Zespół Reprezentacyjny - Urodziłem się na raz Gerard Edery - A la una yo naci
Carlos Marrodán A la una yo naci
A las dos me engrandecí
A las tres tenía amante
A las cuatro me casí
Me casí con un amor Urodziłem się na raz
A na dwa dorosłem już
Na trzy miałem swoją panią
A na cztery wziąłem ślub
Wziąłem ślub z miłością swą
Powiedz, miła, skąd przychodzisz
Chciałbym poznać życie twe
Jeśli nie masz swej miłości
Ja obrońcą twym być chcę
Urodziłem się na raz,...
Gdy na wojnę odchodziłem
Dwa-m całusy na wiatr słał
Jeden matce przeznaczony
Drugi-m całus tobie dał
Raices - Cuando el Rey Nimrod Zespół Reprezentacyjny - Narodziny Abrahama Filip Łobodziński
Kiedy król Nimrod w drogę się wybierał
Patrzył wciąż na niebo, gdzie się gwiazdy mienią
Ujrzał boskie światło nad żydowską ziemią
Bo oto miał się zrodzić ojciec Abraham
O Abrahamie
Ojcze wielbiony
Błogosławiony
Światło Izraela
Więc do akuszerek ogłosił orędzie
Że gdy do brzemiennej każda z nich przybędzie
Niechaj żaden syn im żywy nie osiędzie
Bo oto miał się zrodzić ojciec Abraham
O Abrahamie...
Gdy żona Teracha brzemienną się stała
Mąż ją zapytywał z wieczora i z rana
„Czemu patrzysz, jakbyś sekret ukrywała?”
Ona zaś już znała skarb, który nosiła
O Abrahamie...
Kiedy się zbliżały jego narodziny
Ona szła przez pola, sady i winnice
Wreszcie dała światu w przytulnej piwnicy
Syna najświętszego, umiłowanego
Avraham avinu
Padre querido
Padre bendicho
Luz de Israel
La Bazanca - Pai Pero Zespół Reprezentacyjny - Opat Piotr Filip Łobodziński
W słońcu się wygrzewał dobry opat Piotr, mamo
W słońcu się wygrzewał dobry opat Piotr
Na tyłku biało portki, z wierzchu duży chwost…
A przez dziurkę damy podglądają go, mamo
A przez dziurkę damy podglądają go
„Co to, bracie Piotrze, co ma znaczyć to
co tam ci tak sterczy z gaci niczym knot?”
Z dołu amunicja, z przodu groźna broń, mamo
Z dołu amunicja, z przodu groźna broń
Przy jej to pomocy poluję co noc…
Hejże, bracie Piotrze, wstąpże do nas wstąp, mamo
Hejże, bracie Piotrze, wstąpże do nas wstąp
Nie mogę, o pani, Bóg poświadczy to
Przecież nie dam rady, was tam jest ze sto
Od słowa do słowa dał się skusić Piotr, mamo
Od słowa do słowa dał się skusić Piotr
I w różanej wodzie wykąpały go
Miękkim prześcieradłem wysuszyły go
Sto dwadzieścia niewiast, sto dwadzieścia łon, mamo,
Sto dwadzieścia niewiast, sto dwadzieścia łon
Prócz biednej kucharki, bo miał w końcu dość…
Wcale dość nie miałem, przebóg, to nie to, mamo
Wcale dość nie miałem, przebóg, to nie to
Wcale dość nie miałem, krzyczał prędko mknąc
I wpadł tylnym wejściem, i tak też ją wziął
Sto dwadzieścia córek już w kołyskach śpią, mamo
Sto dwadzieścia córek już w kołyskach śpią
Syna ma kucharka, w kuchni chowa go
Sto dwadzieścia jeden - to dopiero plon
W słońcu się wygrzewał dobry opat Piotr, mamo
W słońcu się wygrzewał dobry opat Piotr
A przez dziurkę damy podglądały go…
La Bazanca - Avridme Galanica Zespół Reprezentacyjny - Nadchodzi noc Jarosław Gugała
Nadchodzi noc, kochanie
Więc uchyl mi drzwi
Nadchodzi noc, kochanie
Więc uchyl mi drzwi
Jak pragnę być już z tobą
Kochany, ty wiesz
Nawet, kiedy w nocy nie śpię
O tobie wciąż śnię
Lecz ojciec w nocy czyta
Usłyszy więc nas
Lecz ojciec w nocy czyta
Usłyszy, więc nas
Ale jeśli zgasisz świecę
To pójdzie spać
Ale jeśli zgasisz świecę
To pójdzie spać
Nadchodzi noc, kochanie...
Lecz matka w nocy szyje
Usłyszy więc nas
Lecz matka w nocy szyje
U słyszy więc nas
Ale jeśli schowasz igłę
To pójdzie spać
Ale jeśli schowasz igłę
To pójdzie spać
Nadchodzi noc, kochanie...
Avridme, galanica
Que ya va a amanecer
Avridme, galanica
Que ya va a amanecer
Avrir, ya vos avro
Mi lindo amor
Esta noche yo non duermo
Pensando en vos
Fotografie: Murad Sayen, David Gray, Thierry Bansront
Raices - Axerico de quinze años Zespół Reprezentacyjny
Piętnaście lat ma ta dziewczyna
Jarosław Gugała
Piętnaście lat ma ta dziewczyna
Lecz dzieckiem już nie jest - to każdy wie…
Najgorsze zaś, że gdy mija nas
Każdy z nas dzieckiem się staje…
Na świecie tym tak wiele jest miast
Od Londynu po Moskwę, od Paryża po Rzym…
Lecz w żadnym z nich nie umiał mnie nikt
Odmłodzić jak ty, dziewczyno…
Dziewczyno, dziewczyno
Litości trochę choć dla mnie miej
No bo jak tak dalej pójdzie
Przecież o tym dobrze wiesz
Trzeba będzie znów w pieluchy
Mimo lat mych wsadzić mnie
Georges Brassens - Stances à un cambrioleur Zespół Reprezentacyjny - Oda do włamywacza Filip Łobodziński
Książę wytrycha i artysto wśród złodziei
Ty, któryś na swój skok mój zechciał wybrać dom
Gdy ja jeździłem, by znów kogoś rozweselić
Przyjmij w darze tę odę z moich skromnych rąk
Dla twego taktu, wierz mi, mam szacunek wielki
Bo opuszczając dom na klucz zamknąłeś drzwi
By jakiś obcy nie obrobił go do reszty
Dżentelmenów jak ty tak trudno spotkać dziś
Wyniosłeś z sobą tylko niezbędne minimum
Wzgardziłeś tym portretem, który mam od lat
Ktoś mi go kiedyś przyniósł na me urodziny
Znasz się na sztuce - widać, że gust niezły masz
Oto kolejny znak twej zbrodni doskonałej
Czym jest narzędzie pracy, przecież dobrze wiesz
W związku z tym zostawiłeś mi moją gitarę
Solidarność rzemiosła to jest święta rzecz
Tak więc, mój drogi draniu, wszystko przemyślałem
Wybaczam ci od serca, jak mi miły Bóg
I coś mi ukradł, stary, ja ci to oddaję
W lepsze ręce nie mogłoby to przecież pójść
A zresztą nawet ja, który ci dzisiaj śpiewam
Mogłem złoczyńcą zostać, różnie bywa, wiesz
I kradłbym tak jak ty, gdyby nie ma kariera
Byłbym może wspólnikiem twoim, któż to wie
Nie targuj się, gdy zechcesz sprzedać swoją zdobycz
Nie daj oszukać się paserom, radzę ci
Jak mówią, paser kradnie gorzej niźli złodziej
W pogotowiu więc miej marchewkę oraz kij
Miej na uwadze, że policji znać nie dałem
Lecz nie czuj się w ten sposób zaproszony znów
Bo recydywa by z uroku cię odarła
Nie chciej kraść mi wspomnienia i nie wracaj tu
Więc szelmo, niech Merkury strzeże cię od kicia
A mój dobytek niech na zdrowie wyjdzie ci
Nie miej wyrzutów, bo my dwaj jesteśmy kwita
Wszak balladę tę stworzyliśmy ja i ty
PS. Jeżeli jedno w życiu umiesz tylko
Jeśli twym powołaniem jest przebiegle kraść
Karierę w handlu zrób, legalnie, bez ryzyka
Nawet gliniarze będą kłaniać ci się w pas
George Brassens - Le cocu Zespół Reprezentacyjny - Rogacz Jarosław Gugała
Nie w guście żony mej czas spędzać w samotności
Gdy ja się uszlachetniam wpatrzony w wędki nić
Wierna naturze swej przyjmuje wszystkich gości
Honory domu im oddając w łóżku mym
Honory domu nam oddając w łóżku swym
Tak, rogacz ze mnie jest, hoduję piękne rogi
Miodowy miesiąc mój niejeden trafił szlag
Nie są już świętem mym zabawy mojej żony
Bo towarzystwo innych w siódmym niebie ma
Bo towarzystwo nasze w siódmym niebie ma
Kontrakt małżeński ni moja osoba skromna
Nie budzą w żonie mej szacunku ni za grosz
A fakt, że cały las, to drobiazg przy mych rogach
Dla mojej pięknej żony jest najmniejszą z trosk
Dla jego pięknej żony jest najmniejszą z trosk
Z całego miasta walą wszyscy, co noszą spodnie
Tu każdy opierunek ma i darmo wikt
Kwiatki z ogrodu mego zrywa byle przechodzień
By w butonierce nosić hańbę mą i wstyd
By w butonierce nosić hańbę jego i wstyd
Gdy umęczony wracam z wędką i z ryb koszykiem
Zastaję z gołym gościem golutką żonę mą
Mógłbym nieśmiało prosić : "Przykryjcie się choć listkiem"
Powiedzą mi, że i tak się wstydzić nie ma co
Powiemy mu, że i tak się wstydzić nie ma co
Rozumiem wszystko, owszem, lecz co by im szkodziło
Grzeczności trochę choć w stosunki nasze wnieść
Zapytać kulturalnie jak tam na rybach było
I o me zdrowie chociaż raz zatroszczyć się
O jego zdrowie chociaż raz zatroszczyć się
Niewiele mi potrzeba, trochę delikatności
Dla męża, co z pokorą małżeństwa dźwiga krzyż
Rogacza się zazwyczaj na rękach wszędzie nosi
Bo szwagrów przecież łączy pokrewieństwa nić
Bo szwagrów przecież łączy pokrewieństwa nić
Gdy siadam do kolacji wtedy moich rywali
Stać jeszcze na bezczelność by gapić się w mój ryż
Byłoby szczytem gdyby za stołem mym siadali
Z rogacza wszystko mam, lecz z Amfitriona nic
Z rogacza wszystko ma, lecz z Amfitriona nic
Że połowica wspólna wcale, przecież nie znaczy
Że jadło i napoje też wspólne muszą być
Nieomal mnie zmuszają, bym ich wyrzucał za drzwi
I wdzięczny jestem gdy mi nie zabiorą ryb
I wdzięczny jest gdy mu nie zabieramy ryb
Mogę się cieszyć jeszcze, że nie są tak bezczelni
By mnie namawiać, żebym ze strzelbą włóczył się
"Rzuć stary to łowienie, chodź z nami na jelenie"
Bo przecież sam nie będę sobie strzelał w łeb
Bo przecież sam nie będzie sobie strzelał w łeb
Georges Brassens, Patachou - Maman, papa Zespół Reprezentacyjny - Mamo, tato Jarosław Gugała
Mamo, mamo, gdy melodię śpiewam tę
Mamo, mamo, małym chłopcem znów być chcę
Takim, który nic nie broi i nie martwi Cię
W szkole zbiera same piątki - tak jak chcesz
Mamo, mamo, ten łobuziak to nie ja
Mamo, mamo, moje słowo chcę Ci dać,
Że rozrabiał już nie będę ani stroił foch
Mamo, mamo, mamo, mamo!
Tato, tato, gdy melodię śpiewam tę
Tato, tato, małym chłopcem znów być chcę
Który czuje, jak wśród burzy znika cały strach
Kiedy uśmiech Twój otuchy daje nam
Tato, tato, mało było czułych słów
Tato, tato, między nami, ale cóż
Widać między mężczyznami sprawy takie są
Tato, tato, tato, tato!
Mamo, tato, gdy melodię śpiewam tę
Mamo, tato, małym chłopcem znów być chcę
Wiele z czasem zrozumiałem i mi bardzo wstyd
Za niedobre zachowanie przykro mi
Mamo, tato, tak żałuję Waszych łez
Mamo, tato, pragnę dzisiaj cofnąć je
Chciałbym dziś Wam wynagrodzić każdą chwilę złą
Mamo, tato, mamo, tato!
Zespół Reprezentacyjny - Maja Jarosław Gugała, Filip Łobodziński
Zwyczajem starszych także ja
Już mam w tym dużą wprawę
Umilam sobie swą samotność
Śpiewając piosenkę tę
Gdy czasem wspomnę Maję, to staje mi, oj staje
Na Ewy widok sam też wzwodzik mam
Gdy myślę o Małgosi, to jeszcze się podnosi
Lecz myśl o Krysi już, zabija wszelką chuć
Bo wzwód nie sługa stary, nie poradzisz nic
Ta tęskna nuta męskich łez
Ryk samotnego samca
Rozbrzmiewa w budce wartowniczej
To strażnik zawodzi tak w głos
Gdy czasem...
Raz przemierzając Plac Zwycięstwa
Do łez się aż wzruszyłem
Gdy głos żołnierza nieznanego
Cichutko zaśpiewał tak
Gdy czasem...
Zaś po modlitwie swej wieczornej
Choć jest mu trochę smutno
Wciąż klęcząc jeszcze przed ołtarzem
Młodziutki ksiądz śpiewał tak
Gdy czasem...
Więc, o samotni, siły swe
Zespólmy aby wreszcie
Tę pieśń pociechy zatwierdzono
Jako państwowy nasz hymn
Georges Brassens - La non demande en mariage Zespół Reprezentacyjny - Nie - prośba o rękę Anira Łobodzińska
Łaskawie chciej oszczędzić strzał
Wprost w plecy tego, który dał
Nam tyle szczęścia
Kupidyn żartem napiął łuk
A ty byś chciała zaraz już
Ustrzelić męża
Mam zaszczyt więc nie prosić cię o rękę twą
I zamiast niej wyciągnij ku mnie swoją dłoń
Czar Wenus często traci moc
Gdy okazuje się, że noc
Poświęca praniu
Za żadną cenę nie chcę, by
Mej róży płatki w sosie szły
Na drugie danie
Mam zaszczyt więc…
Może wydawać komuś się
Że puszka to odkrycie jest
Rewolucyjne
Lecz ja mam swój prywatny sąd
I nie dam siebie wsadzić do
Konserwy rybnej
Mam zaszczyt więc…
Kucharki w tobie nie chcę mieć
Gosposia marna z ciebie jest
Więc sobie daruj
Zechciej mi tyko służyć tam
Gdzie miejsce jest dla wielkich dam
I mnie pocałuj
Chociaż nie trwało to dłużej niż rok,
Tak ślepych uczuć szukać by daleko,
Bo nadwerężyłem ja sobie wzrok
Od zapuszczania go w jej piękny dekolt. Kwiat przecudowny wcielony w cielę,
Cielę prześliczne wcielone w kwiat,
Nie było przecież jej nazbyt wiele,
A przesłoniła mi sobą świat.
Rozsiało niebo powabów ze sto
Po ciele jej, że człowiek bywał głupi,
Bo kiedy zobaczył je naraz, to
Nie wiedział, na czym głównie ma się skupić.
Kwiat przecudowny...
Co do umysłu zasobów to tam
Nie było tego więcej niż u trzmieli.
Lecz któż w miłości wymaga od dam
Wynajdywania prochu na pościeli.
Kwiat przecudowny...
A gdy odeszła, to ostry był ból,
A potem się tęsknoty wlokły smugą
I zioła ze wszystkich aptek i pól
Nie mogły z tego mnie wyleczyć długo.
Kwiat przecudowny...
Z początku żal do niej miałem i złość,
Lecz dziś już jej wybaczyć jestem gotów,
Bo spustoszyła mi serce na wskroś
I teraz mam zupełny z sercem spokój.
Un' jolie fleur dans une peau d'vache
Un' jolie vach' déguisée en fleur
Qui fait la belle et qui vous attache
Puis, qui vous mèn' par le bout du cœur. 👉👉 TUTAJ w przekładzie Filipa Łobodzińskiego
Georges Brassens - Le mauvaise herbe Jacek Bończyk - Złe zioło Jeremi Przybora
Gdy krwi i chwały nadszedł dzień
i śmierć wycięła innych w pień
ja sam bez ran i całkiem zdrów
w dzień chwały nie poległem ów.
Ja jestem ze złych ziół,
z takich ziół pół na pół -
co chwastem są w połowie,
a w połowie - byle kwiatkiem.
Śmierć wykopała dół,
innym dół,
wspólny dół,
a mnie nie dała w kość,
choć niemoralne to jest dość.
La, la...
Lecz myślę - czyżby nie chciał Bóg,
bym sobie ciut poistnieć mógł?...
Dziewczątko - co nie tanio, lecz
z talentem świadczy wkrąg tę rzecz -
mnie świadczy ją za darmo i
słodko mi z nią się nieraz... śni.
Ja jestem ze złych ziół,
z takich ziół pół na pół -
co chwastem są w połowie
a w połowie byle kwiatkiem.
Rozdaje dziewczę cud
luby trud,
cenny trud,
a gratis darzy mnie,
choć niemoralne to, oj, nie.
La, la...
Lecz myślę,czyżby nie chciał Bóg,
żeby mnie też ktoś kochać mógł?...
Jak baran każdy człek by rad!
Żyć stadnie wśród baranich stad!
Obcy mi ten gromadny trend!
Budzi mój wstręt barani pęd!
Ja jestem ze złych ziół,
z takich ziół pół na pół -
co chwastem są w połowie,
a w połowie byle kwiatkiem.
Ja jestem ze złych ziół -
polnych ziół,
wolnych ziół...
z ogrodów dzikich,co
już je odwiedza mało kto.
La, la...
A może Bóg pozwoli, że
spróbuję rosnąć tam, gdzie chcę?...
Georges Brassens Le Nombril des Femmes d'Agents Pępek żony policjanta Jeremi Przybora
Zobaczyć pępek (le nombril)
małżonki policjanta (flic’a)
nie jest w Paryżu (à Paris)
przeżyciem, które dech zatyka.
A jednak właśnie w mieście tym
łagodny żył i zacny człowiek,
co pępki żon tamtejszych glin
cięgiem się snuły mu w głowie.
„Starzeję się (je me fais vieux)”,
mawiał ze szczyptą melancholii.
„Nie omijały w życiu mnie
pępki przeróżnych kategorii:
żon tapicerów, szpiclów żon,
księgowych, wdów po chiromantach…
Mais où est – il? (Lecz gdzie jest – on?)
Gdzie pępek żony policjanta?!
Przyglądał się mój swat i dziad
rozlicznym żon żandarmów pępkom.
I brat mój dłoń strudzoną kładł
na podkomisarzowej wdzięku.
Syn widział też tę samą rzecz
u sądownictwa ministrowej.
Ja sam niejednom widział, lecz –
prócz pępka funkcjonariuszowej”.
Ainsi cet homme gémissait.
(Takoż mężczyzna ten narzekał).
A słysząc narzekania te,
dzielnicowego zona rzekła:
„Cierpieniom twym położę kres,
bo wnet zobaczysz, zachwycony,
pępuszek mój, co cackiem jest
do tego celu wymarzonym”.
Wykrzyknął zacny mąż: „Huraaa!
Oto odpustów moich koniec!
Dożyłem wreszcie tego dnia,
gdy wzrok mój tam, gdziem chciał, utonie!”.
Zakrzątnął się (Il s’engaga)
przy jej spódnicy z miną franta,
by perspektywę odkryć na
pępek małżonki policjanta.
Hélas! (Niestety!) Napięć tych
nie wytrzymało serce zucha
i śmierci go powalił sztych
na nieodkrytą połać brzucha.
Na moment przed ziszczeniem snu –
śmierć, tak bogata w swych wariantach,
nie pozwoliła ujrzeć mu
pępka małżonki policjanta. TUTAJw przekładzie Jerzego Menela