Aleksander Wertyński
*** (Я всегда был за тех...)
*** (Zawsze byłem po stronie...)
Tadeusz Lubelski
Zawsze byłem po stronie przegranych i słabych,
Zawsze byłem dla tych, którym w życiu źle szło.
Moja sztuka — jak mróz — próbowała przerabiać
Nawet zwykłe kałuże w kryształy i szkło!
Uwielbiałem i zawsze uwielbiam ten biedny,
Niestabilny i kruchy, stygnący już świat,
I magiczną harmonię przestrzeni śródgwiezdnych,
I o zmierzchu błękitnym — altanę i sad.
Rębacz, co kopie kredę, więc trwa przy łopacie,
Lub kominiarz, co w sadzy twarz swoją zwykł kryć,
Żyłem wciąż dawnym życiem zmyślonych postaci,
Tylko własnym swym życiem nie było jak żyć.
Lekkomyślnie zmieniając kostiumy i maski,
W cudzych losach trwoniłem osobny swój los.
Może choć od aniołów doczekam się łaski,
Że uniosą mą duszę, gdy wezwie mnie Głos!
*** (Я всегда был за тех...)
*** (Zawsze byłem po stronie...)
Tadeusz Lubelski
Zawsze byłem po stronie przegranych i słabych,
Zawsze byłem dla tych, którym w życiu źle szło.
Moja sztuka — jak mróz — próbowała przerabiać
Nawet zwykłe kałuże w kryształy i szkło!
Uwielbiałem i zawsze uwielbiam ten biedny,
Niestabilny i kruchy, stygnący już świat,
I magiczną harmonię przestrzeni śródgwiezdnych,
I o zmierzchu błękitnym — altanę i sad.
Rębacz, co kopie kredę, więc trwa przy łopacie,
Lub kominiarz, co w sadzy twarz swoją zwykł kryć,
Żyłem wciąż dawnym życiem zmyślonych postaci,
Tylko własnym swym życiem nie było jak żyć.
Lekkomyślnie zmieniając kostiumy i maski,
W cudzych losach trwoniłem osobny swój los.
Może choć od aniołów doczekam się łaski,
Że uniosą mą duszę, gdy wezwie mnie Głos!