieniądz to
- zdaniem mym -
niezły lek.
I na chłód,
i na głód,
i na wiek.
I na strach
nocy złych,
i na żądzę -
więc pieniądze
daruj mi!

Forsa ma
- zdaniem mym -
wielki czar:
gdy z nią mrzesz
to jakbyś
mniej marł.
Milszy szum
dla mnie sum
niż proporcy -
więc Ty forsy
nie skąp mi!...

Śpiewanka dla... - Jeremi Przybora


Jeremi Przybora
Jerzy Wasowski


Śpiewanka dla pracujących


Bez pracy, rodacy, nie byłoby płacy
Cóż wart by bez pracy był rodak, rodacy?
Czy asfalt on łata, czy pilnie się kształci
Tą pracą po latach Ojczyznę wzbogaci

Narzucać tej prawdy nie chcemy wam, lecz
Prosimy, kochani, przemyślcież tę rzecz...

Śpiewanka dla kupujących

Spokojnie ty kupuj, bez zbędnej zadyszki
A może doczekasz się ceny obniżki?
Lub może artykuł, na który masz żądzę
Ulotni się z rynku i schowasz pieniądze?

Tych zasad nie chcemy narzucać wam, lecz
Przed każdym zakupem przemyślcież tę rzecz...

Śpiewanka dla dyplomatów

Oj, wy dyplomaci, walutą bogaci
W pałacach mieszkacie, futrami kosmaci
Lecz chociaż on pieszy i nie zna on ostryg
O ileż piękniejszy jest byt ludzi prostych

Narzucać tej myśli nie chcemy wam, lecz
W zaciszu ambasad przemyślcież tę rzecz...

Śpiewanka dla wszystkich

Czy w deszczu on moknie, czy słońce go praży
To strażnik samotnie czas pędzi na straży
By dać mu wytchnienie, nie bójmy się ujmy
I choćby raz dziennie na straży postójmy

Narzucać tej funkcji nie chcemy wam, lecz
Przy jakiejś okazji przemyślcież tę rzecz...

Śpiewanka dla odchylonych

Bez tekstu...

Narzucać tej prawdy nie chcemy wam, lecz
Prosimy, kochani, przemyślcież tę rzecz...

Z filmu Upał - 1964

Dzionek zgasł - Jeremi Przybora

Patricia Nguyen
Jeremi Przybora - Dzionek zgasł

Pieśń zakochanych chłopców
Wersja wcześniejsza:
Chór Czejanda & Chór żeńsski

Dzionek zgasł –
więc i gwiazd
coraz więcej.
Zakochani marzymy młodzieńcy.
Pachnie bez –
tyle jest
do wąchania,
że nas brak na mniej ważnych zebraniach.
Te rzeczy – plus
dziewczęcych ust
kielichy w parkach –
sprawiają, że
czujemy się
jak F. Petrarca
(wybitny poeta włoski ).
Oczy gwiazd
patrzą w nas
przez drzew rzęsy.
Zakochani marzymy młodzieńcy.
Marzymy – młodzieńcy.

Pieśń zakochanych dziewcząt

Dzionek zgasł –
wita nas
noc w diamentach
Zakochane marzymy dziewczęta.
Pachnie bez –
tyle jest
do wąchania,
że wąchanie nas z domów wygania.
Te rzeczy – plus
bezsenny mus
wiosennej aury –
sprawiają, że
czujemy się
ciut ciut jak Laury
(aluzja do ukochanej Petrarki).
Oczy gwiazd
wiodą nas
w ros lamentach.
Zakochane marzymy dziewczęta.
Marzymy – dziewczęta.

Chór zakochanych płci obojga
Wersja wcześniejsza:
Chór Czejanda & Chór żeński

Wyrok gwiazd
złączył nas
zakochanych –
bo to już chór już tworzymy mieszany.
Przekwitł bez –
jaśmin jest
do wąchania,
więc zwołuje nas park na zebrania.
Te rzeczy – plus
łączenie ust
i rąk splatanie –
sprawiają, że
czujemy się
wprost niesłychanie!
Cicho tak,
że się takt
serca słyszy
i – słowika w koncercie słowiczym.
W koncercie słowiczym.

Mężczyzna skowroneczek - Jeremi Przybora


Marian Kociniak
Mężczyzna skowroneczek

Jeremi Przybora

Mężczyzna – skowroneczek naszego poranka!
On nas budzi łagodnie zapachem śniadanka.
Ustami, jak owoce, powiek naszych muśnie,
wonnej kawy z dzbanuszka w filiżankę chluśnie,
zawiadomi, czy śliczna, czy brzydka pogoda
i piosenką do wstania i pracy sił doda!

Ukazuje się promienny młody mężczyzna
w estetycznym fartuszku, z tacą,
na której – apetyczne śniadanko, i śpiewa:

MĘŻCZYZNA SKOWRONECZEK

Tirli tirli pitu pitu.
Już słoneczko śród błękitu!
Tirli tirli turli la.
Zbudź się! Zbudź, pieszczoto ma!
Przetrzyj oczka! Ukaż ząbki!
Wstawać czas – zakładać zrąbki!
Tirli tirli turli la.
Zbudź się! Zbudź, pieszczoto ma!...

Mężczyzna urlopowy - Jeremi Przybora

Jacek Fedorowicz
Mężczyzna urlopowy

Jeremi Przybora

PREZENTERKA mówi

Mężczyzna urlopowy! Do kila i rufy!
Do perci! Watry! Kniei! Basiora i kufy!
Cumuje i patroszy! Dryfuje i tropi!
Juchtowy i siermiężny! I cholernie chłopi!
Potem odeń tchnie samczym, zmieszanym z lawendą…
Oj, z Kurrwuda wakacje z takim chłopcem będą!

Nietrudno po tym opisie wyobrazić sobie typ mężczyzny,
który oto realizuje się na estradzie, śpiewając…

MĘŻCZYZNA URLOPOWY

Czasem ja ci trzepnę nagle
w locie samca pardwy!
Czasem ci rozepnę żagle
na jeziorze Śniardwy!
Czasem ci pokażę łosich
kopyt ślad na piasku!
Czasem inne całkiem cosik
na murawie w lasku…
O, hej! Hej ha!
Rada będzie luba ma!

Czasem ci roztoczę z perci
panoramę czystą!
Czasem cię uchronię śmierci
z rąk recydywistów!
Czasem wilka zdławię w dłoni
w oczach twych niezłomnie!
Lecz nie zdołam cię uchronić
od miłości do mnie!
O, hej! Hej ha!
Rada będzie luba ma!

Fot. Jeremi Przybora, Jacek Fedorowicz

Mężczyzna zakupowy - Jeremi Przybora


Jan Tadeusz Stanisławski
Mężczyzna zakupowy


Jeremi Przybora

PREZENTERKA mówi

Mężczyzna zakupowy! Czy słonko, czy słota,
jemu zawsze w ogonki, w kolejki ochota!
Zakupi on szybko, i świeżo, i tanio
to śniardwę pełnomorską, to nerę baranią.
Wyliczy się do grosza. Nie para się wódką.
Do zakupów piosenkę dorzuci milutką.

Inny mężczyzna, równie atrakcyjny, co poprzedni, tyle, że wyposażony inaczej, ze specjalnym uwzględnieniem funkcji zaopatrzeniowca, ukazuje się z pieśnią na ustach…

MĘŻCZYZNA ZAKUPOWY

Poszedł Jasiek na zakupy
do miasta, do miasta!
Choć se postał to nie dostał,
czego chciał, i basta!...
Poszedł Jasiek do swej Kasi
od miasta, od miasta!
Choć nie postał, to i dostał,
czego chciał, i basta!
Z tobą, Kasiu, się ożenię,
i basta, i basta!
Lepsze masz zaopatrzenie
od miasta, od miasta!...

Na fot. Jan T. Stanisławski

Mężczyzna sekstorpeda - Jeremi Przybora

Tadeusz Ross

Tadeusz Ross
Jan T. Stanisławski

Mężczyzna sekstorpeda

Jeremi Przybora

PREZENTERKA mówi

Mężczyzna – sekstorpeda! Pokusa i żądza!
Grama tłuszczu on nie ma na mięśniach z mosiądza!
Gladiatora ma bary, dzielnego chłopiska,
co w igrzyskach byczysku ryk z pyska wyciskał!
Mężczyzna eksportowy! Z Q-znakiem za jakość!
Że co która nań spojrzy, to westchnie: O psiakość!
I natychmiast odczuwa na sercu ten ucisk…
A on tylko w nas patrzy i tylko nam nuci.

Poprzedzony tą zapowiedzią, pojawia się na estradzie młodzieniec tak piękny, tak wspaniale wyposażony w loki, plusze, atłasy i żaboty, że wśród pań na widowni zapanowało
zdyszane milczenie. Przerywa je lapidarny tekst piosenki, płynącej z zarostu młodzieńca…

MĘŻCZYZNA SEKSTORPEDA

Maleńka!
ty du ty dy ty du
cię kocha ponad życie
chłopiec twój.
Nie lękaj
ty du ty dy ty du
się, by ci bruździł skrycie!
ty du ty dy ty du
Szczęście snuj!
Maleńka!
ty du ty dy ty du
Pod tym żabotem białym
uczuć rój!
Pamiętaj,
ty du ty dy ty du
że ten mężczyzna cały
ty du ty dy ty du
jest twój!

Pas cnoty - Jeremi Przybora


Wieńczysław Gliński
Pas Cnoty

Jeremi Przybora

Ruszał Gotfryd, diuk z Bulionu,
Na bój przeciw Albinosom;
Grają surmy, a on z żoną –
Tak się żegna – złotowłosą:
La-rą-rą, tak
La-rą-rą, się,
La-rą-rą, tak się żegna...

„Ja twój uśmiech, słodka Blanko,
Na wojenne biorę słoty,
Zaś twą wierność zwierzam zamkom
Spiżowego pasa cnoty”.
La-rą-rą, pa-
La-rą-rą, -sa,
La-rą-rą, pasa cnoty...

Ruszył. W bojach się nie trapi.
Bowiem wśród samotnych nocy
Wierna Blanka nosi napis:
„Klucz na wojnie, u dozorcy”.
La-rą-rą, klucz
La-rą-rą, u,
La-rą-rą, u dozorcy.

Po trzech latach syty chwały
Gnan tęsknotą, smagan żądzą,
Wraca Gotfryd, diuk wspaniały.
Ku Bulionu mknie wrzeciądzom.
La-rą-rą, diuk
La-rą-rą, mknie
La-rą-rą, ku wrzeciądzom...

Jeno lęk mu sercem targa,
Gdy o spiżach myśli Blanki:
Przez lat tyle rdza się wkradła
I zacięła pewno zamki?
La-rą-rą, rdza
La-rą-rą, się,
La-rą-rą, rdza się w zamki?...

Lecz łaskawe diukom nieba
Cud w małżeńskim czynią łożu:
Śladu rdzy na spiżu nie ma!
Rzekłbyś: wczoraj był założon.
La-rą-rą, wczo-
La-rą-rą, -raj
La-rą-rą, był założon...

Diuk szczęśliwy i zdumiony
Pyta: „Jakże to się dzieje?”
I z ust słodkich słyszy żony:
„Stara miłość nie rdzewieje”.
La-rą-rą, stara
La-rą-rą, miłość
La-rą-rą, nie rdzewieje...

Siedem patyków - Jeremi Przybora

Marian Kociniak
Siedem patyków

Jeremi Przybora

Zostawiłaś mnie mym smutkom
Gwiżdżesz sobie na mą żądzę
Ja pociechę mam malutką
Winien jestem ci pieniądze
Więc gdy więź zerwałaś dziś
Pieszczę w sobie taką myśl

Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć
Sześć, siedem, ach siedem patyków
Ach siedem patyków
A każdy patyk jak drąg
W każdym patyku dwóch tęgich górników
A każdy górnik jak dąb
Moi obrońcy, twoi pogromcy
Uwielbiam ich za trud
Za ich fedrunek na mój ratunek
Niech żyje śląski lud

Brak mi będzie twoich uszu
Archaicznych klejnocików
Będę świecił pustą duszą
Nostalgiczny aż do szpiku
Będę marniał jeszcze jak
Ale tobie będzie brak

Pani X przeprasza - Jeremi Przybora

Małgorzata Niemirska

Małgorzata Niemirska
Pani X przeprasza

Jeremi Przybora

Pani X przeprasza
Że nie może przyjść
Najjaśniejsza nasza
W dreszczach drży jak liść

Lekarz już się zgłasza
Trzymać ją za kiść
Pani X przeprasza
Że nie może przyjść

Najjaśniejsza nasza
Pani X przeprasza
Że nie może, nie może
Nie może, nie może
Nie może przyjść

Pani X uprasza
Z sercem ku niej wyjść
Łzą wiadomość zrasza
Że nie może przyjść

Oka blask wygasza
I się będzie gryźć
Pani X przeprasza
Że nie może przyjść

Najjaśniejsza nasza
Pani X przeprasza
Lecz nie może, nie może
Nie może, nie może
Nie może przyjść

Jak pan mógł - Jeremi Przybora

Hanna Banaszak
Jak pan mógł?

Jeremi Przybora

Panie profesorze, jak pan mógł?
Ledwo przekroczyłam auli próg –
jak pan mógł?
W pustej sali, co się aulą zwie –
pan tak do tablicy przyparł mnie!
No, jak pan mógł?
Szczęściem huk od tego poszedł, co
sytuację oderotyzował. No…
Panie profesorze, jak pan mógł?
Jak pan mógł?

Co za naród!
Co za ludzie!

Panie instruktorze, jak pan mógł?
Ledwo przekroczyłam szatni próg –
jak pan mógł?
Zaczajony wśród wiszących palt
z propozycją wyszedł pan tych salt!
No, jak pan mógł?
Szczęściem ja już o tem dobrze wiem,
czem te salta w paltach kończą się,
wiem, czem!
Panie instruktorze, jak pan mógł?...
Jak pan mógł?

Panie referencie, jak pan mógł?
Ledwo przekroczyłam biura próg –
jak pan mógł?
Zamiast sięgnąć do odnośnych akt,
sięgnął pan, de facto tracąc takt!
No jak pan mógł?
Szczęściem telefonu szefa dźwięk
w paraliżujący pana wprawił lęk!
Panie referencie, jak pan mógł?...
Jak pan mógł?

Panie hydrauliku, jak pan mógł?
Ledwo przekroczyłam kuchni próg –
jak pan mógł?
Zamiast nadal reperować zlew,
pan zachował się regułom wbrew!
No, jak pan mógł?
Bóg wie co by nawyprawiał pan,
gdyby nie zaczepił się był pan o kran!
Panie hydrauliku, jak pan mógł?
Jak pan mógł?...

Panie decydencie, jak pan mógł?
Skoro już przekroczył pan mój próg –
jak pan mógł?
Pan zabawił u mnie czasu kęs,
lecz czy ta wizyta miała sens?
Zjadł pan moc i usnął pan jak kloc,
i tak upłynęła nam calutka noc.
Panie decydencie, jak pan mógł?
Jak pan mógł?...

Suflet - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Suflet

Kiedy siadłem u niej przy stole,
jeszcze myślałem: „Inne ja wolę”.
Lecz już przy pierwszych przekąskach
rzecz zaczynała być grząska.

Coraz wyraźniej czułem przy zupie,
jak serce coraz mocniej mi łupie.
Na podniebieniu jej dotyk
to był upojny erotyk.

Zmysły – myślałem. – Żadna tam miłość.
Aż tu pieczyste mnie poraziło.
Czując je w ustach tak kruche –
czułem, że kocham dziewuchę.

Kocham, lecz związkom będę oporny!
Ona mi na to – suflet wyborny.
Trudno, po takim suflecie
ja się oświadczam kobiecie.

Obraz: Arthur Sarnoff

Ten zapomniany flirt - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Ten zapomniany flirt

Ten zapomniany flirt sprzed lat
przypomniał mi się we śnie.
Czy to był pan, czy pana brat?
Kto zrywał mi czereśnie?
Ten zapomniany flirt i tan
z kimś, co się tak podoba.
Czy to był brat, czy to był pan?
Czy może nawet obaj?

Och, pamięć ma –
och, pamięć ma
(na ogół taka skrzętna)
pamięta, a
pamięta, a
zawodzi we fragmentach.

W tym flircie wina było ciut
i chyba nic już więcej.
Ze łzą dziś zbudziłam wśród
mgły tych reminiscencji.
I jeszcze żal do pana trwał,
gdy piłam mą herbatkę,
że pan się tak zapomnieć dał
czy też – pomylić z bratem.

Och, pamięć ma –
och, pamięć ma
(na ogół taka skrzętna)
pamięta, a
pamięta, a
czasami nie pamięta.

Ten zapomniany flirt sprzed lat
by można może wskrzesić?
W alternatywie – pan czy brat –
co niepotrzebne skreślić.
Lecz w pana oczach mglisty kształt
ma jeszcze mglistszą postać;
pan nie wie, czy to pan, czy brat,
czy ja, czy… moja siostra!

Czyż pamięć, gdy –
czyż pamięć, gdy
już pewne luki miewa –
nie mogłaby –
nie mogłaby
zapomnieć kogo trzeba?!

Obrazy: Coby Whitmore

Pan ze mną zagra w serso - Jeremi Przybora


Elżbieta Starostecka
Pan ze mną zagra w serso

Jeremi Przybora

To nic, że – powiedzmy – włos
przerzedził panu już czas.
To nic, że – powiedzmy – głos
drży panu trochę.
To nic, niech pan da mi dłoń,
prowadzi mnie w smugę słów
tam, gdzie macierzanki woń,
tam, gdzie przecież znów…

Pan ze mną zagra w serso
wśród utraconych łąk.
Jak kółkom damy sercom
wzlecieć nad tęczy krąg.
Pan ze mną zagra w serso,
grę utraconych lat.
Jak kółkom miłe sercom
ostrza drewnianych szpad.

A te pływające w krąg
żagielki to suknie dam,
a te białe lilie łąk
to parasolki.
A pan ma dwadzieścia lat,
wzrok jasny i jasny śmiech,
a ja, mały polny skrzat,
proszę pana – niech…

Pan ze mną zagra w serso
wśród niekoszonych łąk,
Jak kółkom damy sercom
wzlecieć na tęczy krąg.
Pan ze mną zagra w serso
grę roześmianych lat.
Dajmy się przeszyć sercom
ostrzem drewnianych szpad.

Mistrz jazdy figurowej - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Mistrz jazdy figurowej

W Dolinie, Szwajcarskiej Dolinie
uroczo, uroczo tam w zimie,
gdy lodu kobierzec rozwinie
pod stopy siarczysty nam mróz!
Już walczyk z wojskowych trąb płynie,
już damy czekają jedynie,
bym, - demon ślizgawki w Dolinie –
czar kunsztu mojego im niósł.

Holender w lewo, hop!
piruet, hop! I pęd co sił.
A wszystko lekko, mięko, żwawo,
jak gdyby lód murawą był.
Ósemka tyłem, hop! I przodem;
i płoną serca dam do zgliszcz,
a tego jestem ja powodem,
bom figurowej jazdy mistrz.

W Dolinie, Dolinie Szwajcarskiej,
gdy walczyk popłynie z trąb dziarskich –
niejedna to śmiechem aż parsknie
na widok mych figlów i psot.
Tam łyżwę podcinam tak ci ja,
że facet już kozła wywija.
Tu damę wpół chwytam, gdy mijam,
z z sobą porywam ją w lot!

Holender w lewo, hop! I w prawo!
A teraz hop! I zwrot, i w tył!
Ten wiraż, panno Władysławo,
przekładaneczką wziąłbym był…
Serduszka na łup nie daj lękom
i na upadek sobie gwiżdż.
Kto pada ze mną, pada miękko,
bom figurowej jazdy mistrz.

Holender w prawo – prawa nóżka!
A teraz – w lewo zwrotu ćwierć!
Przepowiedziała raz mi wróżka,
że mnie w przeręblu czeka śmierć.
Wpatrzony w oczy twoje zaradne
ja – figurowej jazdy mistrz –
cię błagam: nim w przerębel wpadnę,
figurę marzeń moich ziszcz!

Pieśń o strasznym wujaszku - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Pieśń o strasznym wujaszku

Dostaję już skórki gęsiej
na myśl, jak w drugi dzień świąt
straszny wujaszek przybędzie
zużywać czas i prąd.
Nasz dzwonek, wesoły zazwyczaj,
tym razem uderzy w płacz
i kwiatki zwiędną w doniczkach,
gdy wejdzie wujaszek nasz.

Zatrzęsie się karp w galarecie,
indyczy zadrży biust,
bo straszny wujaszek przecie
astronomiczny ma spust.
A wszystko to jeszcze fraszka,
gdyby tak tylko nią jadł,
atoli buzia wujaszka
też głosi poglądy na świat.

Od jadła choć pęka mu strój,
niestety nie pęka wuj,
narzeka na zdrowie i ustrój
i program wyłuszcza swój.
Aż w duszy się rodzi myśl zdrożna:
ach, za cóż tak męczym się?
Lecz spławić wujaszka nie można,
wysadzić w powietrze – też nie.

Teatrzyk Eterek
O strasznym wujaszku... (1953)

Blues dla blondynek - Andrzej Sikorowski


Maja Sikorowska
Blues dla blondynek

Andrzej Sikorowski

Kiedy nie klei się rozmowa
Kiedy z imprezki nie wychodzi nic
Koniecznie trzeba się ratować
I opowiedzieć jakiś wic

Gdy w prawej nóż, widelec w lewej
A na talerzu smutna szynka
Zawsze pomoże ci w potrzebie
Najnowszy kawał o blondynkach

Bo to jest blues dla blondynek
Które ponoć nie czują bluesa
Rozumku przecież mają odrobinę
Nie odróżniają Eskimosa od Zulusa

Bo to jest blues dla blondynek
Które dziwnym zrządzeniem losu
Gorsze od innych są dziewczynek
Tylko przez kolor swoich włosów

Kolor to przecież tylko pozór
Jak u motyla skrzydła strojne
Nie wolno nigdy ufać morzu
Jeśli błękitne i spokojne

Podobna sprawa jest z kobietą
Więc zapamiętaj dowcipnisiu
Że to nie śniło się poetom
Chociaż bez przerwy o tym piszą

Bo to jest blues dla blondynek
Które czasem się mogą zmienić
W automatyczny karabinek
I już za późno, żebyś umiał to docenić

Bo to jest blues dla blondynek
Więcej powie o nich niźli czarna skrzynka
Jeśli nocą przejdziesz z nim przez Rynek
Wtedy szybko zmienisz zdanie o blondynkach...

Kryzys w niebie - Andrzej Sikorowski

Andrzej Sikorowski
Kryzys w niebie

Wczoraj zapatrzyłem się na księżyc
Pora była późna, to jest fakt
Księżyc nagle jakoś się naprężył
I powiedział do mnie tak

Słuchaj, u nas jutro się zaczyna
Gwiazdy już spadania mają dość
Słońce nie chce robić po godzinach
Popelina, niebu musi pomóc ktoś

A nas uczyli, a nam wmawiali
Że tam na górze wszystko naj
Tośmy się doczekali
Kryzys in the sky...

Bracie, powiedziałam księżycowi
Takie są zasady, no i cześć
Niebo nie zawróci z Mlecznej Drogi
Bo to słuszna droga jest

Wtedy księżyc skrzywił się figlarnie
Biedy nie będziemy dłużej pchać
Może ktoś bogatszy nas przygarnie
Wszak Solorza na to stać...

Na moście w Avignon - Sur le pont d'Avignon


Ewa Demarczyk, Marek Grechuta - Na moście w Avignon

Sur le pont d'Avignon
Krzysztof Kamil Baczyński

Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie
jak fotografia wszystkich wiosen.
Kamyczki deszczu wam przyniosę -
wyblakłe nutki w nieba dzwon
jak wody wiatrem oddychanie.
Tańczą panowie niewidzialni
"na moście w Awinion".
Zielone, staroświeckie granie
jak anemiczne pączki ciszy.
Odetchnij drzewem, to usłyszysz
jak promień - naprężony ton,
jak na najcieńszej wiatru gamie
tańczą liściaste suknie panien
"na moście w Awinion".
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast - srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
W lasach zielonych - białe łanie
uchodzą w coraz cichszy taniec.
Tańczą panowie, tańczą panie
"na moście w Awinion".

A tu francuska piosenka,
której treść odnosi się do mostu w Awinionie:


Deszcze - Krzysztof Kamil Baczyński


Ewa Demarczyk
Deszcze

Krzysztof Kamil Baczyński

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kocham, taki szelest strun,
deszcz - życiu zmiłowanie.

Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej                 
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.

I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze.

A ty u okien jeszcze marzysz,
nagrobku smutny. Czasu napis
spływa po mrocznej, głuchej twarzy,
może to deszczem, może łzami.


i to, że nie dość cios bolesny,
a tylko ciemny jak krzyk ptaka,
i to, że płacz, a tak cielesny.

I to, że winy niepowrotne,
a jedna drugą coraz woła,
i to, jakbyś u wrót kościoła
widzenie miał jak sen samotne.

I stojąc tak w szeleście szklanym,
czuję, jak ląd odpływa w poszum.
Odejdą wszyscy ukochani,
po jednym wszyscy - krzyże niosąc,
a jeszcze innych deszcz oddali,
a jeszcze inni w mroku zginą,
staną za szkłem, co jak ze stali,
i nie doznani miną, miną.

I przejdą deszcze, zetną deszcze,
jak kosy ciche i bolesne,
i cień pokryje, cień omyje.
A tak kochając, walcząc, prosząc
stanę u źródeł - studni ciemnych,
w groźnym milczeniu ręce wznosząc,
jak pies pod pustym biczem głosu.

Nie pokochany, nie zabity,
nie napełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,
że wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam. Ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.

Fot. 2 - Ewa Demarczyk i Zygmunt Konieczny

Taki pejzaż

Ewa Demarczyk - Taki pejzaż

Andrzej Szmidt


Psy kulawe
Stroją drogi
Diabeł dziewkom
Plącze nogi
Drzewa kwiatom
Kwiaty cierniom
Po marzeniach
Trupy biegną

Nieraz zbrodniarz
Łzą zapłacze
Ślepy żebrak
Znajdzie pracę
Błędny ognik -
Ciemny parów
Bosy rycerz -
Złoty laur

Wiatry wieją
Sosny krzywe
Nieprzydatne
Lecz prawdziwe
Głupek piosnkę
Z nich wygładzi
Snem napoi
Gwiazdkę zdradzi
Będzie pejzaż
Śpiewny, gniewny

Jerzy Duda-Gracz