Szczęściarze - Andrzej Brzeski
Szczęściarze
Andrzej Brzeski
Są szczęściarze, których słońce budzi rano
Pieszczotliwie im policzki senne liże
Oni wstają i wychodzą po wygraną
Oni wszędzie są najszybciej i najwyżej
Ale przecież ci, co snują się na końcu
Ciągle idą, chociaż zda się, że donikąd
I w plecaku niosą swoje małe słońce
A pod swetrem mają jeszcze po księżycu
Bo są dwa księżyce i słońca są dwa
A ten księżyc (?) tak mały jak łza
A promień w zeszycie gdzie schował się wiersz
Maleńkim drugim słońcem jest
Są farciarze, co na świat przychodzą w czepku
Sami sobie niby księżyc w pełni świecą
Kiedy innym bywa ciężko, to im lekko
Kiedy inni ledwo idą oni lecą
Ale nawet ci, co wciąż wędrują w cieniu
Albo krążą jak szalone ćmy po kloszem
Mają jeszcze mały księżyc gdzieś w kieszeni
I ukryty za pazuchą słońca groszek
Bo są dwa księżyce...
Są faceci, co przez życie idą pierwsi
I dziewczyny, które słońce mają w oczach
I nikt nie wie, czemu dla nich całe szczęście
A dla innych zawierucha i listopad
I dlaczego wszystkie światła reflektorów
Właśnie ich na wielkich scenach świata grzeją
A ci inni niosą cicho mały płomień
Mały płomień, co nazywa się nadzieją
Bo są dwa księżyce...
Gdzie te fijołki - Andrzej Brzeski
Gdzie te fijołki
Andrzej Brzeski
Nie obchodzi tej wiosny zupełnie mnie to
Czy się z matni wysupła Rosati
Bo być może Rosati wyjedzie do Włoch
Jak Palmiro Togliatti z Frascati
Reklamować się może krem, guma i dżem
Linda z Jandą, Figura z Pazurą
Ale z powiek kwietniowy wciąż spędza mi sen
Ten bukiecik, co zawsze rozczulał
Gdzie te fijołki, co nas dzieliły od długiej zimy
Gdzie te fijołki, co kiedyś kwitły w przydrożnym lesie
Bo bez fijołków jak bez dziewczyny
W startowych dołkach bezradni tkwimy
Bo bez fijołków jak bez dziewczyny
Nieważny kwiecień
Nie obchodzi tej wiosny budżetu mnie stan
I mizeria mej własnej gotówki
Czy się skuma znów z mafią policji zły klan
A prezydent rozwiąże krzyżówkę
Czy niejaka Pacuła o sobie da znać
A Bakuła urządzi śniadanie
Nie obchodzi mnie to, bo nie daje mi spać
Inne w pełni wiosenne pytanie
Gdzie te fijołki...
Nie obchodzi tej wiosny mnie Pęk ani Strąk
Choć faceci to wielce ponętni
Sierakowska się może przerobić na blond
A koszerna gazeta w kościelną
Niech tam sobie przyjeżdża oficjel czy VIP
Na wyżerkę, balangę i fetę
A mnie głowę zaprząta od nocy po świt
Zagadnienie to godne Hamleta
Gdzie te fijołki...
Fot. Dariusz Rosati, Joanna Pacuła
Nic się nie stanie - Andrzej Brzeski
Nic się nie stanie
Andrzej Brzeski
Pamiętam noworoczny czas
Pięć może wtedy miałem lat
Kiedy poznałem pierwszy raz
Rozczarowania cierpki smak
Bo prędko zgasły złote skry
Rozpłynął się zabawek chór
I tylko facet vis-à-vis
Pustą butelką cisnął w mur
Anioł nie zjawił się nad domem, ni kometa
I tylko sąsiad znów z balkonu rzucił peta
Nie zamieniło się to trwanie w bajkę z kina
Tylko napisał ktoś na ścianie brzydki wyraz
Do starej daty się dodało znowu tę kolejną z liczb
Nic się nie stało, nic
Pamiętam noworoczny czas
Gdy przeminęła pora burz
Choć w styropianie tonął las
Już Ameryką pachniał mróz
I nim euforii minął dzień
A każdy z nas zaczerpnął tchu
Ktoś wsadził w folię etos ten
Matkę z akcyzą dając mu
Anioł nie zjawił się nad domem...
Już lada chwila nowy wiek
Co ma na wstępie cyfrę dwa
Więc kombinuje każdy człek
Jak tę granicę przeciąć ma
Od paru wiosen wpada w trans
Cwanych wróżbitów spory klan
Lecz mnie nie skusi żaden seans
Ja przepowiedzieć mogę wam
Anioł nie zjawi się nad domem, ni kometa
I tylko sąsiad znów z balkonu rzuci peta
I nie zamieni się to trwanie w bajkę z kina
Tylko napisze ktoś na ścianie brzydki wyraz
Portki założy się te same choćby w pasie miały pić
Nic się nie stanie, nic...
Izba wytrzeźwień - Andrzej Brzeski
Izba wytrzeźwień
Andrzej Brzeski
Powszedni zwykły diable nasz
Zostaw mnie latem z aniołami
W mój wytęskniony cichy las
Brudnymi nie właź buciorami
Szatanie codzienności mej
Gazeto i telwizornio
Wyłączyć się łaskawie chciej
Lub sam cię zgaszę, bo mi wolno
Ciemności panie, trwóg i łez
Dni szarych Mefistofelesie
Na oceany popłyń gdzieś
A jeśli musisz, wróć pod jesień
Czarny szatanie z okiem złym
Ja już się bratać z tobą nie chcę
Weź tę gorzałę, z peta dym
I zostaw tylko mi powietrze
Na inną stronę świata przejdź
W spokoju zostaw mnie, Mefisto
Po pustej plaży chciałbym przejść
Bez twoich zaklęć i uścisków
Nie wzywaj mnie bym grzeszył wciąż
Z ukrycia śledząc nagie nimfy
Ja tego lata chcę być mąż
Nad podziw wierny i niewinny
Niech kopyt twoich wdzięczny stuk
Nie kusi więcej mnie, szatanie
Bo niby dziecko obok krów
Odpocząć chciałbym w miękkim sianie
Powszedni zwykły diable nasz
Ciemna zakało tego świata
Wybierz na urlop jedną z gwiazd
Bym cię nie spotkał tego lata
Ja chcę wrócić do mamra - Andrzej Brzeski
Ja chcę wrócić do mamra
Andrzej Brzeski
Powiedzieli - jest pan wolny
Klawisz się ukłonił w pas
Odsiedziałem równą piątkę
Na myślenie miałem czas
Pędem więc do pośredniaka
Bo uczciwie chciałem żyć
W pośredniaku brak wakatu
W ogłoszeniach nie ma nic, oj nic
Trzeba było zostać w ciupie
Choć pól roku albo rok
Tutaj do darmowej zupy
Coraz większy będzie tłok
Tam, choć łeb był ogolony
Dania serwowali dwa
Tutaj orzeł ma koronę
I co z tego, że ją ma
Ja chcę wrócić znów do mamra
Na państwowy, ciepły wikt
Taka wolność to nie dla mnie
Taka wolność to jest pic
Piękny prezent mi sprawili
Chcieli dobrze, wyszło źle
W starej Polsce mnie wsadzili
W nowej wypuścili mnie
Trują wciąż o demokracji
To jest taki błogi stan
W którym gość, co chce kolację
Może wybrać z wielu dań
Faszerują mnie tą gadką
A ja swoje wiem i tak
Za kratkami zupa z wkładką
Na wolności wkładki brak
W moim ulu to podskoczył
Co najwyżej głupi cwel
Tu jak skubnę parę złotych
Muszę dać na jakiś cel
Żadnej szansy mi nie dali
Choć Okrągły mieli Stół
Tylko Felka gdzieś zabrali
Bo im perspektywę psuł
Ja chcę wrócić znów do mamra...
Ja uczciwie nie pociągnę
Chociaż chciałem pierwszy raz
Z czego płacić to komorne
Ciepłą wodę, światło, gaz
Jak się facet napatoczył
To wyjąłem portfel mu
A w portfelu plik banknotów
Aż z wrażenia zbrakło tchu
Położyłem stos pieniędzy
Pięćdziesiątki, setki, chłam
Razem było pięć tysięcy
Co ja żonie teraz dam
Kostkę masła, papierosy
I nie starczy już na chleb
Naczelniku, ja mam dosyć
Naczelniku, bądź pan człek
Ja chcę wrócić znów do mamra...
Nie uśmiechaj się w Warszawie - Andrzej Brzeski
Nie uśmiechaj się w Warszawie
Andrzej Brzeski
Na nic się zdały rady mojej mamy
Co uczyła bym
Przez całe życie chodził roześmiany
Śmiech to lek na spleen
Lecz ja po wojnie wszakże się chowałem
Choć po mamie gen
I szybko dość opanowałem
Refren ten
Nie uśmiechaj się w Warszawie
Sympatycznie ani miło
Bo sierpowym cię zaprawią
Bo oczęta ci podbiją
Nie wdzięcz ty się do człowieka
Co zmęczony, skacowany
Jak do niego się uśmiechasz
Jesteś bracie podejrzany
Raz jeden błąd takowy popełniłem
Gdym maturę zdał
I tą maturą tak się ucieszyłem
Śmiałbym się i śmiał
Lecz typ ponury i zawiany lekko
Bo z roboty szedł, przymrużył ślepka
I w te słowa do mnie rzekł
Nie uśmiechaj się w Warszawie...
Cierpliwi działkowicze - Andrzej Brzeski
Cierpliwi działkowicze
Andrzej Brzeski
Co się dzieje, co się dzieje
Toż wystarczy Super Express
Wziąć do ręki
Mafia krzepnie, rząd truchleje
I prowadzą coraz gorzej się panienki
Bo choć nie ma już kolejek
To ogólnie cała reszta jest do chrzanu
Tu się sypie, tam się rypie
Ale tylko do parkanu
Gdzie cierpliwi działkowicze
Kopią grządki
Wyrywając przy tym każdy chwast
Pierwsza grządka, druga grządka
Potem wszystkie od początku
Bo cierpliwi działkowicze mają czas
Bo cierpliwych działkowiczów
To nie wzrusza
Biedne miasto ani zapuszczona wieś
Ich to wzrusza czerw na gruszy
Gąsienica oraz mszyca
Całą resztę oni mają gdzieś
Zmienią forsę nam na bilon
Czyli zgarną to co mieliśmy na piwo
Coś tak jakby się skończyło
A na pewno to skończyła się cierpliwość
Ojciec wychudł, syn posiwiał
Wnuk od zgryzot już pochylił się do ziemi
Każdy własną kość obgryza
I mamrocząc zerka poza ogrodzenie
Gdzie cierpliwi działkowicze...
Chociaż lato pachnie bosko
I jak korek od szampana w górę strzela
Już od świtu emeryci pod Mirowską
Maszerują jak z Orwella
Więc by stłumić serca łoskot
Lepiej upić się lub zakryć głowę kocem
By nie widzieć jak bezpiecznie i beztrosko
Żyje się za żywopłotem
Gdzie cierpliwi działkowicze...
Duszone kartofle na zimę - Andrzej Brzeski
Duszone kartofle na zimę
Andrzej Brzeski
Kiedy sejm jak w kiepskiej rewii śpiewa cienko
Ty posmaruj tłuszczem swej patelni denko
Gdy marszałek o powałę wali lachą
Do słoninki dodaj kminku i kiełbasy
Gdy posłowie z miną smutną
Rąk podniosą równy las
Ty patelnię spokojniutko wstaw na gaz
Duszone kartofle na zimę
Potrawa najprostsza pod słońcem
Gdy rząd cię zaprasza w maliny
Ty wybierz to danko gorące, pachnące
Duszone kartofle na zimę
Wystarczy je dobrze posolić
A taki z nich bije optymizm
Że bajką się staje gołoledź
Gdy tarmosi się liberał z narodowcem
Szczyptę wrzuć tartego sera, kroplę octu
Gdy oszołom z fanatykiem dyskutuje
Ty zamieszaj dobrze i niech się gotuje
Kiedy lewak z monarchistą
Swój ostatni stacza bój
Dodaj czystej by aromat miały swój
Duszone kartofle na zimę...
Kiedy Krzysio dekomunizuje Grzesia
Dodaj czosnku, łyżkę weź i dalej mieszaj
Gdy katolik agituje protestantkę
Gram papryki i lubczyku wsyp do garnka
Niech się kiszą w swoim stadle
Rwąc na strzępy każdy kęs
W twoim garnku każdy składnik ma swój sens
Duszone kartofle na zimę...
Jeszcze nie raz - Andrzej Brzeski
Jeszcze nie raz
Andrzej Brzeski
W starym barze przy szynkwasie
Tyle wspólnych przeszło świąt
Lepsze czasy, gorsze czasy
Rzadziej z prądem niż pod prąd
Tu rodziły się nam wiersze
I niejedna rzewna pieśń
Każdy z gości mógł naprędce
Coś wychylić albo zjeść
Jeszcze nie raz zaśpiewamy, nie raz
W świąteczny dzień, gdy choinek lśni blask
Bo najlepiej, każdy wie
W dni świąteczne śpiewa się
Gdy muzyka pełnią życia dzwoni w nas
Jeszcze nie raz zaśpiewamy, nie dwa
Gdy pierwsza z gwiazd nową szansę nam da
Bo najlepiej patrząc w noc
Śpiewać wciąż na cały głos
Jakiś refren, który się od wczoraj zna
W starym barze starzy kumple
Łyk gorzałki, ciepły piec
Gdy nastały dni pochmurne
Wielu z nich odeszło gdzieś
Lecz na siwym kontuarze
Zostawili dłoni ślad
A my nadal tkwimy w barze
Choć tak bardzo nam ich brak
Jeszcze nie raz zaśpiewamy, nie raz...
Pochód - Andrzej Brzeski
Pochód
Andrzej Brzeski
Las rąk, las głów i równy tupot nóg
Batoga świst i szabli błysk
Nad zwartym tłumem
Pierwszy maj 905
Krzyk podnosi się w górę jak rtęć
Krew w uszach, krew w uszach
Krew w uszach szumi
Pochód, pochód, pochód odrzuconych
Od befsztyka, od koryta, od mamony
Oni wyszli pokazać, że są
Równą ławą ruszyli pod prąd
By normalnie po ludzku móc żyć
Iść musieli przed siebie i iść
Przestań drwić, przestań drwić...
Las rąk, las głów, sekretarz stracił słuch
Orderów błysk, głośników pisk, orkiestra dęta
Pierwszy maj 73
I górniczy pióropusz tak drży
Druga Polska sloganem się wspina
Na najwyższe piętra
Pochód, pochód, pochód przekupionych
Za mieszkania, za talony, za mamonę
Już w uśmiechu wykrzywia się twarz
By sekretarz nie skąpił swych łask
Choć wiedziałeś, że wszystko to pic
Przecież z boku nie stałeś jak widz
Przestań drwić, przestań drwić...
Znów maj i bzy lecz zda ci się, że grzmi
To tylko w snach meteor spadł
Gdzieś w dół jak raca
Pierwszy maj 2002
Czy historia do siebie to ma
Że gdy koło już zrobi to znowu
Jak bumerang wraca
Pochód, pochód, pochód oszukanych
W snu oparach się wyłania z chorągwiami
Mimo padnie pachnących bzów kiść
Ruszy pochód choć jeszcze nie dziś
Bo on musi iść wiecznie i iść
Bo on musi iść wiecznie i iść
Przestań drwić, przestań drwić...
Ludzie z Centralnego - Andrzej Brzeski
Ludzie z Centralnego
Andrzej Brzeski
Znów sobota na Centralnym
Trzy ulgowe, dwa normalne
Nie patrz synku na tę panią
Bo ta pani jest pijana
Obok facet zbiera pety
Chodź córeczko, nie zaczepiaj
Czy ty ciągle musisz patrzeć
Gdzie tych dwoje śpi na ławce
Pewnie znowu się włóczyli
Buzi, rączek nie umyli
Gdyby pilnie pracowali
To by teraz tu nie spali
U nas każdy ma mieszkanie
Pije mleko na śniadanie
Bo spóźnimy się do cioci
Chodźmy dzieci, wjeżdża pociąg...
Ci ludzie z Centralnego najczęściej
Nie spieszą sią się 1-go po pensję
Nie mają indeksacji za wstęp do wegetacji
Nie piszą do redakcji, że ciężko
Tym ludziom z Centralnego o zmroku
Wystarcza mniejsze niebo i spokój
Nie biorą wyrównania za piwo do śniadania
Nie dla nich drugie dania i hotel
A kiedy ich zmarzniętych siwy znajdzie ranek
To budzą się i cicho mówią – mamo
Znów zwyczajna jest sobota
W samym centrum Europy
Szybciej wsiadać i wysiadać
Tu Centralny, tu Warszawa
Patrz pan, znowu ten włóczęga
Pod nogami mi się pęta
Ja bym panie ich wywoził
Tabunami do kołchozu
Nowe panie mam ubranie
On ubranie mi zaplami
Ciągle z nimi się cackają
Niech Na Wilczą pozgarniają
Tam do firmy robić forsę
A tu taki wciąż się plącze
Jeszcze mi tu będzie żebrał
Wjeżdża pociąg, pociąg wjeżdża...
Ci ludzie z Centralnego najczęściej...
Ci ludzie z Centralnego o świcie
Nie mają miesięcznego na życie
Bilety pogubili, perony pomylili
Na chwilę zarzucili kotwicę
A kiedy ich zmarzniętych siwy znajdzie ranek
To budzą się i cicho mówią – mamo
Babie lato - Andrzej Brzeski
Babie lato
Andrzej Brzeski
Obok skweru, tam na rogu
Zamknął ktoś jedyną pralnię
Sąsiad z dołu zjadł pierogi
I wyjechał do Australii
Zaprosiła nas do walca
Specjalistka od dolara
Kumpel z woja ma swój warsztat
Bo się starał
I tylko senne babie lato po staremu
Zamglonym słońcem jeszcze grodzi nas od zimy
Czerwone jabłka znów się toczą ku jesieni
I jakby więcej niż przed rokiem pajęczyny
Pewien aktor co grał Cyda
Teatralnej dość miał draki
I dostarcza dziś na Lido
Żabie udka i ślimaki
Eksdziennikarz co ma głowę
Kupił w Moskwie sklepy cztery
Potem nagle zachorował
Na dyfteryt
I tylko senne babie lato...
W knajpie włoskiej i francuskiej
Jest langusta, sum bez ości
I personel w czarnych muszkach
Tylko gdzieś wymiotło gości
A na placu w mlecznym barze
Zawsze tłum się kłębi zwarty
Chociaż nie ma tam szatniarza
Ani karty
I tylko senne babie lato...
I tylko senne babie lato jak co roku
Błękitną mgiełką znów przemieszcza się przez łąki
Lecz skąd u ciebie, miła moja, ta łza w oku
Może po prostu z uczulenia na pająki
Aj waj Ameryka - Andrzej Brzeski
Aj waj Ameryka
Andrzej Brzeski
Bierzta wszystkie japiszony
Komórkowe telefony
Whaczy w krawat spinkę
Bo jest gwiazdka w firmie
Sekretarki odlotowe i choinki plastikowe
Niech Warszawa wie kto tu świętuje
Aj waj Ameryka
Wszyscy jedzą dziś indyka
Czapki papierowe wkładają na głowę
Aj waj Los Angeles
W Polsce złoty jest interes
Kto u nas pracuje w święta nie głoduje
W kopertówce renta w spadku
Odpisana od podatku
No i po Fordziku dla pracoholików
Wasza bieda, wasze święta
A nasz kredyt i panienka
Bo już nam wolno tak jak przed wojną
Aj waj Ameryka...
Nawet twórcę czy artystę
My umiemy wykorzystać
Byle był ubrany w jeansy z Alabamy
Jak pośpiewać chce kolędy
Musi wstawić nasze zęby
I rozbije bank jak Sinatra Frank
Aj waj Ameryka...
Karoshi - Andrzej Brzeski
Karoshi
Andrzej Brzeski
Kowalski kurzył faje i kurzy sobie dalej
Maliniak pił brzozową i kupił ekstra wóz
A Zosia harowała, pieniążki zarabiała
Aż poszła do szpitala i nie pracuje już
Karoshi, karoshi, to się w Japonii nosi
Lecz do nas się przenosi ten japoński hit
Karoshi to znaczy z nadmiaru umrzeć pracy
Starają się rodacy mieć do karoshi dryg
Pan Jerzyk z gracką miną przechyla tanie wino
A Grześ amfetaminę codziennie ćpa jak ćpał
Zaś Jaś pracował w spółce i leż na Wólce
Bo rozpieszczonej córce mieszkanie kupić chciał
Karoshi, karoshi...
Poczciwy alkoholik już dawno wypadł z roli
Mknie palacz gdzieś na taras pogodnie peta ssać
A taki pracoholik nie kurzy i nie goli
Bo ekspresowo woli w kalendarz kopa dać
Karoshi, karoshi...
W celi - Andrzej Brzeski
W celi
Andrzej Brzeski
Na pryczy leżę dziś, w żarówkę patrzę gołą
I w celi swojej główną rolę gram
Choć klawisz przyniósł gryps i telewizor kolor
Ja tęsknię za tym miejscem, które znam
Na Freta jest meta, gdzie moja kobieta
Świeżą gorzałę już sprzedaje tyle lat
Choć nocne są sklepy do mojej kobiety
Przychodzą gliny, skiny i Pruszkowa kwiat
Na mecie o świcie prawdziwe jest życie
Nielukrowane jak w tym całym Hollywood
Wędzona słonina i wino na klina
Gdy życie gniecie o swej mecie marzę znów
Na pryczy leżę sam, to moja Europa
A w telewizji leci jakiś film
Choćby Stallone tam serwował komuś kopa
Ja w inne miejsce ruszyłbym jak w dym
Na Freta jest meta...
Leniwie pełznie czas, jak mucha po podłodze
A ja odsiadki nudnej liczę dni
Ach, żeby jeszcze raz do mety swojej dobiec
Gdzie kolorowe zostawiłem sny
Na Freta jest meta...
W Europie - Andrzej Brzeski
W Europie
Andrzej Brzeski
Tu tak rojno, tu tak gwarno
Bar za barem, bank za bankiem
I hotele rosną w krąg ze szkła
Jeśli nawet ktoś nas skopie
Tośmy chłopie w Europie
Jeśli nawet zgrzyta coś, to gra
Gospodarka coraz wyżej
Zda się żeśmy już Paryżem
Więc krzyczymy głośno - liberté!
I przez głowę nam nie przejdzie
Że to pośród nocy ciemnej
Tylko sen nam jakiś roi się
Bo pod Uralem mruży oczy Wschód
Wśród Salskich Stepów
Rzewnie dzwoni bałałajka
A nad Bajkałem ryś wytęża słuch
Pod kołdrą śniegu
Przyczajona drzemie tajga
Otuleni w marzeń mufkę
Szykujemy się na trufle
W jednej z setek eleganckich knajp
Bo choć dzisiaj jeszcze marnie
Jutro wreszcie potencjalnie
Na nas czeka cały ten high life
Chińskie tanga, włoskie trunki
Szwedzkie meble, podarunki
I ten brylant, co w mankiecie lśni
Aż się zdaje niemożliwe
By ten kolor nam posiwiał
A to wszystko tylko nam się śni
Bo pod Uralem...
Od Makowa aż do Kolska
Tacyśmy śródziemnomorscy
W Akropolu zapatrzeni szczyt
Od koszuli aż do spodni
My od dziecka prozachodni
Z mlekiem matki ssaliśmy ten sznyt
Od wojennych paczek UNRRY
Gdy ojcowie biegli dumni
W battledressu rękaw kryjąc łzę
Jak dziewczyny przy nadziei
Całkiem żeśmy zapomnieli
Zapomnieliśmy kompletnie, że
Że pod Uralem...
Jestem niewyspany - Andrzej Brzeski
Jestem niewyspany
Andrzej Brzeski
Nowy rok to dzień na straty
Chociaż to nie jego wina
Szukam wtedy w starych gratach
Przytulanek mego syna
Jest tam miś imieniem Emil
I jeż z miękkiego futra
Biorę koc i już mnie nie ma
Aż do jutra
Bo jestem niewyspany, niewyspany
Pół roku bym ja spał i spał
Winienem mieć ambitne, mądre plany
Jak zbudzę się, to będę miał
Bo jestem niewyspany, niewyspany
W Disneya bym się schował świat
Słoneczny, kolorowy, puszysty i pluszowy
Tam byłoby mi dobrze tak
Nowy rok to dzień stracony
Sami dobrze o tym wiecie
Na fotelu drzemie żona
Pod fotelem drzemie dziecię
Jeśli znalazłbym buldoga
To go przyjmę na kanapę
Niech mi buldog mrucząc błogo
W ucho chrapie
Bo jestem niewyspany….
Nowy rok to krótka pauza
Mała przerwa w życiorysie
Do poduszki jakiś Balzac
A wokoło słodka cisza
Tylko radio niby świerszczyk
Cicho szemrze mi nad głową
Dopuszczone do tej drzemki
Warunkowo
Bo jestem niewyspany….
Trochę optymizmu - Andrzej Brzeski
Trochę optymizmu
Andrzej Brzeski 👉👉👉
Napadła sąsiada żulików gromada
Bo w centrum po ósmej się kręcił
Jak dziecko wciąż bzdurzy, że żyje na luzie
Lecz dziś on by chciał żyć w zamknięciu
A pan prokurator wypuścił maniaka
Choć maniak podpalał już lont
W komendzie tłumaczył, że nudził się w pracy
Ach prysnąć, odjechać by stąd
Wyjechać do Nowej Zelandii
Bo każdy swe miejsce tam zna
Jest piekarz w piekarni
A owczarz w owczarni
I wszystko się kręci jak trza
Wyjechać do Nowej Zelandii
I tylko na rozruch mieć szmal
Tam stu nie ma partii i ludzie normalni
Niczego nie będzie mi żal
Gdy chcę dziś poszaleć w wytwornym lokalu
Sprawdzają mi krawat pod szyją
Lecz zanim tam wejdę, to pytam uprzejmie
Przepraszam, czy tutaj też biją ❓❓❓
Bo nie ma już skrawka betonu ni piasku
Gdzie mógłbym się poczuć okej
Szanowny pilocie w Pan Am-ie lub LOT-cie
Na pokład ty zabrać mnie chciej
Wyjechać do Nowej Zelandii...
Dziś drwią politycy, że niedźwiedź znów ryczy
Gdy leją go u nas po łapach
A niedźwiedź handlowiec, choć bidny tyż człowiek
I sił on ma sporo na zapas
Gdy jutro pobiją chłopaków z Marines
Dopiero się ktoś tam obudzi
I stwierdzi w raporcie, że u nas dla sportu
I pianę się bije i ludzi
Wyjechać do Nowej Zelandii...
O starych kumplach - Andrzej Brzeski
O starych kumplach
Andrzej Brzeski
Nie myślcie sobie panie, panowie
Że to jest ładne, co się świeci i jest nowe
Tę prawdę poznał już każdy dzieciak
Co wypił pepsi i na Marsa nie poleciał
Więc mój przechodniu przyspieszony zwolnij krok
Bo chcę ci życzyć na ten raczkujący rok
Starego kumpla, który zawsze cię zrozumie
Starego drzewa, co pod twoim rośnie domem
Starego wiersza, który wciąż na pamięć umiesz
Starej ulicy, co choć szara to znajoma
I starej żony, która obiad ci upichci
Wiernego psa, co oczy ma ufności pełne
Bo z wszystkich rzeczy, co się w nowym roku przyśnią
Najmocniej grzeją te sprawdzone i niezmienne
Po obcych piętrach głupio się pętasz
Z kieszeni wypadł dawny życia elementarz
Nikt nie odróżnia piekła od raju
I nawet ci co odlatują to spadają
Więc mój przechodniu nim cię porwie fala zła
Ja w nowym roku życzę ci każdego dnia
Starego kumpla...
Kiedy nad nowym w zachwycie piejesz
Pomyśl, że nowe też się kiedyś zestarzeje
Lecz choćbyś ugrzązł po szyję w błocie
Będziesz się wspinał na sam czubek po łakocie
Gdy po wspinaczce mój przechodniu lecisz z nóg
To ja ci życzę byś się zawsze chwycić mógł
Starego kumpla...
Oszołomy - Inkwizycja - Andrzej Brzeski
Oszołomy - Inkwizycja
Andrzej Brzeski
Już zdawało się, że spokój
Że kultura, Europa
Że do przodu, to się zmienia
Wolność wiary i sumienia
Lecz już zęby swe wyszczerza
Facet świętszy od papieża
A tuż za nim czeka grono
Jeszcze świętszych oszołomów
Gdzie ja jestem, gdzie mój płaszcz, co mnie czeka
Gdy powróci mroczny czas średniowiecza
Przyjdzie w ciemny prysnąć las
Gdzie ja jestem, gdzie mój płaszcz
Rozum z głowy zwiał jak gaz, gdzie jest lekarz
Co to będzie, co się stanie
Gdy powstanie z kropidłami
Zamiast wojska i policji
Cała armia inkwizycji
Potem zrobi z klocków lego
Przystojnego McCarthy’ego
A gdy wyjdzie na ulice
Będzie palić czarownice
Gdzie ja jestem...
Kiedy weźmie nas pod młotek
Zmasowany klan dewotek
Nie odróżni nikt po nosku
Patriotów od świętoszków
Do ciemnego czas iść kąta
Gdyby nie niteczka wątła
Że w tym niebie sprawiedliwym
Też nie lubią nadgorliwych
Gdzie ja jestem...
Czemuśta się nie wyszumieli - Andrzej Brzeski
Czemuśta się nie wyszumieli
Andrzej Brzeski
Trzeba było tańczyć, gdy był czas
Bo teraz wątroba już nie ta i głowa
Trzeba było pod kopułą gwiazd
Źródlaną pić wodę i świata urodę
Lecz trzeba było robić i zarobić, gdzie się tylko da
Żeby ta forsa, forsa, forsa, forsa szła
Czemuśta się nie wybawili
Kiedy orkiestra grała jazz
Tylkośta w kącie wódę pili
Z zabawników żeśta drwili
No i dziś wam łyso jest
Czemuśta się nie wyszumieli
Nie wykochali w parną noc
A kiedyśta już skapcanieli
To wam chce się karuzeli
Karnawału, gdy już post
Trzeba było wyśmiać się do łez
Bo dzisiaj przepona sterana jak żona
Trzeba było sobie tłusto zjeść
Bo teraz woreczek narzeka i piecze
Lecz trzeba było wkuwać i zasuwać ile tylko sił
Żeby ten smalec, smalec, samlec, smalec był
Czemuśta...
Trzeba było dni jak wiśnie rwać
Rozgryzać nim zwiały do tych, co je brali
Póki się nie trzeba było bać
O sejfy, papierki, o nerwy, o nerki
Lecz trzeba było z dołków przejść na stołki, po drabinie leźć
Żeby to wszystko, wszystko, wszystko, wszystko mieć
Czemuśta...
Jesień 97 - Andrzej Brzeski
Jesień 97
Andrzej Brzeski
To już jesień
Więc na zwolnionych bądź obrotach
Nie pospieszaj
I więdnij miękko jak Gołota
A na wieszak
Kapelusz powieś przemoczony
Popatrz już pożółkły klony
Nawet Marian jest zmęczony
Bo już jesień
Swój kasztanowy marszczy nosek
Niby piesek
Całkiem przydrożny jak z Miłosza
Więc nie mieszaj
Gdy do pasjansa czeka talia
Niech się z partią łączy partia
I sepleni znów Jan Maria
Choć ta jesień
Na wszystkich piętrach zrobi czystkę
A pan Wiesiek
Zaciśnie pięści, choć ministrant
Przejdź się pieszo
Po jakimś lesie kolorowym
Rdzawożółtym i brązowym
Wcale nie styropianowym
Niech ta jesień
Cokolwiek jeszcze będzie warta
Nad karesy
Męskie, unijno-solidarne
Niech pocieszy
Gdy noc się wciśnie w ramy dnia
Jesień ta
Obraz: Herman Pekel
Program minimum - Andrzej Brzeski
Program minimum
Andrzej Brzeski
Miał być wielki szus, a wyszedł skok przez płot
Choć czerwony wóz w dal wywiózł sierp i młot
Miał być szach i mat, bombowy szlem i gem
Został stary łach i proszki dwa na sen
Program minimum, minimum program
Żarełko, mydełko i spanko
Taniutkie wino, ciuszek niemodny
Tej samej żony kolanko
Minimum program, program minimum
Grochówka, parówka i dziennik
Znów jak jelenie tkwimy w malinach
Od czubka nosa po pięty
Z lekka owiał nas europejski sznyt
Godot też miał wpaść, lecz go nie widział nikt
Nie dał złota Bush, brylantów Mitterrand
A za miedzą już zakręcił sąsiad kran
Program minimum...
Brachu nie martw się, lecz filozofię zmień
Mało było – źle, od jutra będzie mniej
Lepiej w zaspę wskocz jak borsuk, miś lub jeż
A jak wyjdziesz, to co czeka, sam już wiesz
Program minimum...
Wszystko ma cenę - Andrzej Brzeski
Wszystko ma cenę
Andrzej Brzeski
Mówisz, że jesteś taki twardy i stalowy
Że niezniszczalny masz kręgosłup ideowy
Że zawsze działasz bezinteresownie
Odkąd nosisz długie spodnie
Jak naucza kodeks honorowy
I wszystko proste jest jak pieśń – dobra nasza
Dopóki gdzieś nie zaszeleści większa kasa
Wszystko ma cenę, niestety
Każde najmniejsze marzenie
I nawet drogie kobiety
W jakiejś tam mieszczą się cenie
Słowa zużyte i nowe
Z pozoru całkiem zbyteczne
I każda myśl w twojej głowie
Ma cenę, akcyzę i metkę
Miłość, jak wiosna, uskrzydlona do potęgi
I czarna rozpacz niezmierzona w swojej czerni
I każda sprawa nie do rozwikłania
Gorycz sławy, ból rozstania
To co na powierzchni i co w głębi
Docent gra w klasy, a minister pisze wiersze
Gdy perspektywy jakiejś kasy widzi szersze
Bo wszystko ma cenę, niestety...
Nauczał Władek, a po Władku władców tyle
Że nie wypada nigdy pytać się za ile
I ci, co jeszcze Władka pamiętają
Ceny swojej wciąż nie znają
Ciesząc się, że starcza im na bilet
A gdy im płacą nowiutkimi złotówkami
Pytają, za co i wzruszają ramionami
Wszystko ma cenę, niestety...
Wysoki urząd - Andrzej Brzeski
Wysoki urząd
Andrzej Brzeski
Gdy wysoki sprawuje ktoś urząd
Musi ładne mieć oczy i buzię
Może nawet intencje mieć mętne
Byle buzię swą golił codziennie
Nawet Bolek, choć enkawudzista
Nosił krawat i buty miał czyste
Gdy na czoło opadał mu lok
Wszystkie panie wzdychały co krok
On tak łaskawie z góry zerka
I dobrotliwy uśmiech ma
Małemu dziecku da cukierka
Pogłaszcze kotka albo psa
On ponoć sam mieszkanie sprząta
Na imieniny piecze keks
A czy jest taki jak wygląda
To drugorzędna rzecz – tak jest
To drugorzędna rzecz
Po tym wolku to nastał gość łysy
Lecz choć łysy u pań on miał bisy
W tym przypadku kompletny brak włosów
Równoważył seksowny timbre głosu
Potem nastał jeżozwierz wspaniały
Garnitury on nosił na miarę
Gdy ojcowski roztaczał swój wdzięk
Z damskich piersi dobywał się jęk
On tak łaskawie z góry zerka...
Znów kolejne wybory za nami
Ładni chłopcy z brzydszymi wygrali
A ci brzydcy niech jedzą otręby
Bo za mało błyszczały im zęby
Życie gniecie jak fotel dentysty
Grunt, że premier ma wdzięk osobisty
Na nic wszystkie pretensje i gniew
Bo znów damski dobiega nas szept
On tak łaskawie z góry zerka...
Subskrybuj:
Posty (Atom)