Zanim pochwycę spojrzeń naszych zmierzch
Nim przepłaconych dni dobiegnie kres
Uprzedzę jakże niepotrzebne nam
Chwile, co zwodząc, dosięgają kłamstw
Niewczesnym myślom wymówimy treść
By ubiec wzruszeń udawanych grę
Sto rozgonionych, całkiem pustych słów
Noce opacznych, przeliczonych snów
Cóż, że pośpiesznie znajdziesz może błąd
Zwierzając dłoniom żal
Cóż, że ten wieczór niczyj będzie dziś
I cóż, że zabraknie odtąd tylu spraw
Cóż, że przysiądzie smutek na nasz próg
I przyćmi złudy blask
Cóż, że za tobą biegnąc w zwątpień głos
Poznaczy jutra ślad
Zanim uchybi ciszy nagły świt
Nim się wyprzeda miłość słowem złym
Uprzedzę wszystkie zbywające nam
Chwile zapomnień, wymuszonych zdań
Nim się zapatrzę w twój wylękły wzrok
Co zeszłych godzin zechce zmilczeć los
Ubiegnę przecież, bez znaczenia już
Noce opacznych, przeliczonych snów
Irena Santor
Moja noc u ciebie Krzysztof Logan Tomaszewski
Twoje dłonie w moich dłoniach
Za oknami zmierzch
Szeptem malujemy słowa
Zapadamy w pierwszy sen
Noc na progu już pulsuje
Twoje ramię gniazdem jest
Tak się w nim spokojnie czuję
Gdy przy tobie śnię.
Moja noc u ciebie
Znak nam daje, kiedy gwiazda spada
Pewnie tak jest w niebie
Które w swoje progi nas zaprasza
Moja noc u ciebie
W której stygną rozżarzone myśli
Wreszcie jest spełnieniem
I dowodem, żeś mi się nie przyśnił
Na podłodze płonie świeca
W rynnach hula wiatr
Już gwar miasta coraz bliższy
Codziennością wita nas
Na poddaszu już poranek
Zapach lata niesie nam
Dzień otwiera swoją bramę
Jaki piękny świat
Może ktoś przyjdzie do mnie dziś
I kwiatami otworzy świt
Może ktoś wreszcie powie mi
O miłości choć słowa trzy
Kto noc przemieni w dzień
Kto poruszy sen i odmieni mnie
Jest przecież taki ktoś
Kto z nadzieją na mnie czeka tam
Gdzie uroda ptaków i drzew
Cały świat to ty, teraz o tym wiem
Byłeś w moich snach, szukałam cię
Cały świat to ty, moje miejsce w nim
To przy tobie być do końca dni
Płynie czas rzeką lat przez świat
Zapatrzony w siwienie gwiazd
Może ktoś nie uwierzy nam
Że przepływa, lecz obok nas
Ty, cały świat to ty
Nieprzerwana nić dobrych, jasnych dni
My, zakochani wciąż
Nie umiemy żyć bez siebie dziś
Znów przed nami złoci się świt
Z młodzieńczych lat wyrwane słowa
Świeczka od świeczki pali wesoło
Stare uliczki Krzywego Koła
Słońcem południa, barwą wokoło
Ciepłe, wesołe, ciągle niezmienne
Kamienne Schodki Starego Miasta
Porosły baśnią, porosły pieśnią
Rozmów wszelakich z pamięci własnej
Kamienne Schodki, Brzozowa, Bugaj
Kamienne Schodki, dzwonów pacierze
Kiedy wychodzisz, wpadasz w zaułek
Harmonii dźwięki wychodzą skoczne
I znów cię kusi jasna dziewczyna
A ty jej śpiewasz, dolewasz wina
Przebrzmiałe zwrotki, Kamienne Schodki
Zostaną w naszej pamięci zawsze
Obraz: Maksymilian Gierymski
Nad głęboką wodą, nad wodą bez dna
Chodził stary księżyc z długą, rudą brodą
Chodził stary księżyc, chodziłam i ja
Prawie do białego dnia
Na zielonym brzegu, na brzegu wśród brzóz
Szukał ze mną księżyc śladu cienia twego
Szukał ze mną księżyc i tutaj, i tu
Wśród gęstwiny pustych dróg
Gdzieś, nie wiem, nie wiem gdzie
Ta noc ukryła cię
Może cię zaklęła w kwiat
Może w liść, może w ciepły wiatr
Nad głęboką wodą, nad wodą bez dna
Chodzi stary księżyc z długą, rudą brodą
Czasem nią potrąca o ciszę wśród drzew
I w gałęziach budzi śpiew
Może właśnie tutaj, w śpiewie wśród brzóz
Może w szumie wody albo w świerszcza nutach
Może w szepcie trawy odnajdę twój szept
Którym chcesz przywołać mnie
Gdzieś, nie wiem, nie wiem gdzie
Ta noc ukryła cię
Może cię zaklęła w kwiat
Może w liść, może w ciepły wiatr
Nad głęboką wodą, nad wodą bez dna
Jutro znowu będzie księżyc z długą brodą
Znowu ze mną pójdzie na dobre i złe
Na nieznany jeszcze brzeg
Idę, gdzie mi chodzić, wśród marzeń i snów
W niepokoju serca i w popłochu godzin
Bo ja wiem, że jesteś, że musisz gdzieś być
Bez nadziei trudno żyć
Irena Santor - Z tobą na zawsze - Będę z tobą Grzegorz Wasowski (Błażej Perkun)
Nie skąpiło nam życie
Nagłych spotkań ani rozstań
Po co mówisz mi, zostań
Wiesz najlepiej i tak
Będę z tobą, zostanę z tobą na długi czas
Może szczęście co chodzi obok nie minie nas
Łatwiej będzie tą samą drogą przez życie iść
Będę z tobą, zostanę z tobą już dziś
Gdybyś stanął w pół drogi
Świat zapłonie dookoła
Wtedy tylko zawołaj
Zaraz rękę ci dam
Irena Santor
Zapamiętaj, że to ja Zbigniew Stawecki
Oczy mamy pełne spadających letnich gwiazd
Słowa znamy celne i dotyczą tylko nas
Kto wie czy jakiś głębszy sens to ma
Miasto letnią nocą uderzyło nam do głów
Działa jak alkohol, nie uznaje cichych snów
A czas zatrzymał nagle bieg i trwa
Ten mocny rytm – zapamiętaj, że to ja
Ten letni świt – zapamiętaj, że to ja
Ta chmura bzu – zapamiętaj, że to ja
A w rzece świateł skry
Te głupie łzy – zapamiętaj, że to ja
Te krótkie dni – zapamiętaj, że to ja
I cały świat, który głowę stracił dziś
Jak właśnie my
Nic się nie zmieniło tylko gwiazdy kryją się
Nie wierz słowu „miłość” - znaczy tyle ile chcę
To my możemy nadać mu swą treść
Myśleć nie ma o czym, to już ranek, widzisz sam
Wszystkie nocne koty powracają do swych bram
I wiesz, najlepiej wszystko brać jak jest
Pewni siebie przez dzień
Wierni sobie przez dwa
Po trzech dniach
Już od nowa szukamy
Bo wierzymy, że gdzieś
Bo wierzymy, że jest
Że na pewno jest jeszcze przed nami
Ta wielka miłość - cóż to jest
Ta wielka miłość - kto ją zna
Ta miłość, która jest jak pieśń
Ta miłość, która skrzydła ma
Z dziewczęcych marzeń w późny wiek
Ostrożnie niosąc obraz jej
Kochamy, ale trochę mniej
Niż można było
I kochamy nie dość, i ufamy nie dość
I żyjemy nie piękniej, niż można
I okrada nas czas z tego, co dobre w nas
Więc gdy przyjdzie, to już jej nie poznasz
Irena Santor
Tam, gdzie kwitnie głóg Kazimierz Winkler
Tam, gdzie kwitnie głóg
Gdzie płynie kurz rozstajnych dróg
Gdzie w liściach drzew nocuje wiatr i cicho gra
Gra wędrowcom napotkanym piosnkę małą
Gra zakochanym, gdy na długo się rozstają
Tam, gdzie zapach łąk
Otaczał nas ze wszystkich stron
Słyszałam twą żołnierską pieśń za wzgórzem gdzieś
Coraz ciszej, coraz dalej, coraz dalej
Gdy już ostatnią bladą gwiazdkę zgasił nagle świt
Milczący świt w rozłąki dniu
Na skraju dróg, rozstajnych dróg
Tam, gdzie zapach łąk
Otaczał mnie ze wszystkich stron
Słyszałam twą żołnierską pieśń za wzgórzem gdzieś
Coraz bliżej, coraz bliżej, coraz jaśniej
Już zobaczyłam na twej czapce pierwszą gwiazdkę
O, kochany mój, zostańmy tu
Na resztę gwiazd czekajmy tu
Irena Santor
Przyleciała miłość ptakiem Renata Maklakiewicz
Zwariowana wkoło wiosna
Nasze oczy coraz bliżej
W chmurach ginie ruda sosna
Niebo z ziemią się kołysze
Pod głowami chrusty leśne
Twe ramiona jak konary
Od miłości naszej spiesznej
Wnet się cały las zapali
Przyleciała miłość ptakiem
Życie bywa niejednakie
Przyleciały wiatrem słowa
Że ktoś pragnie, że ktoś kocha
Przyleciała miłość chmurą
Cały świat ma nagle urok
Przyleciała miłość tęczą
Nasze serca się zaręczą
Jakaś inna pora roku
Nasze oczy coraz dalej
Smutek w sercu, smutek w oku
Nie ma ciebie, ideale
Chrusty leśne rozrzucone
Wstydem płonie ruda sosna
Całe lasy popalone
I z miłości popiół został
Uleciała miłość ptakiem
Życie bywa niejednakie
Uleciały wiatrem słowa
Że ktoś pragnie, że ktoś kocha
Uleciała miłość chmurą
Cały świat ma twarz ponurą
Uleciała miłość tęczą
Inni za nas się zaręczą
Uleciały wiatrem słowa
Że ktoś pragnie, że ktoś kocha
Uleciała miłość tęczą
Inni za nas się zaręczą
Uleciała miłość tęczą
Inni za nas się zaręczą
Irena Santor
To miłość się spóźniła Jacek Kasprowy
Czasami późną jesienią
Zakwita jaśmin lub bez
I ktoś niepostrzeżenie
Przedłuża jakiś kres
Nie pytaj o nic, nie trzeba
Niech tak zostanie, jak jest
Jesienny błękit nieba
I biały zdziwiony bez
To miłość się spóźniła
O śmieszne kilkanaście lat
To miłość się spóźniła
Nieobliczalna
Bo miłość bywa taka
Niepunktualna
Przychodzi, gdy sama chce
Jak sama chce
Nic nie powstrzyma jej
To miłość się spóźniła
Rozkwitła jak jesienny kwiat
To miłość się spóźniła
Nieobliczalna
Dlaczego była taka
Niepunktualna
Dlaczego dopiero dziś
Odsłania nam swój czar
Błądzimy ślepą ulicą
Pukamy nie do tych drzwi
Chodniki - szachownice
Czerwono-czarnych płyt
Czekamy na ślepym rogu
Gdzie wiatr wywiesił swój szyld
Czekamy na nikogo
Bo przecież nie przyjdzie nikt
Ty, od paru dni wciąż ty
To przypadek dziwny sprawia, że
Ty, w przeróżnych miejscach ty
Tak od paru dni ciągle mi zjawiasz się
Ty, czy w tym przypadek tkwi
Czy przypadku raczej może brak
Ty, a kim ty jesteś, by
Kim ty jesteś, by patrzeć tak, patrzeć tak
Gdzie znaleźć przyczynę
Czemu tak i czemu nie
Ach, ja ciebie wyminę
Mimo że, dlatego że
Mnie też odrobinę
Szkoda, byś tak odszedł w dal
A ja ciebie wyminę
Choć mi żal, choć trochę żal
To przypadek dziwny sprawia, że
Tak od paru dni zjawiasz się
A ja ciebie wyminę
Choć mi żal, choć trochę żal
Ty, od paru dni wciąż ty
To przypadek dziwny sprawia, że
Dziś, dziś i od paru dni
Tak od paru dni nie ma cię
Irena Santor - Nie udawaj Zdzisław Gozdawa, Wacław Stępień
Codziennie mówisz
Że nic już nie istnieje poza mną
Że opętałam cię, że działam jak narkotyk
Że moje usta dla ciebie objawieniem są
I każde słowo, i uśmiech, i dotyk
Że beze mnie w nałóg wpadłbyś
Że beze mnie zwiądł jak kwiat byś
Że nie przeżyłbyś jednego dnia
Że byś coś strasznego zrobił
Może w łeb byś palnął sobie
Gdyby nie ja
Nie udawaj, że ci aż tak zależy
Nie udawaj, bo nikt w to nie uwierzy
Nie udawaj, nie udawaj
Że to w twoim życiu nagle taki wstrząs
Nie udawaj, że cię ta miłość zgubi
Nie udawaj - to tak się tylko mówi
To nieprawda, to nieprawda
To nieprawda, że w mych rękach jest twój los
Już nie masz osiemnastu lat
Więc nie deklaruj zbyt pochopnie
Że dziś przekręcił ci się świat
Aż o 180 stopni
Więc nie udawaj, że ci ten świat przesłaniam
Nie pisz listów, po nicach nie wydzwaniaj
Oprzytomniej, oprzytomniej
Oprzytomniej i mocny bądź!
Dziś już nie mówisz
Że nic cię nie obchodzi poza mną
Telefon milczy jak zaklęty od tygodni
Czy nie masz czasu, czy ci się może stało co
Czy też po prostu tak jest ci wygodniej
Żeby milczeć od dni tylu
Wybacz - to nie w twoim stylu
Żeby żadne słowo, żaden znak
Może nagle, tak na siłę
Mocnym być postanowiłeś
Po co aż tak
Nie udawaj, że już ci nie zależy
Nie udawaj, bo trudno w to uwierzyć
Nie udawaj, nie udawaj
Że już wykreśliłeś o mnie każdą myśl
Nie udawaj, że nie pamiętasz wcale
Dokąd chodzę i gdzie mnie możesz znaleźć
Wiesz, że jestem i że czekam
Że codziennie tutaj czekam cię jak dziś
Odezwij się, no zróbże coś
Niech się nie łudzę nadaremno
Ja wiem - ty tylko tak na złość
Ty tylko tak się drażnisz ze mną
Więc nie udawaj, że mi się obcy stajesz
To nieprawda, no, powiedz, że udajesz
Że udajesz, że udajesz
Dziś nie powiesz, na pewno wiem
Irena Santor
Nie wiesz tego tylko ty Janusz Kondratowicz
Całe miasto wie
Czyją w tłumie dojrzysz twarz
Całe miasto wie
Z kim zatańczysz pierwszy raz
Za kim pójdziesz i
Nawet nie obejrzy się
Całe miasto wie
Całe miasto już to wie
A ja sama stoję w oknie
A za oknem wiatr i deszcz
Biegną ludzie, niebo moknie
Czy ty nie wiesz, czego chcesz
Całe miasto wie
Z czyich słów zbudujesz most
Całe miasto wie
Komu wszystko powiesz wprost
Przy kim będzie ci
Czasem dobrze, czasem źle
Całe miasto wie
Całe miasto już to wie
A ja sama stoję w oknie…
Całe miasto wie
Kto przesłoni ci twój świat
Całe miasto wie
Z kim nie będzie żal ci strat
Całe miasto wie
Z kim podzielisz noce, dni
Całe miasto wie
Nie wiesz tego tylko ty
Nie wiem - nabyte to mam czy dziedziczne
Nikt tego nie wyjaśni mi
To chyba jakieś skrzywienie psychiczne
Które uparcie we mnie tkwi
Ot, weźmy przykład: wczoraj kupić chcę kapelusz
Więc ekspedientka mi wybiera jeden z wielu
I mówi: "Ślicznie pani, to paryski model
W nim zaraz - mówi - inną pani ma urodę"
Spoglądam w lustro i strach łapie mnie za gardło
Przede mną stoi wyjątkowe czupiradło
Patrzę bez słowa na to, co na głowie
To nie ozdoba, ale dreszczowiec
A ona mówi: "Ja radzę szczerze
Niech pani bierze, niech pani bierze"
Więc choć okropnie w nim źle się czuję
Kupuję
Bo ja nie umiem powiedzieć "nie"
Żeby odmówić komuś, nigdy się nie zmuszę
Czerwienię się jak rak i mówię tak lub siak
Lecz słowa "nie" za żadne skarby nie wykrztuszę
Już czasem myślę - na bok odstaw
Ten cały swój psychiczny kram
Postaraj zmienić się od podstaw
Raz się wewnętrznie jakoś złam
Już nieraz pragnę, już nieraz chcę
Ale w ostatniej chwili coś mnie nagle cofa
Bo ja nie umiem powiedzieć "nie"
I to jest moja biologiczna katastrofa
Chyba pod złym na ten świat przyszłam znakiem
Czasem aż zbiera się na płacz
Bo sytuacje czasami mam takie
Że tylko z mostu w wodę skacz
Na przykład kiedyś Piotr, znajomy mój ze Szczyrka
Spotyka mnie i mówi do mnie: "Słuchaj, Irka
Mam kawalerkę, czyli krótko, jednym słowem
Przyjdź do mnie, pogadamy o tym i o owym"
"Mam dobre wino, kawa także jest wspaniała
No i w ogóle przyjdź, nie będziesz żałowała"
Już ledwie żyję, już się cała gubię
Wina nie piję, Piotra nie lubię
"Chodź - mówi - złego nic cię nie spotka
Nie bądź idiotka, nie bądź idiotka"
Słucham, a wewnątrz dławię się wstydem
I idę
Bo ja nie umiem powiedzieć "nie"…
Już nieraz pragnę, już nieraz chcę
Lecz czuję, że na próżno, że nie przezwyciężę
Bo ja nie umiem powiedzieć "nie"
Dlatego Piotr od roku jest już moim mężem
Kto szuka miłości
Kto niecierpliwie słucha jak odchodzi czas
Kto szuka miłości
Ten nie ma już spokojnej nocy ani dnia
Nie widzi kolorów, nie słyszy śpiewu ptaków
Szeptu młodych drzew
I odwraca wzrok, gdy w majową noc
Zakochani, zapatrzeni idą jak we śnie
Nie szukaj miłości, bo sama cię dogoni
Kiedy przyjdzie czas
Nie szukaj miłości
Po prostu ciesz się życiem, które niesie nas
Przed tobą jest wszystko
Bądź pewny, że co ludzkie nie ominie cię
Każda nowa noc, każdy nowy dzień
Mogą zmienić niespodzianie życia twego bieg
Nie szukaj miłości
Bo miłość sama znajdzie nas pewnego dnia
Nie szukaj miłości
I tak się stanie to co stać się ma
Odkrywaj codziennie
Uroki świata, który nas otacza w krąg
Każdy nowy dzień, każda nowa noc
Mogą wybrać los dla ciebie
Twój szczęśliwy los
Nie szukaj miłości
Nie czekaj niecierpliwie na jej pierwszy znak
Nie szukaj miłości
Posłuchaj rankiem jak pod chmurą woła ptak
Jesienią czy wiosną
W podmuchach wiatrów przed siebie idź
Nie licz ile lat, ile jeszcze dni
Minie nim ta pierwsza miłość znajdzie twoje drzwi
Zaczęło się to dawno, dawno,
Najdawniej jak pamięć sięga,
Tam, skąd bierze początek
Rodzaju ludzkiego księga.
Pod modrym niebem, w cudnym ogrodzie,
Pod słynnym drzewem, w przewiewnym chłodzie,
Pierwszą wiosną, w pierwszym maju,
Zresztą każdy o tym wie:
Kiedy Adam mieszkał w raju
Bardzo często nudził się,
Spać tam było we zwyczaju,
Więc spoczywał w błogim śnie...
Dalszy ciąg każdy sam sobie dośpiewa.
Słowem: EWA.
I zaraz potem zerwała owoc z drzewa, co nęcił wonią
i blaskiem świecił. Ach, przypadła doń pożądliwymi usty:
Patrz Genezis, rozdział trzeci, ustęp szósty:
Widząc tedy niewiasta, iż dobre drzewo ku jedzeniu,
a iż było wdzięczne ust wejrzeniu a pożądliwe drzewo,
dla nabycia umiejętności wzięła z owocu jego i jadła,
i dała też mężowi swemu, który z nią był i on też jadł.
Od grzechu zaczął się jej świat,
A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza,
I gołąb i żmija, i piołun i miód,
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna,
Początek i koniec - kobieta, acha!
Luli, mój syneczku, luli, luli,
Matka cię do piersi tuli, tuli,
Choćbyś nawet cały świat przemierzył,
Choćbyś nawet bezmiar szczęścia przeżył,
Nikt ci nie zaśpiewa czulej: luli,
Luli, mój syneczku, luli, luli.
Marian Hemar - Bo ja się nie nadaję Wykonywał Kazimierz Krukowski
Że Mincia dzisiaj kończy osiemnaście lat
I że mój Hipek gra w belotkę z Aronsonem,
I że się Malcia zapoznała z doktorową Blat,
I pani Blat jej imponuje dobrym tonem
To w imię dzieci - ja mam zacząć nowy byt -
Już w ferbla nie gram. Tylko ja się męczę z brydżem
I kalesony noszę krótkie, aż mnie wstyd,
I koszul nocnych ja już nie mam. Tylko - ,,pydżem!"'
I już o pierwszej nie jest obiad. Jest śniadanie.
A na kolację ja mam obiad. Ten sam śledź.
I nagle kuchta mówi do mnie: „Jaśnie panie".
I nagle Hipek musi cytroenkę mieć...
Dajos Béla, Alfred Strauss - Wenn Du einmal dein Herz
Zygmunt Malinowski - Zanim zdradzisz mnie Marian Hemar
Nie chciej mnie zrozumieć źle
Wiem to, żeś kochała mnie
I wiem, że twoja miłość jeszcze trwa
Ale kiedyś - to też wiem
Bożkiem będzie w sercu twem
Ktoś inny, lepszy - ale już nie ja
Na chwilę, zanim zdradzisz mnie
Ostatni raz
Przejdź myślą wszystkie lata te
Co sprzęgły nas
Przejdź myślą dobre dni i złe
Skarb wspólny nasz
A potem już zapomnij mnie
Zapomnij mnie, zapomnij mnie
Bo po cóż żywić w myśli masz
To, co w twem sercu mrze
Ciągnęliśmy do ciebie
Pod nieostygłym niebem
Przez ziemię jeszcze w ogniu i krwi
Ściśnięte gniewem pięści
Moc żalu, więcej szczęścia
Że jesteś, że na przekór to ty
Czy to ty?
Wracający pielgrzymi
Na twym progu klęczymy
Warszawo,
Czy to ty?
Nie zdradziła cię rzeka
Nie zginęłaś i czekasz
Warszawo
Szopenowską etiudą
Gdzie pociskiem jest akord
Przypomniałaś się światu
Widzisz świecie, to ja
Czy to ty?
My świadkowie twych losów
Żyć bez ciebie nie sposób
Warszawo…
W wiślanej szarej wodzie
Dziwujesz się urodzie
I nie znać nic po tobie tych lat
Za tobą tyle zwycięstw
Twe życie naszym życiem
A dzisiaj weź melodię i kwiat
Czy to ty?
Jak wyrazić najprościej
Żeśmy z ciebie wyrośli
Warszawo
Czy to ty?
Słowa giną i bledną
Lecz my z tobą to jedno
Warszawo
Jesteś własnym pomnikiem
Żywą różą płonącą
Tyś Syrena i Nike
Nasza radość i gniew
Tak to ty,
My świadkowie twych losów
Żyć bez ciebie nie sposób
Warszawo….
Stoją domy jak z obrazów Canaletta
Czas patyną szare mury pooblekał
Stare drzewa okiem ptaków patrzą na nas
Czas nie mija zatrzymany w złotych ramach
Stara Warszawa odchodzi w cień
Stara Warszawa - gdzie to dziś jest
Widok na Zamek, na praski brzeg
Mistrzu Bernardo, gdzie to dziś jest
Widok na Zamek, na praski brzeg
Mistrzu Bernardo, gdzie to dziś jest
Stoją płótna zmiennym losem naznaczone
Pokolenia tu kreśliły swą historię
Oczy okien w dniach pożogi wypalone
Dzisiaj słońcem wybiegają na spotkanie
Stara Warszawa odchodzi w cień…
Stoją domy jak z obrazów Canaletta
Po Krakowskim z turystami mknie kareta
A maluchy akwarelą umazane
Wyobraźnią malowany barwią Zamek
Stara Warszawa odchodzi w cień
Mistrzu Bernardo, tak to już jest
Widok na Zamek, na praski brzeg
Stara Warszawa nowa dziś jest
Widok na Zamek, na praski brzeg
Stara Warszawa nowa dziś jest